Tragiczny wypadek maturzystów w Siedliszczu koło Chełma. Mieszkańcy mają pretensje do burmistrza

Jolanta Masiewicz
Nie milkną echa tragicznego wypadku w miejscowości Siedliszcze w powiecie chełmskim. We wtorek doszło tam do czołowego zderzenia kurierskiego busa z bmw, którym podróżowała czwórka tegorocznych maturzystów. 19-letni kierowca zginął na miejscu. Część mieszkańców miejscowości uważa, że akcja ratunkowa nie przebiegała należycie. Winią za to... burmistrza.

Jeden z poszkodowanych był uwięziony w aucie. Ratownicy medyczni nie mogli wydostać go z pojazdu. Niezbędny był ciężki sprzęt. Państwowa Straż Pożarna w Chełmie wysłała na miejsce swoje jednostki, wcześniej zawiadomiła też miejscowych ochotników, którzy posiadają sprzęt do ratownictwa medycznego.

- Jednostka jednak nie mogła wyjechać, ponieważ jeden z pracowników gminy (nie pełnił czynności służbowych) zabrał jedyny sprawny pojazd z jednostki i pojechał nim do Lublina - czytamy w wiadomości przesłanej do naszej redakcji. Na jej końcu widnieje podpis „mieszkańcy Siedliszcza".

Autorzy listu twierdzą, że miejscowi strażacy nie mieli zatem sprzętu ani możliwości by w porę włączyć się do akcji ratunkowej.

- Na miejsce dojechali własnymi samochodami bez niezbędnego sprzętu ratowniczego. Chłopak zmarł w pojeździe zanim jednostki z Państwowej Straży Pożarnej z Chełma dotarły na miejsce wypadku - czytamy.

Rzecznik chełmskich strażaków przyznaje, że jego koledzy dotarli na miejsce wypadku w ciągu 21 minut od chwili zgłoszenia. Do pokonania mieli odległość 25 km. - Strażacy szybko rozcięli auto. Niestety, kierowca bmw już nie żył – mówi mł. bryg. Wojciech Chudoba, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej PSP w Chełmie.

Z wiadomości przesłanej do redakcji wynika, że nie była to pierwsza tego typu sytuacja w tej jednostce. - Było wiele zgłoszeń, w których jednostka OSP z Siedliszcza nie mogła uczestniczyć dlatego, że burmistrz zezwalał pracownikom gminy na zabieranie pojazdów OSP do czynności niezwiązanych z ratownictwem - czytamy.

O wyjaśnienie poprosiliśmy burmistrza Siedliszcza.

- Prawda jest taka, że tego dnia faktycznie jeden z samochodów będący na stanie OSP w Siedliszczu pojechał do Lublina ponieważ konieczna była naprawa motopompy. Natomiast drugi samochód jest w naprawie. Nikomu nie utrudniam życia, a tym bardziej strażakom, którzy działają w Stowarzyszeniu OSP, a list pewnie napisał sfrustrowany ochotnik, który nie otrzymał diety – komentuje Hieronim Zonik, burmistrz Siedliszcza.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wypadki

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość

wystarczy próg zwalniajacy.. od strony Siedliszcza. Tam kazdy rozpedza sie do setki, bo konczy sie teren zabudowany, a przed samym zakretem hamuja i dosc często słychać pisk opon.. bo nagle zdziwienie że zza krzakow i trawicy wylania sie ostry zakręt. juz nie wspominając ze jadąc od strony Siedliszcza nie ma odpowiedniego znaku informującego, ze cos takiego tam wgl jest? Ps. nie jeden tam juz siedział w rowie, wiec moze pora to ogarnąć by nie dopuścić wiecej do takich sytuacji?

G
Gość

"...list pewnie napisał sfrustrowany ochotnik, który nie otrzymał diety" na miejscu burmistrza nie zganiał bym tego na strażaków, bo oni raczej do OCHOTNICZEJ Straży nie zapisali się dla pieniędzy

G
Gość

Prawidlowo, sprzet strazacki jest dla strazakow, nie dla burmistrza.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl