Od 28 lat mieszka Pan w Polsce. Jak z łódzkiej perspektywy ocenia Pan to, co obecnie dzieje się w Pana ojczyźnie?
Sytuacja w Syrii jest bardzo dramatyczna. Trzeba mieć świadomość tego, że fala uchodźców została spowodowana atakami reżimu na ludność cywilną, które trwają już od pięciu lat. W tym czasie 9 milionów Syryjczyków zmieniło swoje miejsce zamieszkania lub zostało uchodźcami w obozach w krajach sąsiedzkich lub wewnątrz Syrii. Zabitych zostało 250 tysięcy osób, setki tysięcy straciło dorobek całego życia. Życie w obozach miało być krótkie, ale taki pobyt trwa bardzo długo. Pojawiły się problemy z opieką zdrowotną, brak pracy, brak możliwości wykształcenia dzieci oraz wiele innych problemów, jak na przykład opady śniegu, uciążliwe dla ludzi mieszkających w namiotach. Z tych powodów bogaci Syryjczycy zdecydowali się na emigrację do Europy. Zależy im na edukacji dzieci, żeby pokończyły studia, a o to trudno w krajach Bliskiego Wschodu.
Niemcy zdecydowali o przywróceniu kontroli na granicach, Węgrzy budują płoty z zasiekami i zaostrzają prawo, by utrudnić napływ uchodźców. Europejczycy nie rozumieją sytuacji osób uciekających z własnego kraju?
Tak duża fala uchodźców może być kłopotem dla społeczeństw europejskich. Niemcy zamykają granice, gdyż nie są w stanie pokryć potrzeb emigrantów. Trzeba im zapewnić opiekę zdrowotną, warunki mieszkaniowe, edukację, a to wszystko kosztuje. Trzeba też pamiętać o tym, że nie wszyscy uchodźcy są Syryjczykami. Inne narodowości udają Syryjczyków. Jest ich kilkakrotnie więcej. My tylko chcemy żyć normalnie. Nikt nie chce opuszczać swojej ojczyzny. Każdy chce zostać w swoim domu, a nie uciekać. Uniemożliwia to jednak bombardowanie ze strony reżimu. Najlepsza pomoc to rozwiązanie problemu syryjskiego.
U ludzi, którzy obserwują tłumy podążające do Europy, rodzi się pytanie, czy wszyscy potrzebują pomocy, czy też w tym gronie są nie tyle uchodźcy, co emigranci, którzy chcą poprawić swoją sytuację. Te obawy są zasadne?
Warto też zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Trzeba pamiętać o tym, że dużo osób ze strony reżimu, które mają ręce splamione krwią, ucieka z kraju, gdyż czują, że reżim już długo nie przetrwa. Chcą mieć ochronę i udają uchodźców. A biedni Syryjczycy siedzą w obozach. Ich nie stać na to, by przedostać się do Europy. Nic więc dziwnego, że Niemcy chcą robić selekcję i wybierać osoby, którym mogą udzielić azylu.
Polska ma przyjąć przynajmniej kilka tysięcy uchodźców. Jak można pomóc Pana rodakom, żeby odnaleźli się w Polsce?
Najlepszą pomocą byłoby rozwiązanie problemu Syryjczyków w ojczyźnie. Adaptacja nie jest łatwa, potrzebna jest duża determinacja. Nie znaczy to, że jest to niemożliwe. Mówię to na własnym przykładzie. Mam żonę Polkę, katoliczkę, a sam jestem muzułmaninem. Nie sprawia nam to kłopotu. Zdecydowałem się zostać w Polsce po obronie doktoratu i nie żałuję tego. Trzeba pamiętać o tym, że naród syryjski jest umiarkowany, nie stwarza zagrożenia. Nagłośnienie sprawy uchodźców, w tym antyemigracyjne manifestacje, pomogły Syryjczykom. Społeczeństwo międzynarodowe szuka rozwiązania dla konfliktu syryjskiego. Brak kontroli na granicy syryjskiej spowodował napływ obcych walczących u boku reżimu, gdzie każdy z nich narzuca swoje poglądy sprzeczne z kulturą i wiarą praktykowną w Syrii. Pozostaje jeszcze problem kulturowy: nasze kultury bardzo się różnią. Trudno więc jest narzucić polską kulturę Syryjczykom lub Polakom kulturę mułzumańską . Nie należy się nas obawiać, mamy takie przysłowie: kto jest obcy, musi być grzeczny.
ZOBACZ TEŻ: