Najgłośniej w tym procesie było o sprawie funkcjonariusza więzienia z ul. Kleczkowskiej Artura K., któremu prokurator zarzucił, że za 50 złotych załatwił więźniowi seks z więźniarką. Miała zostać przyprowadzona do pustej celi. Oskarżenie przedstawiło zeznania różnych więźniów. Sąd uznał, że wszystkie one są niewiarygodne. TO zeznania ogólne, bez konkretów. Poza jednym więźniem, który miał skorzystać z seksualnej usługi, inni powtarzali tylko, że wiedzą to od niego. Nie byli w stanie opisać kobiety, doprowadzonej jakoby do pustej celi. Nie wszyscy świadkowie powtarzali te same okoliczności, choćby co do daty rzekomej seksualnej usługi.
- Sąd nie sugeruje się doniesieniami medialnymi i programami telewizyjnymi, które dotyczą zresztą innego okresu niż ten, który zarzucono Arturowi K. - mówiła w uzasadnieniu wyroku uniewinniającego sędzia Elżbieta Wylegalska. Mowa zapewne o materiale z lutego 2017 roku Gazety Wrocławskiej i Superwizjera TVN. Opowiedzieliśmy w nim o procederze seksualnego wykorzystywania więźniarek w Zakładzie Karnym nr 1 na Kleczkowskiej. Tak jak opisywały go materiały i źródła, do których dotarliśmy.
Zobacz fragment tego materiału
Ten sam funkcjonariusz – według oskarżenia – miał zlecić pobicie więźnia. A inny z oskarżonych tuszować tę historię. Również w tym wątku sąd ocenił dowody oskarżenia za niewiarygodne. Opierają się bowiem – tak jak poprzednio – na zeznaniach samych więźniów. Które były „rozbieżne” i mało wiarygodne. Bywało, że podczas procesu więźniowie – świadkowie nie potrafili rozpoznać Artura K. wskazując na innego z oskarżonych.
Funkcjonariusz Artur B. został obciążony przez dwóch więźniów. Miał ukraść z więziennego depozytu odtwarzacz DVD i sprzedać im go. Zapłacili kartami telefonicznymi wartymi 160 zł. Takie karty dla więźniów to bardzo cenna rzecz. Ale w te zeznania sąd nie uwierzył. Zrobiły na sądzie wrażenie uzgodnionych wcześniej. Poza tym, oskarżony funkcjonariusz – co wykazał proces – nie miał dostępu do magazynu, w którym znajdował się rzeczony odtwarzacz DVD.
Obrona od początku procesu wskazywała, że więźniowie zmawiali się na funkcjonariuszy. Przedstawiano sądowi grypsy, które miały być na to dowodem. Sąd ocenił, że nie jest wykluczone, że tak było. Tak czy siak, niektórzy więźniowie na procesie wycofywali się z tego co mówili w śledztwie. Stwierdzając, że to prokurator namawiał ich do obciążania funkcjonariuszy. Sędzia Wylegalska zwróciła uwagę, że na to też nie ma dowodów. Ale tak m.in. uzasadniano zmianę wersji wydarzeń.
Jeden z funkcjonariuszy został skazany za jedno z kilku przypisanych mu przestępstw. Ale w tym wypadku sąd uznał, że oskarżenie pokazało coś więcej niż pomówienie więźnia. Główny dowód to zeznanie świadka koronnego Marcin U. Ps „Mafik”. To on powiedział, że funkcjonariusz kupił w internecie i wniósł więźniom nielegalnie przedmioty, na których posiadanie musieliby mieć zgodę – szachy elektroniczne i DVD. W tym wypadku oskarżenie wykazało, że funkcjonariusz rzeczywiście kupował przez internet szachy i DVD. Dlatego sąd ocenił pomówienie „Mafika” za potwierdzone. Funkcjonariusz usłyszał wyrok 1,5 roku więzienia.
Na ławie oskarżonych zasiedli też dwaj więźniowie. Jeden oskarżony o to, że skatował kolegę z celi i o kradzież. Usłyszał karę 1,5 roku więzienia. Drugi skazany został na rok za namawianie skazanego funkcjonariusza do przekroczenia uprawnień.
Wyrok w tej sprawie nie jest prawomocny.