Pani Czesława miała 78 lat. Jeden ze świadków, który widział całe zdarzenie, opowiadał potem policji o starszej utykającej kobiecie. Widział ją na torowisku tramwajowym w miejscu, w którym nie ma przejścia dla pieszych. Wyszła zza autobusu 126 jadącego z centrum i weszła wprost pod ruszający z przystanku tramwaj. Wywróciła się na bok i została wciągnięta pod pojazd. Ciągnął ją aż do przystanku Pereca. W efekcie ciało kobiety zostało rozerwane. Policjanci zastali na miejscu makabryczne widoki. Tułów i nogi ofiary były rozrzucone po całej długości torowiska.
Ale motorniczy dopiero kilka przystanków dalej zorientował się, że doszło do wypadku. Dyżurny ruchu kazał mu sprawdzić podwozie z przodu. Dostrzegł tam ślady krwi. Przerwał jazdę, wysadził pasażerów i pojechał do zajezdni.
W czasie śledztwa przeanalizowano zapis monitoringu tramwaju. Zatrudniono też eksperta do spraw rekonstrukcji wypadków drogowych. To właśnie jego opinia była podstawą do umorzenia śledztwa. Uznał, że kobieta była zbyt blisko tramwaju, by motorniczy mógł cokolwiek zobaczyć. Zdaniem prokuratury, główny powód dramatu to fakt, że pani Czesława znalazła się w miejscu, w którym nie powinno jej być.
Tragedia we Wrocławiu. Tramwaj śmiertelnie potrącił kobietę....
Zobacz także
Śmiertelne potrącenie przez pociąg we Wrocławiu
Poranny paraliż Wrocławia. Mężczyzna skoczył ze słupa energe...