Mentzen na plusie, Hołownia na minusie. Wygrani i przegrani kampanii prezydenckiej

Dorota Kowalska
Adam Jankowski
Kampania prezydencka to dla niektórych gra o wszystko. Dla innych dobry czas, żeby pokazać się światu, zyskać trochę rozgłosu. Ta gra wciąż trwa, ale niektórzy już z niej odpadli. Co wcale nie musi oznaczać przegranej, bo zdążyli ugrać coś dla siebie, dla swoich partii, zainwestować w swoją polityczną przyszłość.

Spis treści

Druga tura wyborów za nieco ponad tydzień, ale dla wielu wyścig do Pałacu Prezydenckiego już się skończył. Co wcale nie znaczy, że jako kandydaci do urzędu prezydenta PR czegoś dla siebie nie ugrali, niektórym chodziło zresztą głównie o to, bo na zwycięstwo nie mieli najmniejszych szans.

Kto głosował na Brauna?

I tak, zaskoczeniem pierwszej tury był na pewno wynik Grzegorza Brauna, radykała i skandalisty. Lista jego występków jest długa: Braun zgasił w Sejmie świece chanukowe, zapalone z okazji żydowskiego Święta Świateł. Zrobił to przy użyciu gaśnicy. W Niemieckim Instytucie Historycznym w Warszawie przerwał wykład historyka prof. Jana Grabowskiego pt. „Polski (narastający) problem z historią Holokaustu”. Wyrwał mikrofon ze statywu, kilkukrotnie uderzył nim o pulpit, przewrócił głośnik i krzyczał „Dość tego!". Do dyrektora instytutu prof. Miloša Řezníka wykrzykiwał: „Won! Znikaj z Polski! Znikaj z Warszawy, prowokatorze”. W styczniu 2023 roku Braun wyniósł z sądu w Krakowie choinkę i wyrzucił ją do kosza na śmieci. Drzewko było udekorowane przez sędziów ze stowarzyszeń „Iustitia” i „Themis” bombkami we flagi polskie, ukraińskie, unijne oraz hasła wspierające sędziów i społeczność LGBT. Jego wystąpienia w europarlamencie przeszły do historii, dla wielu to osoba, która powinna zniknąć z życia publicznego.

Braun jest zwolennikiem całkowitego zakazu aborcji, mniejszość LGBT nazywa „tęczową rewolucją". Podczas debaty w Sejmie sugerował, że in vitro jest „rozwiązaniem z piekła rodem”. Mówił, że „normalny człowiek pragnie potomstwa”, ale są „niegodziwe sposoby czynienia zadość tej tęsknocie”. Unię Europejską nazywał „dziełem szatana” i „euro kołchozem”, mimo że sam jako europoseł zarabia w nim całkiem spore pieniądze. Uważa, że trzeba walczyć z „ukrainizacją Polski”. W czasie pandemii argumentował, że walczy z „segregacją sanitarną”, a kampanię szczepień nazywał „eksperymentem medycznym na ludziach”

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pojedynek na marsze. Trzaskowski kontra Nawrocki

Dalszy ciąg artykułu pod wideo ↓

Braunowi nikt w wyborach prezydenckich nie dawał najmniejszych szans, ale ten w pierwszej turze zdobył 6,38 procent poparcia, uplasował się tuż za podium wyprzedzając marszałka Sejmu Szymona Hołownię, Magdalenę Biejat, czy Adriana Zandberga. Szok? Tak, bo komentatorzy sceny politycznej raczej nie spodziewał się, że ktoś o tak antysemickich, antyunijnych, antyukraińskich poglądach zajmie dobre, czwarte miejsce. Na Brauna głosowali przede wszystkim czterdziesto i pięćdziesięciolatkowie. Czy znają jego poglądy? Trudno powiedzieć, ale należy zakładać, że znają, skoro wybrali właśnie jego z grupy trzynastu kandydatów. Braun na pewno jest wygranym tej kampanii, przez kilka dni było o nim głośniej niż o Trzaskowskim i Nawrockim, którzy zmierzą się w drugiej turze wyborów, a o to Braunowi chodziło.

Mentzen zaciera ręce

Jego jeszcze do niedawna partyjny kolega, Sławomir Mentzen też może zacierać ręce. Zrobił świetny wynik (14,8 procent poparcia), ale on tak naprawdę gra o swoją przyszłość i przyszłość Konfederacji. Na prezydenturę raczej nie liczył, za to na miejsce w przyszłym rządzie już tak. Konfederacja to dzisiaj trzecia siła polityczna i wybory prezydenckie tylko to potwierdziły. Bez niej, ciężko będzie po kolejnych wyborach parlamentarnych chwycić za ster władzy. Wydaje się też, że liderom Konfederacji chodzi o coś więcej, o rządu dusz na prawicy. To na nich głosują młodzi, nie na Prawo i Sprawiedliwość. Więc kto wie, może kiedyś w przyszłości. Póki co, Mentzen stawia się w roli tego, który rozdaje karty. Wiadomo, że Trzaskowski i Nawrocki walczą o jego elektorat, więc Mentzen zaprasza ich do siebie, chce przepytywać, podsuwa pod nos do podpisania deklarację. Tyle tylko, że jak pisze chociażby Grzegorz Siemionczyk na Money.pl ta deklaracja, to „pocałunek śmierci Mentzena”, bo blokowanie wszelkich podwyżek podatków i składek, do czego wzywa Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego lider Konfederacji, byłoby działaniem nieodpowiedzialnym, a przede wszystkim niezgodnym z prawem.

„Deklaracja Mentzena składa się niemal wyłącznie z haseł, których poparcie przez Trzaskowskiego bądź Nawrockiego byłoby właśnie potwierdzeniem, że nie nadają się na urząd prezydenta” – pisze Siemionczyk.

Cóż, Mentzen korzysta, bo to jego czas.

Podzielona Lewica

Co do Lewicy, tu chyba zyskali wszyscy i Magdalena Biejat i Adrian Zandberg i Joanna Senyszyn. Chociaż, paradoksalnie, ich procenty poparcia nie powalają, to taka Biejat pokazała się z dobrej strony: konsekwentna, kompetentna, błyskotliwa. Może się pochwalić najlepszym wynikiem wyborczym kobiety w historii, ale jak mówią eksperci - już poza wszystkim: nastrojami społecznymi, niezadowoleniem z rządów ekipy Tuska, widocznym na całym świecie skrętem w prawo - Polacy nie są gotowi na kobietę prezydenta. Nie tylko Polacy zresztą, Kamala Harris też polega w pojedynku z Donaldem Trumpem. Czy Biejat umocniła swoją pozycję? Na pewno tak. Mogła się podobać, a przede wszystkim dała się poznać wyborcom, bo wielu Polaków, którzy nie interesują się polityką, nie miało pojęcia o jej istnieniu.

Adrian Zandberg też może mieć powody do zadowolenia, to na niego, obok Sławomira Mentzena najchętniej głosują młodzi Polacy. Zrobił najlepszy wynik z polityków lewej strony sceny politycznej. I być może właśnie Partia Razem będzie kiedyś głównym przedstawiciele lewicy w polskim parlamencie. Tyle tylko, że z Zandbergiem sprawa jest trochę dziwna: zawsze świetnie wypada w kampaniach wyborczych, debatach, a potem znika. Czy teraz spróbuje bardziej zaistnieć miedzy kampaniami, czas pokaże.

Joanna Senyszyn też dała radę. Niektórzy twierdzą, że była tą, która obok Szymona Hołowni i Magdaleny Biejat, najlepiej wypadała w debatach. Pomijając fakt, że była do nich merytorycznie przygotowania, to wniosła do tej kampanii trochę kolorytu, uśmiechu i po prostu luzu. To pewnie kwestia charakteru, inteligencji i temperamentu, z drugiej strony - mogła sobie na luz pozwolić, nie walczyła o polityczne życie.

Hołownia przegrał wiele

Największym przegranym kampanii wydaję się być marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Piąty w stawce, a liczył zapewne na znacznie więcej.

Przy Wiejskiej pojawiły się nawet spekulacje, że zmęczony i sfrustrowany miał deklarować, że po słabym wyniku wyborczym odejdzie z polityki, w każdym razie taką informację mają kolportować politycy lewicy. Ci Trzeciej Drogi twardo zaprzeczają i sugerują, że znów zaczynają się wewnętrzne tarcia w koalicji, które mają doprowadzić do szybszego wypchnięcia Hołowni z gabinetu marszałka.

Jakby nie było, przed Hołownią przyszłość niepewna. Jeśli Trzaskowski wygra wybory prezydenckie, będzie mógł powalczyć o prezydenturę Warszawy, jeśli Trzaskowski przegra - takiej możliwości miał nie będzie. Według umowy koalicyjnej, w połowie kadencji w fotelu marszałka Sejmu ma go zastąpić Włodzimierz Czarzasty. Co mu zostaje? Niewiele. Już nie będzie konferencji prasowych dla mediów, prowadzenia obrad Sejmu, zagranicznych podróży, wszystkiego, co wiąże się z pełnieniem funkcji marszałka Sejmu. Jest też pytanie o przyszłość Polski 2050, a przynajmniej tego, co z niej zostało. Dzisiaj rozpoznawalnych dla wyborców polityków tego ugrupowania można by pewnie policzyć na palcach jednej ręki, o strukturach partii też wiadomo niewiele.

Przed nami II tura wyborów

Co do dwóch głównych kandydatów: Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego, odpowiedź na pytanie o to, czy są przegranymi czy wygranymi tych wyborów byłaby przedwczesna. Przed nimi druga tura.

Na pewno Karol Nawrocki zrobił oszałamiającą karierę: z szeregowego historyka został dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej, potem IPN-u, teraz reprezentuje największą partią opozycyjną w walce o Pałac Prezydencki. Stał się rozpoznawalny, ma swoich zwolenników, może zostać prezydentem RP. Tyle tylko, że na jaw wychodzą przeróżne historie z jego przeszłości: dziwne powiązania, decyzje, znajomości. Jeśli zostanie prezydentem, pewnie mu nie zaszkodzą. Nic z tymi informacjami nie będzie można zrobić. Jeśli jednak przegra drugą turę wyborów, ta przeszłość może się za nim ciągnąć, być może przeszkadzać, bo będą o niej wiedzieć wszyscy.

Trzaskowski, jak wiemy, gra o wszystko. Dla siebie i koalicji rządzącej. Jeśli wygra wybory, nic nie będzie się liczyć, nawet potknięcia jego i sztabu, który za nim stoi.

Są też osoby, które trudno klasyfikować w tabelce: przegrany, wygrany. Albo nie było ich widać w kampanii, albo ciężko dzisiaj stawiać jasne diagnozy. Chociażby taki Krzysztof Stanowski, dziennikarz - on do tych pierwszych nie należy, był jednym z tych, o których się mówiło. Podczas debat atakował chociażby telewizje publiczną, punktował Rafała Trzaskowskiego. Tyle tylko, że dziennikarze Onetu ujawnili, ile zarobił w TVP Jacka Kurskiego. Dorota Wysocka-Schenpf, z którą starł się podczas jednej z debat, po tekście portalu nazwała go „arcykapłanem mamony”. Więc pewnie Stanowski będzie miał dalej rzeszę swoich fanów, ale dla tych, którzy go wcześniej nie znali, może tym „arcykapłanem mamony” pozostać. A inni? Taki chociażby Artur Bartoszewicz, Maciej Maciak, Marek Woch. Oni wrócą do swoich domów, pracy, a Polacy szybko o nich zapomną.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

"Świątek nie musi być lwem. Wystarczy, że będzie lisem. Rola Abramowicz jest szersza"

TYLKO U NAS
"Świątek nie musi być lwem. Wystarczy, że będzie lisem. Rola Abramowicz jest szersza"

Wielka wymiana jeńców wojennych między Ukrainą i Rosją

AKTUALIZACJA
Wielka wymiana jeńców wojennych między Ukrainą i Rosją

Wróć na i.pl Portal i.pl