Austin, USA
Ostatni kryzys finansowy to tak naprawdę kryzys polityczny. Jest on efektem braku globalnej wiarygodności władz - uważa George Friedman, dyrektor ośrodka analitycznego Stratfor.
Friedman, autor głośnej książki ''Następne sto lat. Prognoza na XXI wiek'', w swej najnowszej analizie skupił się na przyczynach ostatniego załamania gospodarczego na świecie. Jednak - szukając jego przyczyn -nie skupia się tylko i wyłącznie na świecie wielkiej finansjery. Na problem spojrzał szerzej, wychodząc z założenia, że nie można instytucji finansowych rozdzielać od innych. ''System ekonomiczny to tylko podsystem szerszego systemu politycznego. Bowiem, myśląc o państwie, trzeba pamiętać, że jego fundament tworzą trzy systemy: polityczny, gospodarczy oraz militarny'' - podkreślał.
Jednak definiując podstawowe trzy systemy tworzące fundament państwa, podkreśla, że nadrzędną rolę pełni w nim system polityczny, którego zadaniem jest wyznaczanie ram, w jakich działają pozostałe. Ta zasada obowiązuje przede wszystkim system finansowy. Oczywiście, taki układ nie zakłada ścisłej kontroli. System ekonomiczny jest w dużej mierze autonomiczny, wpływ na niego mają głównie siły rynkowe. Wtym sensie politycy nie są w stanie dopilnować, by nie doszło do kryzysu finansowego.
Ale ich obowiązkiem jest dopilnować, by równomiernie rozkładały się jego konsekwencje. Tymczasem w tym wypadku tak się nie stało. Ucierpiało wielu drobnych inwestorów trzymających oszczędności na giełdzie, natomiast konsekwencje nie dosięgły najważniejszych dyrektorów banków, które do tego kryzysu doprowadziły. ''Bank Goldman Sachs zyskał na kryzysie, który zdewastował finanse kraju, a kierownictwo Lehman Brothers wyszło całkiem nieźle na bankructwie ich banku. Takie sytuacje rodzą kryzys zaufania'' - pisze Friedman.
Estonia cieszy się, że jest członkiem Unii Europejskiej, bo dzięki temu uniknęła poważnego kryzysu. Ale Litwa ciągle nie umie się rozliczyć z przeszłością i Holokaustem
Według niego za ten kryzys zaufania odpowiadają właśnie politycy - gdyż ich obowiązkiem jest zadbać o to, by błędy popełnione przez bankierów nie uszły im na sucho. Tymczasem politycy z tym sobie nie poradzili, zarówno w USA, jak i w Unii Europejskiej. Za oceanem jednak przyniosło to kryzys w stosunkach między systemami finansowym a politycznym. Natomiast w UE wystąpił kryzys podwójny. Pierwszy - między politykami a finansistami. Nie był on tak silny jak w Ameryce. Groźniejszy natomiast był drugi - między elitami politycznymi a wyborcami. Odpryskiem tego jest sytuacja w Grecji, ale także w innych państwach wzrosła nieufność do polityków, którzy nie sprawiają wrażenia, jakby panowali nad sytuacją.
Friedman zauważa, że odbija się to przede wszystkim na opiniach o Unii, którą coraz częściej uważa się za problem, a nie rozwiązanie. Dlatego politycy muszą szybko szukać wyjścia z sytuacji. "Bo inaczej może dojść do delegitymizacji rządzącego reżimu. Wnajbardziej radykalnej formie dochodzi do tego przy użyciu trzeciego systemu: militarnego. Choć na razie w żadnym przypadku takie rozwiązanie nie wchodzi w grę" -zaznacza szef ośrodka Stratfor.
Tallin, Estonia
Dla Friedmana Unia Europejska jawi się jako organizacja pogrążona w kryzysie. Dla Marta Laara to święcąca sukcesy Wspólnota, która musi uporać się z przejściowymi kłopotami.
Laar to przywódca partii Isamaa ja Res Publica Liit (Związek Ojczyźniany i Res Publica), a w przeszłości dwukrotny premier Estonii. Wartykule napisanym dla tygodnika ''Europe's World'' podjął się oceny rozszerzenia Unii w 2004 r. I nie ma wątpliwości, że ten ruch wszystkim się opłacił. Pod każdym względem. Dzięki niemu w nowych krajach członkowskich umocniła się demokracja, ale także poprawiła jakość szkół i opieki zdrowotnej. Umocniły one także swoje gospodarki. Według szacunków Banku Światowego PKB per capita państw Europy Środkowej podwoiło się. Cały postęp najlepiej zresztą widać, gdy porówna się jakość państw, które kiedyś były w jednym obozie komunistycznym. Wtych, które do tej pory nie weszły do Unii, żyje się dużo gorzej - podkreśla były premier.
Jednocześnie Laar zaznacza, że często słychać głosy, jakoby rozszerzenie z 2004 r. stało się przyczyną wielkiego kryzysu finansowego, który dopadł Europę cztery lata później. Ale, dodaje natychmiast, podobne problemy pojawiły się w latach 30. XX wieku. Ówczesny kryzys niemal doprowadził do upadku państwa Europy Środkowej, a także stał się przyczyną wybuchu IIwojny światowej. Teraz udało się uniknąć takich problemów. AUnia Europejska jest jedyną na świecie organizacją, w której tak blisko ze sobą współdziała tyle różnych państw. Aprzecież właśnie ta różnorodność jest europejskim marzeniem. ''Marzeniem, o które warto walczyć'' - uważa Laar.
Jerozolima, Izrael
Litwini wydają miliony euro, by ukryć prawdę o tym, że pomagali w Holokauście i nie ścigają tych, którzy brali w nim udział -oskarża Efraim Zuroff na łamach ''Jerusalem Post''.
Zuroff jest dyrektorem Centrum Szymona Wiesenthala, które zajmuje się m.in. poszukiwaniem winnych zbrodni Holokaustu. Wswoim artykule skomentował on wizytę w Wilnie Hannah Rosenthal, właśnie co mianowanego specjalnego wysłannika USA ds. walki z antysemityzmem. Rosenthal podczas wizyty na Litwie pochwaliła ten kraj za bardzo aktywną walkę z antysemityzmem, a także przyznała mu grant w wysokości 64 tys. euro na edukację o Holokauście.
Tymczasem, jak zauważa Zuroff, w ubiegłym miesiącu przez ulicę Wilna przeszła demonstracja ugrupowania neofaszystowskiego. Litwa też nigdy nie podjęła prawdziwego wysiłku, by rozliczyć się z wojenną przeszłością. Przed IIwojną światową na jej terenie żyło 220 tys. Żydów - i 212 tys. zginęło podczas niej. ''Doszło do tego, gdyż lokalna ludność bardzo mocno zaangażowała się w pomoc nazistom'' - podkreśla Zuroff, dodając, że właściwie nigdy Wilno nie spróbowało nawet rozliczyć się z tych zbrodni czy ukarać winnych.
Szef Centrum Szymona Wiesenthala miał nadzieję, że wizyta Rosenthal w Wilnie ułatwi ten proces - ale tak się nie stało. ''Po USA, które mają tak wysoką świadomość Holokaustu, można było się spodziewać innego zachowania. Zamiast dotować naukę dzieci w szkołach na temat tej zbrodni, Waszyngton powinien przypilnować, by uczniowie dowiedzieli się trudnej i bolesnej prawdy o przeszłości'' - kończy swój artykuł Zuroff.