Przeciętnie każdy wierzyciel, który trafił do KRD, ma do oddania ok. 1,7 tys. zł. Łącznie zobowiązania edukacyjnych dłużników wynoszą aż 16,1 mln zł, czyli dwa razy więcej niż jeszcze pięć lat temu!
– Taki wzrost może wskazywać, że coraz więcej placówek edukacyjnych decyduje się ujawnić informacje o swoich finansach i zaległościach. Wpis do rejestru dłużników to ostateczność, po którą uczelnie sięgają w przypadku tych studentów, którzy nie rokują spłaty zobowiązania mimo wezwań, prowadzonych negocjacji czy rozłożenia długu na raty – komentuje Andrzej Sadowski, ekonomista i prezes Centrum im. Adama Smitha.
Poznań: Po tych studiach będziesz najdłużej na bezrobociu [ZOBACZ]
Najwięcej niezapłaconych rachunków mają na swoim koncie właśnie studenci. Żacy są już winni szkołom wyższym, które oferują płatną naukę, 12,3 mln zł za nieuregulowane czesne. Na wpłaty czekają jednak nie tylko uczelnie, ale również szkoły policealne i ośrodki szkoleniowe. We wszystkich publicznych placówkach długi przekroczyły już 9,9 mln zł, w tych prywatnych wynoszą one 6,2 mln zł.
Dlaczego studenci zwlekają z przelewami na konta szkół? – Wysokie koszty życia w dużym mieście potrafią zaskoczyć młodych ludzi. Stancja, wyżywienie, materiały naukowe plus nieoczekiwane wydatki, jak wizyta u lekarza, lekarstwa czy nawet bilety na koncert powodują, że opłatę za czesne przekładają na kolejny miesiąc – tłumaczy Adam Łącki, prezes zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej. – Zaległości kumulują się, a studenci wpadają w błędne koło zadłużenia – dodaje.
Z najnowszego raportu Związku Banków Polskich wynika, że przeciętnemu polskiemu studentowi na miesięczne utrzymanie musi wystarczyć kwota ok. 1,9 tys. zł. Budżety żaków w największym stopniu obciążają koszty związane z wynajmem mieszkania, a te z roku na rok rosną. – Kiedy cztery lata temu zaczynałam studia w Krakowie, udało mi się bez trudu wynająć jednoosobowy pokój w pobliżu mojej uczelni za 700 zł. W tym roku większość ofert jakie znalazłam wiązała się już z wydatkiem 800-900 zł – opowiada Beata, jedna ze studentek Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Zdaniem ekspertów KRD, długi żaków wobec szkół i uczelni to jednak efekt nie tylko niedopinających się budżetów. Żacy płacą wpisem do krajowego rejestru długów także za swoją niefrasobliwość. Duża część z nich trafia do takich baz przez niedokładne czytanie umów zawieranych z uczelniami. Ci, którzy po rozpoczęciu nauki zmieniają zdanie i rezygnują z udziału w kolejnych zajęciach, często są bowiem przekonani, że niepojawianie się na wykładach czy ćwiczeniach zwalnia ich z obowiązku opłacania czesnego. I dopiero przy okazji wizyty windykatora orientują się, że przed wstrzymaniem przelewów trzeba jeszcze wypowiedzieć zawartą umowę.
Wpis do rejestru dłużników może mieć dla studentów bardzo przykre konsekwencje. – Problematyczne może być nawet zawarcie umowy na abonament telefoniczny – wskazuje Andrzej Sadowski. – Dziś bardzo łatwo sprawdzić, kto nie wywiązuje się z regulowania swoich zobowiązań – dodaje.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
