Przypomnijmy, że Maciej Aleksiuk zginął w nocy z 25 na 26 września. Bawił się w klubie X-Demon przy pl. Wolności we Wrocławiu. W nocy monitoring zarejestrował go wychodzącego z klubu w towarzystwie mężczyzny w ciemnej kurtce. Poszli w kierunku ulicy Krupniczej. Ślad po Macieju zaginął. Jego kilkudniowe poszukiwania nie przynosiły efektów. 3 października ciało Macieja znaleziono w Odrze w okolicach Kozanowa. Policja zaraz potem ustaliła, że dwudziestolatek wpadł do rzeki w okolicach Uniwersytetu Wrocławskiego.
Prokuratura postawiła pierwsze zarzuty w tej sprawie. Jak poinformował portal onet.pl, ochroniarz w klubie X-Demon Przemysław Sz. usłyszał zarzut pobicia. Mężczyzna przyznał się do winy. Natomiast menadżer klubu Łukasz R. usłyszał zarzut utrudniania postępowania przygotowawczego, on z kolei do winy się nie przyznał. – Postępowanie jest w toku. Wykonywane są dalsze czynności procesowe w sprawie – powiedziała onetowi prok. Justyna Pilarczyk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Na temat zaginięcia 20-latka pojawiło się wiele teorii. Zwłaszcza dotyczących tego, co mogło stać się w klubie, zanim młody mężczyzna opuścił lokal bez kurtki. Nie brakowało informacji, że mógł on zostać pobity. - Jeden ze świadków mówił policji, że Maciej normalnie się bawił, trzymał się na nogach. A później widać, jak przytrzymywany przez inną osobę zatacza się, powłóczy nogami i jest wyprowadzany z klubu - informował jeszcze w czasie poszukiwać ojciec chłopaka.
Wciąż nie ma ostatecznej odpowiedzi, jak zginął Maciej Aleksiuk. Wstępne wyniki sekcji zwłok nie pozwoliły ustalić przyczyny zgonu. Pomocne będą wyniki badań toksykologicznych.
źródło: onet.pl
