Do łódzkiej fundacji Dominik zgłosili się rodzice dwudziestokilkuletniej dziewczyny. Wrażliwa, dobrze zapowiadająca się artystka dostawała ayahuascę (czyt. ajałaskę) od szamana z Warszawy.
- Po pewnym czasie dziewczyna rzuciła pracę, zaniedbała mieszkanie. Uzależniła się psychicznie od szamana, który dawał jej zioła - wylicza ojciec Krzysztof Pałys, dominikanin, pracujący w fundacji.
Ten przypadek nie jest odosobniony. - W ciągu ostatniego pół roku mieliśmy trzy takie zgłoszenia. To bardzo dużo - mówi ojciec Pałys.
Co to jest ayahuasca? To rozszerzający świadomość napój, stosowany od wieków przez Indian z Amazonii. Ma wprowadzać w trans, łączący z duchami przodków i dawać wizje. Wywar jest mieszanką trzech ziół. Dwa z nich są w Polsce nielegalne.
W Łodzi prowadzone są rytuały picia ayahuasci. Termin i miejsce spożycia naparu rozsyłane są mejlowo wśród zaufanych osób, interesujących się szamanizmem. Narkotyk kupuje się też w internecie.
Ayahuascę zna Mirko Fernandez Sanchez, Peruwiańczyk z Łodzi, lider zespołu Kurakas. - Indianie żyjący w Amazonii nauczyli się wykorzystywać właściwości różnych tamtejszych roślin - wyjaśnia. - Ayahuasca pomaga zajrzeć w głąb siebie. Jest jednak bardzo niebezpieczna. Nie powinny go zażywać osoby nieletnie.
Zakonnicy powiadomili Monar. Ale do łódzkich poradni pacjenci z problemami po ayahuasce jeszcze nie trafili.
- Mieliśmy raz pacjenta, który najadł się pejotlu (substancji halucynogennej) - przyznaje Jakub Rychter, psycholog z Wojewódzkiego Ośrodka Leczenia Uzależnień. - Środki halucynogenne nie uzależniają, ale pod wpływem wizji można zrobić sobie krzywdę, np. wyskoczyć przez okno. Czasem urojenia nie ustępują. Już po jednym razie mogą pojawić się zaburzenia psychiczne, czasem konieczna jest hospitalizacja.