W minioną niedzielę, późnym wieczorem, zanim położyła się spać, wyszła do ogrodu. Wokół było cicho i spokojnie. Stado, które wypasa się na pięciu hektarach ziemi od domu w kierunku lasu i zbocza góry Kiczera było spokojne. Nic nie wskazywało na kłopoty i ogromne straty, które poniosła.
- Wilki musiały zaatakować nad ranem. Cały teren jest szczelnie ogrodzony siatką leśną, a mimo to znalazły miejsce, w którym podkopały ziemię i prześliznęły się do ogrodzenia. Do tej pory zwierzęta były bezpieczne. Teraz już wiem, że przed wilkami schronienia nie ma - tłumaczy gospodyni.
Drapieżniki nie odpuściły, w nocy z wtorku na środę podeszły do gospodarstwa raz jeszcze. Zagryzły trzy owce, a po dwóch jagniętach nie zostało nawet śladu.
Wadery uczyły, jak polować
Dopiero rano zauważyła, że stado jest niekompletne, w oddali zobaczyła martwe sztuki. Wataha, która za cel wybrała sobie stado owiec kameruńskich, najpewniej urządziła sobie polowanie szkoleniowe.
- Lato to czas, kiedy wadery, czyli wilcze matki wychowują swoje szczenięta. Jednym z jego elementów są pokazowe polowania. O ile jelenie i sarny nie są łatwym łupem szczególnie dla młodych wilków, to ze zwierzętami hodowlanymi świetnie radzą sobie nawet niedoświadczone osobniki. Najpewniej tak było i w tym przypadku - tłumaczy Konrad Barczyk, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Gorlice.
W Łosiu gospodarze stracili 14 zakoconych owiec, dwa tryki i pięć jagniąt, w sumie zwierzęta warte były ok. 10000 złotych.
- Wiem, że wilk jest pod ochroną, ale z roku na rok robi się coraz groźniej. Wilki podchodzą coraz bliżej zabudowań - zauważa Barbara Smoła.
Wilki nie boją sie ludzi
Nadleśniczy Barczyk potwierdza, że jeszcze kilkanaście lat temu wilk był zwierzęciem bardzo skrytym, ostrożnym i unikającym zbliżania się do domostw i kontaktów z człowiekiem.
- Teraz słyszy się, że wilk był widziany w Szymbarku, Ropicy, Sękowej. To efekt objęcia tego drapieżnika całkowitą ochroną i wyłączenia go z polowań. Stare osobniki, pamiętające jeszcze czas, gdy człowiek je przeganiał i do nich strzelał - wymarły, młode nie czują zagrożenia ze strony ludzi, a tym samym nie mają przed nim respektu. Dlatego schodzą z lasu coraz bliżej domów - tłumaczy nadleśniczy.
Te obserwacje świetnie potwierdzają się w gospodarstwie Pawła Wasylczaka w Owczarach, który hoduje 1000 owiec czarnogłówek. - Stado wypasa się na nieogrodzonym terenie pod nadzorem pasterza i psów, a i tak zdarza się, że wilki w biały dzień uprowadzą sztukę czy dwie. Takim sytuacjom trudno zaradzić, szczególnie jesienią, gdy drapieżniki futrują się przed zimą i atakują ze wzmożoną siłą - mówi hodowca.
Wypas kilkuset owiec co roku w Gorlickiem prowadzi Józef Klimowski, baca z Podhala. W tym roku w Czarnem stracił już ponad 20 sztuk. - W nocy kłopotu nie ma, bo stado jest w zagrodzie, której strzegą psy i elektryczny pastuch. Ale w dzień, nawet pod opieką juhasów potrafią porwać sztukę czy dwie. Zdarzyło się, że wilk podszedł do bacówki i zagryzł uwiązaną na łańcuchu owcę – tłumaczy Klimowski.
Trzy watahy, 20 wilków
Konrad Barczyk mówi, że na terenie Gorlickiego - czyli obydwu funkcjonujących tutaj nadleśnictw - są dwie, może trzy watahy, w każdej po pięć, siedem, ale maksymalnie do dziewięciu osobników. W sumie to około 20 wilków.
- To zwierzęta terytorialne. Gdy ich przybywa, bo prostu zasiedlają kolejne tereny. Jeszcze kilkanaście lat temu żyły tylko w Karpatach i na tzw. ścianie wschodniej naszego kraju. Potem zaczęły się dynamicznie rozprzestrzeniać, najpierw na wschód od Wisły. Teraz bytują już na terenie całego kraju – tłumaczy.
- Spotkanie z wilkiem w lesie. Jak należy się zachować? Sprawdź kilka wskazówek
- Wilki zaatakowały. W nocy zagryzły we wsi psy. Drastyczne zdjęcia
- Atak wilków pod Gorlicami! [DRASTYCZNE ZDJĘCIA]
- Gorlickie. Kolejny atak wilków
- Wilk zagryzł psa uwiązanego przy budzie
- Młody biolog z Magurskiego Parku Narodowego pokochał wilcze życie
