Czy "Podkarpacki Baron PSL" stanie przed sądem?

Andrzej Plęs
Jan B., były wiceminister skarbu państwa, poseł przez sześć kadencji
Jan B., były wiceminister skarbu państwa, poseł przez sześć kadencji Krzysztof Kapica
Na 23 kwietnia zaplanowane jest posiedzenie Sądu Rejonowego w Tarnowie w sprawie, w której Jan B., były poseł PSL odpowiadać będzie na kilkanaście zarzutów, w tym korupcyjne.

Minęły właśnie trzy lata od kiedy Śląski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Katowicach przesłał (styczeń 2022 r.) do sądu akt oskarżenia wobec byłego posła. Problem w tym, że przesłał do Sądu Rejonowego w Rzeszowie. Ten uznał, iż ze względu na dobro postępowania prowadzenie sprawy należy przekazać innemu sądowi.

Nie bez powodu: podsądny jest mieszkańcem Rzeszowa, przez 14 lat był prominentnym członkiem Krajowej Rady Sądownictwa. Podkarpackie środowisko prawnicze znał, jak mało kto. Istniały więc obawy, że rzeszowscy sędziowie mogą być posądzani o brak bezstronności wobec takiego oskarżonego.

Sąd Najwyższy zaakceptował te argumenty, powierzając rozpatrzenie sprawy Sądowi Rejonowemu w Tarnowie, który w 2024 r. wyznaczył czternaście kolejnych terminów posiedzeń sądowych między 12 grudnia 2024 a 27 lutego 2025 r. Nie zostały dotrzymane, bo obrońcy Jana B. złożyli wniosek, że ze względu na ważkość i stopień skomplikowania sprawy powinna być rozpatrywana przez wyższą instancję sądową, np. Sąd Okręgowy w Tarnowie.

Krakowski Sąd Apelacyjny musiał do tego wniosku się ustosunkować, wreszcie wydal decyzję odmowną i sprawa została w rejonowym w Tarnowie, ale pierwsze terminy przepadły. Kolejne też, bo sędzia, który miał się pochylić nad sprawą pochorował się długoterminowo, toteż trzeba było czekać, aż wróci do zdrowia. Jest nadzieja, że proces wreszcie ruszy z końcem kwietnia br.

- Kolejnymi terminami wyznaczonymi są 23, 24 i 28 kwietnia i nie są zmienione ani odwołane - zapewnia sędzia Małgorzata Stanisławczyk-Karpiel, rzecznik SO w Tarnowie. - Posiedzenia w tej sprawie kontynuowane mają być także w terminach majowych.

„Bohaterowie” tzw. afery podkarpackiej

Jan B. i 11 innych osób, które obejmuje akt oskarżenia, to tylko jeden z wątków tzw. afery podkarpackiej, w których oskarżeniami objęto łącznie 52 osoby. On sam został oskarżony o przyjęcie korzyści majątkowych w postaci gotówki w kwocie 813 tysięcy złotych, sztabki złota o wartości ponad 128 tysięcy złotych oraz nieoprocentowanej pożyczki w kwocie 150 tysięcy złotych. Śledczy ustalili, że czynów tych dopuścił się w związku z piastowanymi funkcjami posła na Sejm, członka Krajowej Rady Sądownictwa i sekretarza stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa. Tym samym aktem oskarżenia objęto Mariana D., właściciela firmy paliwowej pod Leżajskiem, który miał być wobec ówczesnego posła i wiceministra tak hojny.

O Janie B. mówiono w czasach dla niego złotych, kiedy krajem rządziła koalicja PO-PSL, że jest najlepszym biznesmenem wśród polityków i najlepszym politykiem wśród przedsiębiorców, działa arcydyskretnie, ale skutecznie, z majątkiem nigdy się nie obnosi. Zawistnicy mówili o nim „wielki kadrowy”, bo na Podkarpaciu to ponoć on decydował o obsadzie kierowniczej najważniejszych spółek samorządowych, wielu samorządów zresztą też. Sieć sprzyjających mu bądź zależnych od niego ludzi budował bez rozgłosu i cierpliwie. Choć niektóre z jego posunięć zwróciły uwagę ówczesnej opozycji. W 2014 także podkarpackiego posła PiS Piotra Babinetza, który grzmiał z mównicy sejmowej:

- Czy uważa pan minister za dopuszczalne i akceptowalne wykorzystywanie wpływów w instytucjach państwowych do osiągania korzyści biznesowych kosztem Skarbu Państwa przez pana Jana B(…) i jego biznesowych partnerów? - pytał poseł ministra skarbu państwa, przełożonego Jana B. - Czy i jakie działania podejmowały i będą podejmować służby dbające o bezpieczeństwo państwa i majątek Skarbu Państwa w sprawach, gdzie zachodzą podejrzenia nadużyć i niejasnych powiązań biznesowych pana posła Jana B(…)?

Posła Babinetza rozsierdziła wiadomość, że podlegająca ministerstwu Agencja Rezerw Materiałowych podpisała z firmą działającą w Rzeszowie umowę wartą prawie 10 mln zł. Jan B. był udziałowcem tej firmy. I nie był to ani pierwszy, ani ostatni raz, kiedy w wyniku biznesowych decyzji wiceministra zawisły nad nim czarne chmury, które potrafił dyskretnie, ale szybko rozproszyć. Także dlatego, że był szefem klubu parlamentarnego PSL, zawsze blisko związanym z kolejnymi prezesami partii, w podkarpackich strukturach partii był bogiem. Kiedy zanosiło się na burzę, po prostu usuwał się w cień, starając się nie rzucać w oczy szczególnie mediom i... poczekać, aż znajdą sobie inne żerowisko. Tak było, dopóki na drodze kariery Jana B. nie pojawił się Marian D.

Początek końca

Właściciel podleżajskiej spółki paliwowej nie wyobrażał sobie, że interesy można prowadzić, a przychylność decydentów zdobywać bez korupcji. Kiedy agenci CBA i katowicka prokuratura zaczęły wokół biznesmena węszyć, wywąchały, że szef podkarpackiego biura poselskiego Jana B. jeszcze w 2007 r. przyjął od Mariana D. w imieniu własnym i posła - ministra najpierw obietnicę miliona złotych łapówki, a potem 700 tys. zł. w zamian za pośrednictwo w nawiązaniu korzystnych kontraktów przedsiębiorcy z Grupą Lotos, spółką Skarbu Państwa, nadzorowaną wówczas przez Jana B.

- Podejmując ten czyn, działał w porozumieniu z osobą, która sprawowała w tym czasie funkcje publiczne - potwierdzała wówczas prokuratura zarzuty wobec Bogusława P., nie wymieniając „osoby publicznej” z nazwiska. Nie potwierdzała też, czy Bogusław P. podzielił się z „osobą publiczną” łapówką, tłumacząc, że wciąż wobec niej toczy się śledztwo.

Pętla wokół Jana B. zaciskała się coraz ciaśniej, co i on sam odczuwał. Wiosną 2014 r. poskarżył się na CBA Prokuratorowi Generalnemu, że CBA nakłania zatrzymanego z podejrzeniami korupcyjnymi mieleckiego przedsiębiorcę, by „wsypał” Jana B. By ć może już wtedy śledczy mieli dość dowodów, by posłowi postawić zarzuty. Nie mogli, chronił go immunitet. Do kolejnych wyborów, w których „podkarpacki baron” nie dostał się do Sejmu, immunitet przepadł. W połowie listopada 2015 r. w środku nocy agenci CBA zatrzymali byłego już posła w Warszawie. Przewiezionemu do prokuratury w Katowicach postawiono m. in. zarzuty przyjęcia 700 tys. zł w gotówce, jeszcze kolejnych 100 tysięcy i sztabki złota, wartej 128 tys.

Hojnym darczyńcą był Marian D., który w śledztwie „poszedł na współpracę”, przyznał do wszystkich zarzutów, dobrowolnie poddał się karze, dzięki czemu prokuratura zyskała bezcenny materiał dowodowy na innych, a Marian D. stosunkowo niziutki wyrok od nowosądeckiego sądu: cztery lat pozbawienia wolności za korumpowanie grona ludzi, w tym sędziego Edwarda L., byłego prokuratora okręgowego Zbigniewa N., Annę H., byłą szefową Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie, byłego posła PO i wiceministra infrastruktury Zbigniewa R., byłego już proboszcza Katedry Polowej Wojska Polskiego ks. Roberta M. i Jana B. A to dopiero początek długiej listy osób skorumpowanych przez (też byłego) przedsiębiorcę paliwowego.

Za co odpowie Jan B.

Generalnie: m.in. za korupcję bierną, w której czynnie uczestniczył Marian D., właściciel spółki paliwowej. Katowicka prokuratura przekonuje w akcie oskarżenia, że niegdysiejszy „zielony baron” niezgodnie z prawem pomagał przedsiębiorcy w załatwieniu spraw w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, w Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, w Krajowej Radzie Sądownictwa. Zarzucono mu również przekazywanie korzyści majątkowych Januszowi W. w łącznej kwocie nie mniej niż 50 tysięcy złotych, w zamian za pośrednictwo w załatwieniu dla niego różnych spraw w instytucjach państwowych (prokuratura, policja, urzędy skarbowe, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Państwowa Inspekcji Pracy, Inspektorat Nadzoru Budowlanego), a także przekazanie wymienionemu 50 tysięcy złotych w charakterze „bezzwrotnej pożyczki”, w zamian za pośrednictwo w załatwieniu, za pośrednictwem Zbigniewa N., sprawy w Naczelnym Sądzie Administracyjnym.

Jan B. miał też spowodować, że córka przedsiębiorcy otrzymała powołanie na stanowisko sędziego. I z taką działalnością byłego posła wiążą się również prokuratorskie zarzuty nakłaniania do przekroczenia uprawnień i ujawnianie informacji związanej z pełnieniem funkcji publicznych.

Marian D. wyrok skazujący usłyszał w 2017 r., dziś jest wolnym człowiekiem. Była szefowa rzeszowskiej prokuratury apelacyjnej w październiku 2020 r. dowiedziała się z prawomocnego wyroku SO w Tarnowie, że za kratami ma spędzić 3,5 roku, a w zasadzie ok. półtora, bo sąd uwzględnił, że niemal dwa lata spędziła w tymczasowym areszcie. Dziś już jest wolna.

Wielu z zamieszanych w aferę podkarpacką, oskarżonych i skazanych, opuściło już mury zakładów karnych, dla Jana B. boje sądowe dopiero mają się zacząć.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Uroczystości w Gnieźnie. Hołd dla pierwszych królów Polski

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl