Czesi awansowali, ale muszą szukać nowego trenera
- Chociaż teraz jesteśmy szczęśliwi, już przed meczem zdecydowaliśmy, że nie będziemy kontynuować współpracy. Presja była ogromna, czasami nawet jej nie rozumiałem. To również miało wpływ na tę decyzję - powiedział 62-letni trener w czeskiej telewizji tuż po spotkaniu z Mołdawią.
Reprezentację narodową prowadził od września 2018 roku. Niespełna trzy lata później dotarł z nią do ćwierćfinału - przełożonych o rok z powodu pandemii - mistrzostw Europy. Silhavy już po październikowej porażce na wyjeździe z Albanią 0:3 znalazł się w ogniu krytyki. Mówiło się o tym, że zostanie zdymisjonowany, ale ostatecznie władze federacji postanowiły niczego nie zmieniać w ostatnich tygodniach kwalifikacji.
W listopadzie Czesi najpierw zremisowali w Warszawie z Polską 1:1, pozbawiając Biało-Czerwonych szans bezpośredniego awansu, a w poniedziałek - choć wystarczył im nawet remis - pokonali pewnie w Ołomuńcu Mołdawię 3:0.
Gospodarzom w osiągnięciu zwycięstwa nie zaszkodził fakt, że w niedzielę Jakub Brabec, Vladimir Coufal i Jan Kuchta zostali usunięci "ze skutkiem natychmiastowym" ze zgrupowania kadry za naruszony w istotny sposób wewnętrznego regulaminu. Według mediów mieli oni spędzić noc na zabawie w nocnym klubie.
Władze czeskiej federacji na razie nie ogłosiły nazwiska następcy Silhavy'ego. Czesi zagrają po raz ósmy z rzędu w mistrzostwach Europy - kwalifikowali się za każdym razem od czasu rozpadu Czechosłowacji. W tabeli grupy E zajęli drugie miejsce, za pewną już wcześniej awansu Albanią (oba zespoły po 15 pkt).
Porażka Mołdawii sprawiła natomiast, że ten zespół nie wyprzedził Polski w tabeli. Biało-Czerwoni zajęli trzecie miejsce (11 pkt), a Mołdawianie czwarte (10). Ostatnie, co już było przesądzone wcześniej, przypadło Wyspom Owczym (2 pkt). Polska wystąpi w marcowych barażach i coraz więcej wskazuje na to, że w półfinale zmierzy się u siebie ze znacznie niżej notowaną Estonią. (PAP)
REPREZENTACJA w GOL24
Sztuczna inteligencja stworzyła nowe herby klubów 1. ligi. W...
