Beata Korzeniowska, jej syn oraz mąż Jarosław, mieszkańcy Wysokiej k. Wadowic, w greckim kurorcie Mati spędzali wakacje, gdy wybuchł tam ogromny pożar. Przeżył tylko Jarosław.
W sobotę rodzina otrzymała akty zgonu, które umożliwiły transport ciał do kraju. Mąż i ojciec ofiar oraz jego brat, który towarzyszył mu w Atenach są już w Polsce.
Wczoraj w Krakowie odbyła się sekcja zwłok obojga, a w prokuraturze okręgowej przesłuchano pana Jarosława. Przypomnijmy, wadowicka prokuratura rejonowa wszczęła śledztwo w sprawie tragicznej śmierci matki i dziecka. Pod uwagę brany jest przepis kodeksu karnego, który mówi o nieumyślnym spowodowaniu śmierci. Grozić za to może od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności.
W tym tygodniu w parafialnym kościele w Wysokiej odbędą się uroczystości pogrzebowe, po których trumny zostaną przeniesione na miejscowy cmentarz komunalny.
Rodzina ofiar jest w żałobie. W poniedziałek Adrian, brat Jarosława, zamieścił na Facebooku jedno z ostatnich zdjęć, przytulonych mamy i chłopca, zrobione najprawdopodobniej przez Jarosława, gdy lecieli na wakacje samolotem.
Pod czarno-białą fotografią zamieścił też ostatnie słowa, które usłyszał od Beaty, gdy dodzwoniła się do niego z łódki dryfującej po wzburzonym morzu, kiedy uciekali przed ogniem: „Albo się zaczadzimy albo utoniemy! Módlcie się za nas”.
Pod tym postem od wczoraj już kilkaset osób, często nawet nieznajomych, złożyło kondolencje bliskim tragicznie zmarłych Polaków.
ZOBACZ KONIECZNIE:
WIDEO: UWAGA! TVN: Utonęli podczas akcji ewakuacyjnej w Grecji
Źródło: UWAGA! TVN