W wywiadzie dla tygodnika "Der Spiegel" Henry Kissinger mówił o koncepcji zakończenia wojny na Ukrainie, a także obsesji Władimira Putina. Były minister obrony USA zaprzeczył, jakoby kiedykolwiek wzywał Kijów do zrzeczenia się części terytorium. Było to nawiązanie do jego wystąpienia wygłoszonego podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos, które spotkało się z ostrą reakcją prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.
Zakończenie wojny na Ukrainie
– Do zakończenia tej wojny najlepiej nadaje się linia rozgraniczająca zgodna ze statusem quo ante obejmująca ok. 93 proc. kraju. Przywrócenie tego status quo oznaczałoby, że agresja nie zakończyła się sukcesem – podkreślił Kissinger. Wyjaśnił, że chodzi o zawieszenie broni wzdłuż linii kontaktowej z 24 lutego. – Pozostający wtedy jeszcze pod kontrolą Rosji teren, ok. 2,5 proc. ukraińskiego terytorium, byłby przedmiotem szerszych negocjacji – dodał.
Zdaniem byłego amerykańskiego ministra, w tym samym duchu były wypowiedzi Wołodymyra Zełenskiego. Przywołał jego wypowiedź dla "Financial Times", w której stwierdził, że przywrócenie status quo ante byłoby wielkim sukcesem. – To jest zgodne z moim stanowiskiem – oznajmił Kissinger.
"Jeszcze bardziej palący problem"
W rozmowie z niemieckim tygodnikiem porównał rosyjskiego prezydenta do Nikity Chruszczowa, któremu chodziło o uznanie.
– Chciał potwierdzić znaczenie swojego kraju i dostać zaproszenie do Ameryki. Dominującym problemem była dla niego równorzędność. W przypadku Putina ten problem jest jeszcze bardziej palący. Uważa on upadek rosyjskiej pozycji w Europie od 1989 roku za strategiczną katastrofę. To stało się jego obsesją – tłumaczy były amerykański minister.
