Punktualnie w sobotnie południe w 21 miastach w całej Polsce odbyły się protesty sympatyków Komitetu Obrony Demokracji. Jedna z największych demonstracji odbyła się na Rynku Głównym w Krakowie. Według magistratu uczestniczyło w niej 6 tys. osób, a policja mówi, że protestujących było o tysiąc mniej.
Autor: Anna Kaczmarz
W roli obrońców zagrożonej demokracji wystąpili zarówno przedstawiciele pokonanej w ostatnich wyborach Platformy Obywatelskiej (senatorowie Bogdan Klich i Jerzy Fedorowicz), jak i rosnącej w sondażach .Nowoczesnej.
PRZECZYTAJ KOMENTARZ MARKA KĘSKRAWCA: Kod politycznej manipulacji
- My, jako opozycja jesteśmy zmarginalizowani i nie mamy wpływu na nic, co proponują rządzący. Pozostaje nam tylko ulica - przekonywał Jerzy Meysztowicz, poseł .Nowoczesnej z Krakowa. Oprócz niego na scenie pod Wieżą Ratuszową przemawiał również Ryszard Śmiałek z SLD i Miłosz Motyka z PSL. - Nie jesteśmy ruchem partyjnym, ale otwarci dla wszystkich, którym bliska jest idea państwa prawa - zapewnia Dominika Jaźwiecka z krakowskiego oddziału KOD.
Na jego apel odpowiedziały również osobistości świata kultury i sztuki. Ze sceny preambułę konstytucji z 1997 roku recytował Marek Kondrat, a gęstym tłumie znalazł się również kompozytor Zbigniew Preisner oraz aktorka Narodowego Starego Teatru Dorota Segda.
Wielu demonstrantów starało się zwrócić uwagę tłumu na przyniesione transparenty:. „Jarosław, Polskę zostaw”, „Polska bez prezesa” czy „Agata, rozwiedź się!” (apel do żony prezydenta Andrzeja Dudy). Nie brakowało również biało-czerwonych flag, symboli Unii Europejskiej oraz egzemplarzy konstytucji, trzymanych przez manifestantów.
Autor: Piotr Drabik
Kilku tysiącom manifestantów na Rynku starała się przeciwstawić garstka zwolenników prawicy. Otoczeni kordonem policjantów, co chwilę wdawali się w ostrą wymianę zdań z uczestnikami protestu KOD.
- My policji przeciwko manifestantom wyprowadzać nie będziemy, tak jak robiła to Platforma, bo szanujemy dialog, wolność i różnice poglądów - zapewniała w niedzielę na antenie TVN24 premier Beata Szydło odnosząc się do ogólnopolskiej fali protestów.
Politolodzy są ostrożni w ich ocenie. - Nie wzrasta temperatura protestu społecznego, bo w sobotę nie wyszło na ulice więcej ludzi niż tydzień wcześniej - zauważa prof. Andrzej Piasecki z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. Przypomnijmy, że pierwsza demonstracja KOD w Warszawie przyciągnęła nawet 50 tys. osób. A w ostatnią niedzielę na ulicach stolicy nie pojawiła się nawet połowa z tej liczby. Zdaniem profesora kryzys wokół Trybunału Konstytucyjnego i uliczne manifestacje są testem zarówno dla rządzących, jak i opozycji. - Przed jej liderami stoi zadanie obudzenia społeczeństwa i nadania protestom takiej formy, by uzyskać pożądany cel - tłumaczy prof. Piasecki. Politolog nie ucieka również od porównań do ruchu „Solidarności”, który wyraźnie odciął się od wszelkich aktów przemocy wobec władzy.
- Niepokoi mnie, że dla partii opozycyjnych to nie są wcale demonstracje w obronie demokracji, a przeciw PiS - mówi nam prof. Kazimierz Kik, wiceprzewodniczący Komitetu Nauk Politycznych PAN.
Dodał, że ruch KOD jest jawnie wykorzystywany przez polityków opozycji do budowania swojego zaplecza. - Dziś mamy do czynienia z walką, do której stają z jednej strony liberalne partie, biznes i część mediów, z drugiej obóz PiS - zaznacza prof. Kik.
Przedstawiciele KOD zapewnili, że cały czas trwa procedura rejestracji ich własnego stowarzyszenia. Jego celem ma być patrzenie na ręce rządu PiS.