Do wypadku doszło w piątek, 18 grudnia, ok. godziny 20.15 na terenie Zakładu Metalurgicznego w Rzeszowie.
- Mężczyzna pracujący w hali odlewni ogrzewał się stworzonym przez siebie piecykiem. W naczyniu ceramicznym podpalił używany na innym stanowisku alkohol, oczywiście skażony, nieprzeznaczony do konsumpcji. W pewnym momencie mężczyzna starał się dolać kolejną dawkę tego paliwa do ognia. Niestety, sam zajął się ogniem, czy na skutek tego, że coś mu się wylało, czy na skutek oparów, które się zapaliły. Na chwilę obecną nie jestem w stanie powiedzieć - opisuje Wojciech Przybyło, prokurator rejonowy w Prokuraturze Rejonowej dla miasta Rzeszowa.
Jak dodatkowo przekazuje prokurator, płonącego mężczyznę ugasili koledzy z hali. Niestety poparzenia okazały się zbyt poważne i rozległe. Objęły ok. 80 proc. powierzchni jego ciała. W poniedziałek w godzinach porannych poszkodowany mężczyzna zmarł w szpitalu. Był to 40-letni mieszkaniec powiatu rzeszowskiego.
- Zostało wszczęte śledztwo w kierunku naruszenia zasad BHP i doprowadzenia tym samym do nieumyślnego spowodowania śmierci. W środę była sekcja zwłok, która potwierdziła, że zgon nastąpił w wyniku tego zdarzenia. Czekamy na rekomendację z państwowej inspekcji pracy, część dokumentacji pracowniczej już uzyskaliśmy. Świadkowie są w większości przesłuchani - informuje prok. Przybyło.
Dodaje, że przedmiotem śledztwa jest to, czy ktoś z ramienia firmy mógł nie dopełnić swoich obowiązków, czego skutkiem było nieumyślne spowodowanie śmierci.
42-letni mężczyzna przygnieciony przez samochód w warsztacie...
ZOBACZ TEŻ: „Lekarz obejrzał ją przez drzwi i odesłał nas do domu”. 35-latka zmarła następnego dnia, sprawę bada prokuratura
