Sytuacja na wschodniej granicy coraz bardziej napięta

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
Usnarz Górny - granica polsko-białoruska
Usnarz Górny - granica polsko-białoruska Wojciech Wojtkielewicz
Na granicy Polski z Białorusią zostanie wprowadzony stan wyjątkowy. Prezydent Andrzej Duda podpisał rządowy wniosek o wprowadzenie go dla części dwóch województw - lubelskiego oraz podlaskiego. Powodem są nie tylko setki migrantów, którzy każdego dnia próbują przedostać się na teren Unii Europejskiej, ale z powodu ćwiczeń wojskowych planowanych na najbliższe dni przez Białoruś i Rosję.

Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej napięta jest od tygodni. I nie chodzi już tylko o koczujących od ponad dwudziestu dni w pobliżu miejscowości Usnarz Górny migrantów. Do Polski codziennie próbują się tą drogą przedostawać dziesiątki takich jak oni.

- Łukaszenko zorganizował biuro turystyczne, sprowadza turystów z Bliskiego Wschodu i chce ich przez nasz kraj przerzucać do Niemiec. Takie sytuacje zawsze doprowadzają w kraju przerzutowym do napięć - mówi Romuald Szeremietiew, były wiceszef MON.

Ale też dzisiaj nikt już nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z prowokacją zorganizowaną przez władze białoruskie, które umożliwiają migrantom dotarcie poprzez Mińsk do granicy wschodniej Unii, czyli właśnie do granicy polsko-białoruskiej i dosłownie wypychają ich z terenu Białorusi. Stąd Rada Ministrów postanowiła wystąpić do prezydenta o wprowadzenie stanu wyjątkowego na okres 30 dni w przygranicznym pasie, na części woj. podlaskiego i lubelskiego.

- Dzięki temu będziemy mogli lepiej zapewnić jakość szczelności naszej granicy i zapobiegać tym agresywnym działaniom, prowokacjom, które są cały czas prowadzone i nasilane ze strony reżimu Łukaszenki - mówił premier Mateusz Morawiecki.

I podkreślał, że podobne regulacje dotyczące stanu wyjątkowego wprowadziły już Litwa i Łotwa.

- Musimy powstrzymać agresywne działania hybrydowe, które są prowadzone według scenariusza napisanego w Mińsku i u protektorów pana Łukaszenki. Jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo polskich obywateli, za szczelność polskiej granicy i zapobieganie nielegalnej imigracji - tłumaczył premier.

Z kolei, minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński zapowiedział, że wydane zostaną dodatkowe rozporządzenia, których projekty są już przygotowane. Jak dodał, będą one szczegółowo określać wprowadzane restrykcje.

- Chcę uspokoić mieszkańców miejscowości nadgranicznych: one w najmniejszym stopniu nie będą ingerowały w wasze życie zawodowe, w możliwość spokojnego wykonywania działalności chociażby rolniczej. W minimalnym stopniu restrykcje będą dotyczyły stałych mieszkańców tych miejscowości - zapewnił Kamiński.

Restrykcje te wprowadzą jednak „istotne ograniczenia dla osób z zewnątrz, dla osób obcych na tym terenie, które chciałyby się przemieszczać w tych miejscowościach”.

- Straż Graniczna, wojsko polskie i policja, która będzie pilnowała porządku w pasie granicznym, musi mieć instrumenty efektywnego działania. Żadnych wycieczek, żadnych happeningów, żadnych manifestacji w tym pasie granicznym nie będzie można organizować - poinformował szef MSWiA.

Wiedzą o tym przedstawiciele Fundacji Ocalenie, którzy od kilkunastu już dni komunikują się z koczującymi w pobliżu Usnarza Górnego za pośrednictwem tłumacza. Wprowadzenie stanu wyjątkowego oznacza, że muszą odsunąć się od granicy, a tym samym stracą kontakt z migrantami.

- Zbudowaliśmy z tymi uchodźcami niemal przyjacielskie relacje - mówią. - Znamy ich imiona, zawody, wiemy, jak wyglądało ich życie w kraju, z którego przyszli. Boimy się o nich. Nie wiemy nawet, jak przekazać im informacje o tym, że wkrótce może nas tu nie być. Obawiamy się, jak zareagują, że stracą ostatnią nadzieję, którą przecież w nas pokładali. Że to będzie dla nich koniec świata - dodają.

Jeszcze w środę aktywiści siedzieli w miasteczku namiotowym, które powstało 200 metrów od miejsca koczowania migrantów.

Piotr Bystrianin, prezes zarządu Fundacji Ocalenie, nie ukrywa, że wizja wprowadzenia stanu wyjątkowego spędza mu sen z powiek. Ale zapewnia, że ani on, ani członkowie jego organizacji nie będą utrudniali swoim zachowaniem pracy funkcjonariuszy. Zapowiada, że gdy stan wyjątkowy stanie się faktem, działacze po prostu się spakują i opuszczą przygraniczny teren, bo nie zamierzają konfrontować się z władzą. Bystrianin nie ma jednak wątpliwości, że wprowadzenie stanu wyjątkowego to celowe działanie.

- Chodzi o to, aby uniemożliwić organizacjom, mediom i obywatelom pomaganie tym siedzącym przy granicy ludziom. I by nie dokumentować tego, co robi władza, jak łamie tutaj prawa człowieka - mówi prezes Fundacji Ocalenie.

Wśród osób, które zamieszkały w namiotach koło Usnarza, nie brakuje jednak i bardziej ekstremalnych głosów.

- Czy zamierzamy stąd odejść? Pewnie tak, chociaż ja osobiście jeszcze nie wiem, co zrobię. Mam zostawić tych ludzi na pastwę losu? Nie wyobrażam sobie, że po tym wszystkim, co tu zobaczyłam, po tych dniach spędzonych tutaj i rozmowach z ludźmi, którzy mają rozpacz w oczach, mogłabym spokojnie wrócić do domu - tłumaczy Paulina Bownik, białostocka lekarka, która mimo próśb nie została dopuszczona do chorych imigrantów.

Stan wyjątkowy, wprowadzony przez prezydenta RP na wniosek rządu, jest jednym ze stanów nadzwyczajnych przewidzianych przez Konstytucję RP. Może być wprowadzony w razie zagrożenia konstytucyjnego ustroju państwa, bezpieczeństwa obywateli lub porządku publicznego, w tym działaniami terrorystycznymi. Zgodnie z ustawą oraz konstytucją, stan wyjątkowy trwa nie dłużej niż 90 dni, ale może być przedłużony raz, za zgodą Sejmu, na okres nie dłuższy niż 60 dni.

W czasie poszczególnych stanów nadzwyczajnych zasady działania organów władzy publicznej oraz zakres, w jakim mogą zostać ograniczone wolności i prawa człowieka i obywatela, określa ustawa. Zabronione jest ograniczenie wolności i praw człowieka i obywatela wyłącznie z powodu rasy, płci, języka, wyznania lub jego braku, pochodzenia społecznego, urodzenia oraz majątku.

Zgodnie z ustawą z 2002 roku podczas stanu wyjątkowego zawieszone jest prawo do zgromadzeń - z wyjątkiem obrzędów religijnych, a także do strajków i innych protestów. Okresowo zawieszone mogą zostać zajęcia w szkołach. W razie wprowadzenia stanu wyjątkowego, obywatele będą zobowiązani nosić przy sobie w miejscach publicznych dokumenty tożsamości.

W stanie wyjątkowym premier może także czasowo zawiesić działalność stowarzyszeń, związków zawodowych, partii i organizacji, których działalność „stanowi zagrożenie bezpieczeństwa państwa lub porządku publicznego”, wprowadzić reglamentację zaopatrzenia. Może też zostać wprowadzona cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu obejmująca materiały prasowe czy kontrola zawartości przesyłek.

W czasie stanu wyjątkowego Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, na wniosek Prezesa Rady Ministrów, może postanowić o użyciu oddziałów i pododdziałów Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej do przywrócenia normalnego funkcjonowania państwa, jeżeli dotychczas zastosowane siły i środki zostały wyczerpane.

O dramacie rozgrywającym się pod Usnarzem świat dowiedział się w połowie sierpnia. To wtedy Mirosław Miniszewski, mieszkający na Podlasiu autor książek i bloger, zamieścił zdjęcia z nocnego obozowiska oraz filmik, na którym wyraźnie było słychać płacz małego dziecka.

„W grupie są małe, płaczące dzieci, najmłodsze ma około roczku. Palą się ogniska. Słychać krzyki rozpaczy. Atmosfera przerażająca. Pogranicznicy karmią tych ludzi od kilku dni z własnych środków. Kupują pieluchy dla dzieci. Mają jednak rozkaz nie wpuszczać. Są mili i uprzejmi. Zero agresji” - pisał.

Jeszcze wówczas pogranicznicy rozmawiali z mediami. Nie ukrywali, że zwyczajnie, po ludzku jest im żal koczujących migrantów. W sklepach, m.in. w pobliskich Krynkach, kupowali im jedzenie. Płacili własnymi pieniędzmi.

- Dajemy im wodę, jedzenie. Nawet konserwy wieprzowe, których ze względów religijnych teoretycznie nie mogą jeść. Ale oni to wszystko zjadają, bo są wygłodniali. Mieli jakieś zapasy, ale one się przecież kiedyś skończą. Pomagamy im jak możemy. Trudno zresztą, żebyśmy byli zupełnie znieczuleni. Nawet wśród nazistów byli dobrzy ludzie, którzy pomagali Polakom. My też mamy serca - zapewniał pogranicznik, który prosił o zachowanie anonimowości.

Z czasem sytuacja jednak się zmieniła. Wraz z dziennikarzami, którzy niemal bez przerwy są obecni w Usnarzu, na granicy zaczęli pojawiać się politycy. Najwięcej zamieszania narobił poseł Koalicji Obywatelskiej Franciszek Sterczewski, który z wielką, niebieską torbą - wypełnioną rzeczami dla imigrantów - uciekał przed goniącymi go strażnikami granicznymi i policjantami. Z czasem tłumacze Fundacji Ocalenie zaczęli przekazywać coraz bardziej rozpaczliwe komunikaty, że imigranci nie mają, co jeść, że żywią się liśćmi, a pragnienie gaszą wodą z przepływającego obok strumyka. Napływały informacje, że Afgańczycy, którzy od ponad trzech tygodni siedzą na granicy, są przemoknięci, chorują, a jedna z pań, 53-latka, jest umierająca. Mimo tak dramatycznych apeli, strażnicy graniczni nie pozwolili medykom podejść do imigrantów.

Jednocześnie polska Straż Graniczna informowała, że Białorusini regularnie dokarmiają koczujących Afgańczyków. Zamieściła nawet filmiki, na których widać, jak migranci dostają chleb i jedzą gorący posiłek.

Mieszkańcy przygranicznych wsi mówią, że oczywiście szkoda im ludzi, którzy szukają lepszego życia, ale ich zdaniem, państwo powinno chronić granice tak, aby nawet mysz się nie prześlizgnęła.

- Granic należy pilnować, nie wpuszczać tych ludzi na teren Polski. Mogą zameldować się w punkcie granicznym, złożyć odpowiednie dokumenty i jeśli będą spełniać wymogi, zostać do nas legalnie wpuszczeni. Sprawa od strony prawnej jest czysta - mówi Romuald Szeremietiew. - Działanie polityków opozycji na granicy, przerzucanie tym ludziom jedzenia, śpiworów, niszczenie drutu, to wszystko podnosi tylko napięcie i daje nadzieje Łukaszence, że jego akcja ma sens - dodaje Romuald Szeremietiew.

Jego zdaniem, wprowadzenie przy granicy polsko-białoruskiej stanu wyjątkowego, to słuszna decyzja. Tym bardziej że Rosja i Białoruś planują przy niej ćwiczenia wojskowe pod hasłem obrony przed działaniami dywersyjnymi Polski, Litwy i Łotwy. Już 22 lipca do Brześcia dotarł pierwszy pociąg z wojskowymi z Rosji. Ministerstwo obrony w Moskwie zapowiadało, że ogółem w tegorocznych manewrach „Zapad 2021” udział weźmie około 200 tys. żołnierzy oraz 80 samolotów i śmigłowców. A jak pisze „Dziennik Gazeta Prawna” podczas tych manewrów oddziały białoruskie mogą wtargnąć na kilka kilometrów w głąb Litwy.

„Z każdą odsłoną Zapadu wiąże się wojna propagandowa i próba straszenia Sojuszu. Zdajemy sobie z tego sprawę. W tym roku poważnie pod uwagę bierzemy również wariant testowania NATO przez Rosję za pośrednictwem Alaksandra Łukaszenki” - uważają źródła „DGP”.

- Po wprowadzeniu stanu wyjątkowego będzie lepsza kontrola nad tym terenem. Łukaszenko już wie, że nikogo przez naszą granicę nie przepchnie. Taka informacja poszła już zresztą na Bliski Wschód, ponoć ludzie oddają bilety lotnicze. Unia Europejska też popiera nasze decyzje - uważa Romuald Szeremietiew.

Innego zdania jest Marek Biernacki, polityk Koalicji Polskiej, były szef MSWiA.

- Czemu ma niby służyć wprowadzenie stanu wyjątkowego? To pomysł polityczny, on nie doprowadzi do lepszego zabezpieczenia naszych granic. Konflikt, czy wojnę hybrydową można zwyciężyć tylko poprzez prawdę, dziennikarze powinni móc obserwować, co dzieje się na miejscu. Oczywiście, że nie chodzi o tych ludzi koczujących na granicy, to prowokacja Łukaszenki, kolejna zresztą. Ale polski premier nie może sprowadzać się do poziomu Białorusi, tym ludziom powinna być zaoferowana jakaś pomoc humanitarna - uważa Marek Biernacki. - Granic trzeba strzec, to jasne. Ale kryzys uchodźczy to problem całego świata, także, a może głównie, Europy. Obozy uchodźców są przepełnione, ludzie próbują dostać się do lepszego świata na różne sposoby. Brakuje poważniej debaty na ten temat, nie tylko w Polsce, ale w Europie właśnie - dodaje Marek Biernacki.

Póki co, przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel oskarżył władze białoruskie o wykorzystywanie nielegalnej migracji do wywierania wpływu na Unię Europejską oraz Litwę. Z kolei rzecznik Komisji Europejskiej Christian Wigand oświadczył, że KE nie może zaakceptować „jakichkolwiek prób podżegania lub przyzwolenia na nielegalną migrację do Unii Europejskiej przez państwa trzecie”, podkreślił też, że Komisja ściśle współpracuje z polskimi władzami, „aby wspierać je w skutecznym zarządzaniu granicami na granicy zewnętrznej, zgodnie z prawem UE, z pełnym poszanowaniem podstawowych praw człowieka i zapewnieniem skutecznego dostępu do procedury azylowej”.

Specjalne oświadczenie wydała też Komisarz Rady Europy ds. praw człowieka Duna Mijatović. Stanowczo potępiła w nim zjawisko skłaniania ludzi do przekraczania granicy przez Białoruś. Odnosząc się do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej zaznaczyła jednak, że „Polska nie może pozwolić, by ofiarą padli niewinni i bezbronni ludzie”, a „cofanie ludzi z powrotem na granicę, odmawianie im dostępu do sprawiedliwych procedur azylowych lub pozostawianie ich w sytuacji zagrożenia humanitarnego nie może być reakcją państwa członkowskiego Rady Europy, związanego Europejską Konwencją Praw Człowieka, konwencją dotyczącą statusu uchodźców i innymi międzynarodowymi instrumentami praw człowieka”.

Zwracają na to uwagę politycy opozycji, którzy krytykują także pomysł wprowadzenia stanu wyjątkowego w pasie przygranicznym.

- Kiedy tysiące ludzi dziennie chorowało na covid, setki umierały, w szpitalach brakowało miejsc jakoś nie wprowadzili stanu wyjątkowego. Dlatego dzisiaj nie rozumiem tej decyzji - mówi nam w wywiadzie Władysław Kosiniak-Kamysz, lider ludowców.

Opozycja podnosi też, że z powodu kryzysu na wschodniej granicy nie zwołano Rady Bezpieczeństwa Narodowego, nie poproszono o pomoc FRONTEX-u, Tomasz Siemoniak, były szef MON, polityk Platformy Obywatelskiej wprost nazwał wprowadzenie stanu wyjątkowego „działaniem polityczno-propagandowym i próbą zaostrzenia debaty publicznej”.

Większość mieszkańców przygranicznych wsi odetchnęła jednak z ulgą. Nikt nie ma tu wątpliwości, że grupka uwięzionych pod Usnarzem imigrantów to część wojny hybrydowej z Białorusią. A „cyrk”, jak określają koczowisko, skończy się wraz z wprowadzeniem stanu wyjątkowego.

- Wszyscy to rozgrywają po swojemu. Media podgrzewają atmosferę, posłowie zbijają na tym swój polityczny kapitał, opozycja bije w rząd i mundurowych, a nawet rządzącym jest to na rękę, bo przykrywa ich grzeszki, w tym np. szalejące podwyżki. Jak strefa przy granicy zostanie zamknięta, to temat zostanie wyciszony i jestem pewny, że po tym „cyrku” nie zostanie nawet ślad. Im szybciej, tym lepiej - mówi stanowczo młody mieszkaniec Usnarza Górne. A inny dodaje: - Wszyscy martwią się tymi trzydziestoma osobami. Pilnuje ich wojsko, policja, nie pozwalają im wejść do Polski. A tymczasem nasze granice nielegalnie przekraczają setki innych imigrantów. Ale nimi już nikt się nie przejmuje.

W sierpniu Straż Graniczna odnotowała 3,5 tysiąca prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej. Ponad 2,5 tysiąca prób zostało udaremnionych. Zatrzymano prawie 1000 nielegalnych imigrantów. Rok temu w sierpniu nie było żadnej próby przekroczenia tej granicy.

Współpraca: Martyna Tochwin,
Aleksandra Kiełczykowska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maturzyści zakończyli rok szkolny. Czekają na nich egzaminy maturalne

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

p
paco
Czemu jeszcze nie powstał ten mur, o który kiedyś Ociepa wspominał?! Myślę, że gdyby już był, to by do takich prób nie dochodziło!
Wróć na i.pl Portal i.pl