- Nie chodzi tylko o antykoncepcję, jak próbują wmówić niektórzy. Chcemy równego traktowania w codziennym życiu - mówi Małgorzata Ziemnicka, współoragnizatorka protestu w Radomiu.
Mieszkanki Radomia, ale także sąsiednich miejscowości spotkały się na „Przystanku Radom”. Tak nazwały wydarzenie organizowane w ramach Ogólnopolskiego i Międzynarodowego Strajku Kobiet. Pod fontannami spotkało się kilkaset pań, ale towarzyszyli im także mężczyźni. Były transparenty, głośne skandowanie haseł za równouprawnienie i czerwone kartki dla tych, którzy prawo łamią. Były też transparenty z czarnego protesty, październikowych i skutecznych protestach kobiet przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego.
- Społeczeństwo się budzi, budzą się kobiety i one coraz bardziej potrzebują wykrzyczeć swoje problemy i walczyć o swoje prawa - uważa Małgorzata Ziemnicka. - Jest z nami dużo mężczyzn, bo są też tacy, którzy rozumieją, że kobiety muszą mieć równe prawa i że przed nimi wiele problemów.
Jak mówiły organizatorki chodzi o kłopoty codziennego dnia. Trzeba walczyć, bo kobietom trudniej jest znaleźć pracę. A, jak już ją mają to są słabiej wynagradzane. - Według badań kobietą płaci się o 20 procent mniej niż mężczyzną na tych samych stanowiskach - przekonywała Małgorzata Ziemnicka. - Brakuje żłobków i przedszkoli więc kobiety nie mogą podjąć zatrudnienia. Kolejna sprawa to choćby tylko pozorne ściganie alimenciarzy. Mężczyźni skutecznie unikają płacenia alimentów skazując kobiety na wegetowania za marne pieniądze.
Strajk Kobiet jest w Polsce realizowany przez nieformalną, bezpartyjną inicjatywę kobiet, należących do różnych organizacji kobiecych.