Na czym polega praca ''opiekuna''?
Gdy w piątkowe popołudnie w Gevrey-Chambertin zawodnicy przekraczali metę "czasówki" część z nich musiała wstrzymać się z udaniem się pod prysznic. Dotyczyło to kolarzy wyznaczonych do kontroli antydopingowej przebiegającej z zastosowaniem ściśle określonych procedur, ale prowadzonej - co podkreślają kontrolerzy - "w ich interesie".
Dyskretny, ale bardzo czujny "opiekun" czeka na wybranych zawodników, aby ich ostrzec: zanim wsiądą do autobusu, muszą minąć ciężarówkę Międzynarodowej Agencji Testowania (ITA). Słoweniec Jan Tratnik, który jest jednym z kolarzy wyznaczonych do testu po tym siódmym etapie, dyskretnie kierowany jest w stronę strefy kontrolnej. Nie zsiadając z roweru i po wypiciu napoju podczas rozmowy z mediami i personelem Visma-Lease a Bike, zespół Tratnika kieruje go w stronę busa, a tuż za nim podąża Patrick Aranaz.
Podobieństwo z urzędnikiem notarialnym?
Opiekun z ITA czuwa nad tym, aby w momencie testu nie popełniono żadnych nieprawidłowości i dlatego nie spuszcza zawodnika ani o krok. Tratnik odkłada rower, którym szybko zajmują się inni agenci UCI, odpowiedzialni za sprawdzenie jego zgodności z przepisami i wita się z kontrolerem Patrickiem Burguetem.
– Rola kontrolera jest podobna do urzędnika notarialnego, ja tylko rejestruję procedurę
– tłumaczy Belg, zwracając się do Słoweńca:
"Jan, jesteś gotowy czy nie?". "Na szczęście wcześniej nie sikałem" – żartuje kolarz.
– Żaden zawodnik nie jest losowany
– zapewnia Olivier Banuls, szef kontroli ITA, odrzucając ten stosowany wcześniej pomysł.
– Lider wyścigu i zwycięzca etapu są kontrolowani automatycznie, wszystkie inne osoby są ustalane na podstawie wyników i informacji pochodzących z naszego działu ,,dochodzenia"
– dodaje.
Długa procedura
Następnie badany kolarz wsiada do białej furgonetki zaparkowanej za podium, nieoznakowanej, aby nie przyciągać podejrzliwych spojrzeń.
Kontroler zadaje kolarzowi kilka pytań administracyjnych, ale pozwala mu wykonać wszystkie czynności niezbędne do przeprowadzenia testu. Biegacz otwiera zatem zapieczętowany kubek, a następnie udaje się oddać mocz w pomieszczeniu o ścianach pokrytych lustrami. Po umyciu rąk czystą wodą, wymagana jest przejrzystość zabiegu.
– Niektórzy nakładali sobie mydło na ręce, oddali na nie mocz, a mydło zneutralizowało EPO
– mówi kontroler, który pracuje w w tej roli od 30 lat.
– Przeszłość na nich ciąży, płacą za to cenę, ale wiedzą, że leży to w ich interesie
– wyjaśnia Patrick Burguet.
– Musimy kontynuować swoją pracę, gdybyśmy zmniejszyli presję, otworzylibyśmy drzwi do niekorzystnych wydarzeń
– uważa kontroler.
Po oddaniu moczu kontroler zaprasza badanego, aby przelał część płynu do jednej butelki, a następnie resztę przelał do drugiej.
Próbka A jest natychmiast analizowana w laboratorium w Lozannie, a próbka B, "najważniejsza", według Patricka Burgueta, jest przechowywana do ewentualnej drugiego badania w przypadku pozytywnego wyniku.
Wyjaśnienie rezultatu
– Wynik negatywny nie oznacza, że za pięć, sześć czy siedem lat nadal będzie ujemny
– mówi Olivier Banuls, dodając, że w 2024 r. zwiększono możliwości ITA w zakresie przechowywania próbek.
W ciągu pięciu do dziesięciu minut przeprowadzany jest test ośmiu zawodników "powiadomionych" podczas siódmego etapu. Stanowi to część 600 próbek krwi i moczu pobranych podczas dotychczasowych etapów, ale także w hotelach zespołów lub w autobusach w wiosce startowej.
Niemal codziennie kurier z laboratorium przyjeżdża, aby zabrać próbki do badania, którego wyniki znane są w 72 godziny.
W przypadku pozytywnego wyniku testu ITA przesyła szczegółowy raport do UCI, które "inicjuje procedurę w związku z potencjalnym naruszeniem przepisów antydopingowych" – informuje Olivier Banuls.
(PAP)
