Tatry. To była jedna z najtrudniejszych akcji TOPR-u

Łukasz Bobek
Łukasz Bobek
To była jednak z najtrudniejszych akcji Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w ciągu ostatnich lat. W nocy z 30 na 31 grudnia przez 13 godzin, na wysokości 2100 metrów i przy kilkunastostopniowym mrozie ratowali ok. 40-letniego turystę ze Śląska, który wisiał nieprzytomny na linie nad przepaścią.

CZYTAJ TEŻ: Wypadki w Tatrach. Środa była najtragiczniejszym dniem tej zimy w górach

Środa, godz. 17.30 - wezwanie
Do centrali TOPR dociera dramatyczne zgłoszenie. - To telefon od jednego z trójki turystów, którzy schodzili z rejonu Przełęczy pod Chłopkiem. Wszyscy spadli na stronę kotła Kazalnicy. Ale jakoś tak szczęśliwie spadli, że nie polecieli wszyscy w przepaść, ale zatrzymali się na mały wystającym kamieniu – mówi Edward Lichota, ratownik TOPR.

Mężczyźni byli związani liną. Gdy jeden z nich się poślizgnął, pociągnął za sobą pozostałych. Gdy spadli, jeden z nich zawisł na linie, która zahaczyła o wystający kamień. Dwóch pozostałych zatrzymało się po drugiej stronie kamienia tak, że obaj trzymali na linie wiszącego kolegę.

Rusza akcja ratunkowa
Na miejsce natychmiast rusza dwóch ratowników ze schroniska w Morskim Oku. Z kolei z centrali TOPR w Zakopanem wyjeżdżają dwa samochody z kolejnymi 15 ratownikami. Ratownicy z Morskiego Oka jako pierwsi docierają do poszkodowanych. - Pomogli oswobodzić się dwóm turystom z lin i przejęli ciężar zawieszonego wędrowca. W międzyczasie dotarła do nich 15-osobowa grupa ratowników – mówi Macie Pawlikowski, który w nocy pełnił dyżur w centrali TOPR.

Dwóch turystów, którzy zostali oswobodzeni z lin, są w na tyle dobrym stanie, że przy pomocy ratowników schodzą do schroniska w Morskim Oku.

Z kolei do wiszącego turysty docierają ratownicy medyczny TOPR-u.

Wędrowiec żyje. - Porusza się, ale jest nieprzytomny – mówi Edward Lichota.

Wisi głową w dół, trzymany za uprząż, która z pasa zjechała mu do stóp. Z mężczyzną nie ma kontaktu, jest mocno wychłodzony. Zaczyna się walka z czasem.

Ratownicy muszą zapakować poszkodowanego do noszy, a potem w jakiś sposób spuścić do podstawy Kazalnicy, żeby następnie rozpocząć transport do szpitala. - Teren bardzo trudny, stromy. Bardzo trudno się tam stoi. Musieliśmy więc z Kazalnicy zjechać na linie ok. 60 metrów do poszkodowanego, a następnie spuścić go do podstawy ściany – mówi Edward Lichota.

W międzyczasie okazuje się, że serce turysty zatrzymuje się. Rusza akcja reanimacyjna, która będzie prowadzona przez kolejne pięć godzin.

W międzyczasie z krakowskiego Centrum Leczenia Hipotermii Głębokiej dociera do Zakopanego grupa lekarzy ze specjalistycznym sprzętem do pozaustrojowego ogrzewania organizmu. Czekają tylko, by przejąć pacjenta.

Pomagają Słowacy
W trakcie ściągania poszkodowanego ze ściany Kazalnicy, ratownikom udaje się wypatrzyć słowacki śmigłowiec, który w Tatrach słowackich szuka zaginionego. Proszą więc ich o pomoc. Słowacka maszyny, która może latać w nocy, zabiera rannego do szpitala w Zakopanem.

- Ranny trafił do nas o 4 rano. Temperatura jego ciała wynosiła wtedy 15,2 stopnia Celsjusza. Został od razu podłączony do specjalistycznego sprzętu do ogrzewania ciała – mówi Małgorzata Czaplińska, wicedyrektor ds. medycznych zakopiańskiego szpitala.

Jednak pomimo ogrzania ciała, serce mężczyzny nie rusza. O godz. 7 rano lekarze stwierdzają zgon.

- Podejrzewamy, że stało się tak na skutek towarzyszących urazów, jakich turysta nabawił się w czasie upadku – mówi Sylweriusz Kosiński, lekarz i ratownik TOPR, który brał udział w akcji ratunkowej. Na koniec dodaje, że była to jednak z bardziej złożonych i skomplikowanych akcji górskich w jakich brał udział.

Wypadki w Tatrach. TPN ostrzega turystów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Tatry. To była jedna z najtrudniejszych akcji TOPR-u - Gazeta Krakowska

Komentarze 9

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

R
Rebel
Ryzykowali własnym życiem, prowadzili akcję w skrajnie trudnych warunkach.
Ale cudotwórcami nie są (jeszcze). Tu zadziałało kilka czynników, obrażenia które powstały w wyniku upadku i zawiśnięcia na linie (skoro uprząż trzymała go za stopy, był nieprzytomny - to raczej wisiał w pozycji pionowej, nie wiadomo czy nie obijając się o skałę). Do tego dochodzi skrajne wychłodzenie ZANIM ratownicy do niego dotarli.
I w rezultacie zatrzymanie akcji serca.
W momencie kiedy już dotarli, to jedną z pierwszych czynności - to podtrzymanie temperatury ciała (m.in. folia NRC, ale nie tylko), ale bez specjalistycznego sprzetu (który przyjechał z Krakowa) nie ma szans na PODNIESIENIE temperatury ciała - to już musi być zrobione w szpitalu - przy użyciu odpowiedniego sprzętu (ew. w niewielkim stopniu - w odpowiednio wyposażonej karetce).
P
POcjENT
A RATUJOM CZECH I SŁOWACKIE HELIKOPTERY BO POLACTFO PIEPSZY I WOLI ZABIĆ Z LITOŚĆI POLACKICH SZLACHTY SSZlachTOWANIO CIYNEGO LUTU JACKOBA SZELI.A RADOŚĆ POLACKO W CUDZY KRZIWDZIE ŚMIERCI I CHOROBIE =POgaRDA =BUK POLACKI ŚFIŃTO MAMONNA.
r
ralista
Jak ratowany umiera to chyba nie jest to czas żeby wychwalać pod niebo ratowników.
v
vika
Mam najwyższy szacunek dla ich trudnej pracy. Dużo chodzę po Tatrach i bardzo uważam, żeby Im jej nie przysporzyć.
Z rozliczenia PIT tego roku też dostaną ode mnie - jak zwykle od lat - 1 % podatku.
Oby w Nowym Roku nie musieli narażać życia tak często .
X
Xyz
Pacjęt? Serio?
P
Pengos
Tutaj raczej miał miejsce nieszczęśliwy wypadek, ta trójka raczej była dobrze wyposażona i przygotowana - raczej przeciętny górołaz nie chodzi spięty liną i w uprzęży... Każdemu może się powinąć noga (tu nawet dosłownie). Ale fakt, że w ostatnich dniach to jakieś wariactwo - dzień w dzień słychać o ofiarach a ludzie nadal idą...
G
Grześ
Ratownic ryzykują własne zycie dla takich bez mózgów. Powinny byc najładane kary za takie cos i to w tysiącach. A jesli pacjęt nie przezyje to jego rodzina powinna płacic za to!! A nie z naszych pięnięszy!
M
Mini
Wszyscy Toprowcy ryzykowali życie w tych warunkach. Szacunek za służbę na najwyższym mozliwym poziomie. RIP dla zmarłego [*]
G
Gość
Najwyższy szacunek dla ratowników.
Wróć na i.pl Portal i.pl