Trochę jak z innej planety. Tajemniczy świat jaskiń

Dorota Kowalska
123RF
Ci, którzy chodzą po jaskiniach mówią to samo: jest w nich coś magicznego, jakaś tajemnica. Inny świat: ciemny, zimny, nieodkryty, księżycowy. Jest też wszechobecna cisza, w której słychać krople spadającej ze ścian wody. Może dlatego ludzie wracają do jaskiń, tam żyją.

Krajobraz księżycowy: głazy rzucone jeden obok drugiego, niektóre o przedziwnych kształtach, gdzieś między nimi jaskinie. Tak jest w okolicach Olkusza, Myszkowa, Zawiercia - tuż obok w Ojcowskim Parku Narodowym jest ponad siedemset jaskiń, w tym ta najdłuższa - Jaskinia Łokietka. Władysław Łokietek spędził w niej sześć tygodni, ukrywał się pod ziemią przed wojskami króla Wacława II. Mieszkańcy pobliskiej wsi, bocznymi korytarzami, przynosili mu jedzenie i picie, pająki oplotły swoją pajęczyną całe główne wejście do jaskini, i właśnie to zmyliło pościg. Tak przynajmniej głosi legenda.

Januszkowa Szczelina - jaskinia na Januszkowej Górze we wsi Podlesie leży nieopodal Olkusza. Można dojść do niej kilkoma szlakami. Wielkie kamienie, zagłębienia, wzgórza. Przypominają bramy, niektórzy mówią: minizamki, każdy widzi w nich, co chce widzieć.

Szczelina powstała w wapieniach z okresu jury późnej, a więc to wapienie skaliste lub kredowate. Jest pochodzenia tektonicznego - prawdopodobnie utworzyła się na równoleżnikowym uskoku przecinającym Januszkową Górę. Wejście do jaskini i pierwsza 8-metrowa studnia znane były od dawna, ale przejście od jej dna do dalszych partii odkryli członkowie Speleoklubu Olsztyn w lutym 1970 roku. Grotołazi z Olsztyna spenetrowali jaskinię do głębokości 39 metrów, a w 1971 roku odkryli wejście poprzez ciasną szczelinę do komina. Niestety, rok później w Januszkowej Szczelinie zginął młody grotołaz z Krakowa. Po tym wypadku wejście do jaskini zabezpieczono kratą, ale szybko ją zniszczono. Rok później oberwała się część korytarza pod kominem, częściowo zawalając szczelinę do nowego dna jaskini. Zawalisko odkopano. Później przyszły kolejne zawały. Stąd zachodnia cześć jaskini jest niedostępna, podobnie studnia prowadząca do jej najniższego piętra.

Ale turystów na szlaku nigdy nie brakuje.

Anna, nauczycielka, mieszka na Śląsku i w niemal każdy weekend zabiera rodzinę do jaskiń. Nie wchodzą do nich, chyba że jest to możliwe, ale samo spoglądanie w czeluść podnosi adrenalinę. Mają ich tu w okolicy sporo, to styk województw śląskiego i małopolskiego, ale odległości nie są duże - w zeszłym tygodniu byli w Grocie Niedźwiedziej, wcześniej w Jaskini Ostrężnickiej.

- Wszystkie są położone w przepięknym terenie. Jaskinia Ostrężnicka leży w skale, która przypomina kawałek sera szwajcarskiego, ma wiele komór połączonych ciasnymi przejściami. Jest sześć otworów łączących ją z powierzchnią, ciągnie się 98 metrów - tłumaczy. Jej dzieciaki, ma nastoletnich córkę i syna, jaskiniami interesują się od dawna.

Na każdej wycieczce robią dziesiątki zdjęć. Ona sama urodziła się w Zawierciu, rodzice od zawsze zabierali ją w Jurę Krakowsko-Częstochowską, albo do Ojcowskiego Parku Krajobrazowego. Wspólnie szukali otworów w skałach i ziemi.

- W jaskiniach jest coś niesamowitego, coś magicznego - opowiada.

Janusz Onyszkiewicz polityk, matematyk, alpinista, himalaista i speleolog, mówił mi kiedyś, że „w jaskiniach jest przede wszystkim tajemnica”. - W górach w gruncie rzeczy wiadomo z grubsza rzecz biorąc, co człowieka spotka. Wiadomo jak ta góra jest wysoka - jest ściana, to ją widać z daleka. Oczywiście jak już się w tę ścianę wejdzie, jeżeli nigdy nie była wcześniej pokonana, to może się okazać, że jest bardziej stroma niż się wydawało, że jest bardziej krucha, że jest nie całkiem tak, jakbyśmy chcieli. Ale na dobrą sprawę wielkich zaskoczeń nie ma, bo to wszystko z daleka widać. W jaskiniach natomiast nic nie wiadomo. W jaskiniach, jeżeli się przejdzie do miejsca, do którego do tej pory docierali ludzie, to dalej może być po prostu albo wszystko, albo nic - tłumaczył.

Jest ogromna ciekawość i też ogromna satysfakcja, że jest się w miejscu, w którym nikt jeszcze nie był, człowiek staje się autentycznym odkrywcą. - A do jakiego stopnia ten element zagadki jest w jaskiniach obecny, niech świadczą takie dwa zdarzenia - opowiadał.

Kiedyś zjechał do komina w Jaskini Miętusiej, który uchodził za ślepy, bo według tych, którzy poprzednio tam byli, dalej istniały już tylko niedostępne zupełni szczeliny. Otóż, jemu udało przez tę szczelinę jakoś przecisnąć i co? I, jak mówi, otworzyły się przed nim wielkie możliwości, można było odkrywać kolejne korytarze. Innym razem, było dokładnie odwrotnie. Odkrywali wtedy Jaskinię Śnieżną.

- Właśnie, ale jak to się odbywało. Mianowicie zrobiliśmy wielką wyprawę do Jaskini Śnieżnej, schodziliśmy coraz to niżej, coraz to niżej, po kolei na rozmaitych punktach asekuracyjnych zostawali moi partnerzy, żeby ubezpieczać odwrót. W końcu znalazłem się sam. Szedłem dalej, przeciskając się i schodząc z rozmaitych progów i znalazłem się nad taką studnią, która nie była specjalnie wysoka. I pewnie byłbym nią w stanie zejść, ale wcale nie byłem pewien, czy to mi się uda i czy powinienem to robić, bo nie miałem już ani kawałka liny, żeby ewentualnie tam z niej skorzystać. Nie byłem po prostu pewny, czy będę w stanie wyjść. Tak sobie pomyślałem: „Rany boskie, zejdę i co wtedy ze mną, nikogo nie ma, w ogóle tutaj chyba zostanę, lepiej jednak nie ryzykować”. Wobec tego wróciłem na górę. Wyprawa zakończyła się ogromnym sukcesem, bo wtedy Jaskinia Śnieżna była czwarta pod względem głębokości na świecie. Zrobiliśmy kolejną wielką wyprawę, żeby posunąć tę eksplorację do końca: zjechaliśmy znowu w dół, doszliśmy do tego miejsca, zeszliśmy niżej, poszliśmy jeszcze 100 metrów dalej i jaskinia się skończyła - wspominał.

Mówią, że człowiek ma potrzebę eksploracji, zdobywania i to dzięki tej potrzebie, jako gatunek nie chodzimy już po drzewach i nie żywimy się robakami. Pragnienie poznawania i przygody, choć może trudno je wytłumaczyć, jest częścią naszego DNA.

Tyle, że nie wszyscy chodzą po jaskiniach wyczynowo, jak Janusz Onyszkiewicz. Anna już dawno zastanawiała się, czy nie zapisać się na kurs, bo chciałaby jednak zobaczyć jaskinie od trochę innej strony. Być bardziej zdobywcą niż zwiedzającym. Są kursy taternictwa jaskiniowego, więc to jest tak, że nie da się tego zrobić, tylko nigdy nie było czasu, zawsze coś okazywało się ważniejsze. Kto wie, może w tym roku.

Kasia, autorka bloku www.dotykamchmur.pl z wykształcenia filolog, w tygodniu zajmuje się komunikacją i marketingiem, w weekendy jest instruktorką spadochronową.

„Opowiedzieć o jaskiniach, to jest dopiero wyzwanie! Jest ciemno, zimno, mokro, do domu daleko… A jednak trudno porzucić ten podziemny świat i nie do końca jest jasne, dlaczego?

Bywają takie momenty, że czuję się niedorzecznie. Na przykład, kiedy jechałam z przyjaciółką na etap zimowy kursu speleo. Nie wiem co kupują »normalne« kobiety jadąc gdzieś razem na kilka dni, ale my kupiłyśmy kilka par rękawic roboczych, kilka par kuchennych oraz dwie pary kaloszy. Mało spałam, mało jadłam, sporo marzłam. Po powrocie do domu wyglądałam jak ofiara przemocy domowej, z błotem we włosach, niemiłosiernie posiniaczonymi kończynami oraz z szerokim uśmiechem na twarzy.

Byłam całkowicie oczarowana tym podziemnym światem i wróciłam z myślą, że jaskinia to taki mały kosmos w samym środku Tatr, serce góry. Niemniej bardzo trudno było mi wytłumaczyć najbliższym, czym ja się tak zachwycam i po co włażę do tych jaskiń.

No właśnie, po co? Co odpowiadacie znajomym i rodzinie, kiedy Was pytają, dlaczego chodzicie po jaskiniach? Próbujecie tłumaczyć, czy wręcz przeciwnie?” - pisze na swoim bloku.

I wymienia 10 powodów, dla których warto schodzić pod ziemię, to taki „dekalog przyjemności”, jak pisze. Pierwszy powód, to odcięcie. Spokój, lata świetlne od codziennego życia i codziennych trosk. W jaskiniach chociaż na chwilę można zapomnieć o tym, co na górze. Kolejna sprawa - kosmos, tak to nazywa. Jaskinie, to trochę inny świat, chodzenie po innej planecie. W Jurze Krakowsko-Częstochowskiej przedsmak tego świata jest już na powierzchni. Dalej jest o tym, że w jaskiniach można się wspinać, czołgać, pełzać, to taki plac zabaw dla dorosłych, można by rzec, a w kim z nas nie ma dziecka? Pod ziemią jest też błoto, kałuże, brudny świat i można się w tym błotku trochę pobrudzić, to świetnie robi zwłaszcza tym, którzy na co dzień chodzą do pracy w garniturach i garsonkach. W jaskiniach można pomedytować, być na chwilę samemu ze sobą, można rozkoszować się ciszą, w której słychać jedynie krople spadającej wody i bicie naszego serca. Tyle. Można się także sprawdzić, zobaczyć, ile umiemy, jak radzimy sobie ze stresem.

Kolejna rzecz - karbid. „Nie ma piękniejszego światła, niż to, które daje ogień. Jest przyjemne dla oka, ciepłe i miękkie, rozchodzi się kuliście świetlistą łuną i lekko migocze. Jestem fanatyczną miłośniczką zapachu karbidu. Dla mnie jaskinie pachną błotem, metalem i karbidem. [Od pewnego czasu, ze względów ekologicznych, nie wolno używać karbidu w jaskiniach tatrzańskich]” - pisze Kasia na swoim blogu.

Niedaleko Jaskini Ostrężnickiej jest Jaskinia Wierna, najłatwiej dojść do niej od osady Ostrężnik leżącej tuż przy drodze Żarki-Janów. Trzeba zaparkować na parkingu pod barem „Ostrężnik”, przy Źródle Zdarzeń i Zamku „Ostrężnik” i ruszyć na północ. Potem odbić z głównej ścieżki na wschód, w kierunku jaskini prowadzi ścieżka, widać ją wyraźnie. Idąc w kierunku szczytu, co rusz wyrastają przed nami skałki. Otwór jaskini niełatwo znaleźć, leży w niskiej szczelinie. Trzeba szukać wydeptanego miejsca.

Ponoć miejscowi zawsze wyczuwali wyraźny wywiew powietrza wydobywający się z ciasnej szczelinki, zwłaszcza kiedy było zimno. Dlatego w latach 70. jaskinią zainteresowali się grotołazi: Maria Tytko (Rysiecka) i Zbigniew Rysiecki. Z czasem z kolegami poszerzyli ciasną szczelinę wejściową. Weszli do jaskini, zaczęli ją odkrywać.

Jaskinia Wierna jest najdłuższą jaskinią na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej. To 1027 metrów przeróżnych korytarzy.

Wojtek przyjeżdża tu często z rodziną. Tak naprawdę, jak przyznaje, jaskinie to tylko pretekst. Chodzi bardziej o to, żeby wyjść z domu, pochodzić po pagórkach. - Tu jest pięknie o każdej porze roku. Szukamy jaskini, chodzimy po pobliskich szlakach, czasami zrobimy sobie na polanie piknik - mówi. On też, jak Anna pochodzi ze Śląska. Więc zawsze były albo jaskinie, albo góry, do których też mają bardzo blisko.

Dużo czyta o jaskiniach, sporo o nich wie. I tak, opowiada, w Meksyku, nieopodal miejscowości Naica, leży słynna Kryształowa Jaskinia. Odkryli ją górnicy pracujący nad powiększeniem kopalni w 2000 roku. Była wtedy całkowicie wypełniona wodą, więc trzeba było wodę wypompować, ale to zapoczątkowało powolne niszczenie kryształów, które wypełniają korytarze. W jaskini jest potwornie gorąco, więc ciężko ją zwiedzać.

Z kolei Park Narodowy Gunung Mulu słynie z największego na świecie, nie do końca zbadanego, kompleksu jaskiń. Jedna z nich, Komora Sarawak, ma 700 m długości, 400 m szerokości i ponad 70 m wysokości, co czyni ją największą znaną komorą.

- Najgłębsze jaskinie świata to Jaskinia Wieriowkina i Jaskinia Krubera. Obydwie znajdują się w Gruzji w Masywie Arabika - wylicza Wojtek. I dodaje, że on z rodziną w tym roku byli w Jaskini Niedźwiedziej. To najdłuższa jaskinia w Sudetach, uznawana też za jedną z najpiękniejszych w Polsce. Położona jest w Masywie Śnieżnika, w pobliżu wsi Kletno. Odkryto ją podczas eksploatacji kamieniołomu marmuru w 1966 roku. - Jest niesamowita. Nacieki zwisające ze ścian wyglądają jak sople: kopuły, kaskady, magiczny świat - opowiada. Poszli do jaskini z przewodnikiem, 45 minut niesamowitego spaceru.

- Ale najdłuższa jaskinia w Europie, to Jaskinia Optymistyczna w pobliżu wsi Korolówka, w obwodzie tarnopolskim Ukrainy. To w sumie 236 km korytarzy, wyobrażasz sobie? - ekscytuje się. To największa gipsowa jaskinia świata. Druga w Europie jest jaskinia krasowa Hölloch w Szwajcarii, ta ma około 200 km długości.

Z kosmosu widać rozpadlinę, czy też jaskinię morską Great Blue Hole w rafie koralowej w Morzu Karaibskim u wybrzeży Belize. Nakręcono o niej kilka filmów, Jacques Cousteau wpłynął do Great Blue Hole swoim statkiem badawczym ,,Calypso’’. Podwodna studnia ma głębokość 124 m i szerokość 300 m.

- Nasi przodkowie mieszkali w jaskiniach i to nikogo nie dziwi, nie mieli wyboru. Pomijając już przodków, ludzie z wiosek w sercu tureckiej Kapadocji wykuwali domy, kościoły i klasztory w miękkich skałach pochodzenia wulkanicznego. Większość z tych domów z czasem się zawaliła, ale niektóre nadal są zamieszkałe. Tyle, że dzisiaj, w XXI wieku ludzie znowu wracają do jaskiń, wiec coś w nich jest, prawda? - śmieje się Wojtek.

To prawda. Są miejsca na Gran Canarii, czy na Teneryfie, gdzie ludzie wciąż mieszkają w jaskiniach. Niektórzy Kanaryjczycy chcą wieść proste, spokojne życie, z dala od cywilizacji.

W niewielkim miasteczku Guadix, na terenie prowincji Granada, istnieje barrio de cuevas - osiedle jaskiń.

Historia barrio de cuevas sięga XV wieku. Po odbiciu przez Królów Katolickich Granady z rąk Maurów, ludność arabska, która zamieszkiwała te tereny, została wygnana. Nie wszyscy chcieli uciekać, część mieszkańców schroniło się w pobliskich górach. Ci, którzy zdecydowali się przyjąć chrzest i pozostać, osiedlili się w jaskiniach, w wydrążonych w skale domach. Według szacunków miejscowych władz ponad 1,5 tys. jaskiń jest nadal zamieszkałych.

Zdzich Rabenda internautom znany jest z profilu „Takie tam Z tripa”, podróżnik i przewodnik, przez kilka lat mieszkał w jaskini na Teneryfie, w mieszkaniu urządzonym na szczycie góry.

W mediach Rabenda tłumaczył, że wszystko w jego życiu zmieniła pandemia. - Kiedy zbliżała się kolejna zimowa fala lockdownu, kupiłem bilet w jedną stronę, wyjechałem na Teneryfę. Nie wiedziałem, że będę mieszkał w jaskini, ale tak się potoczyło życie, że tu już mijają moje trzy lata. A na Śląsk, a szerzej patrząc do Polski, przyjeżdżam w tej chwili głównie na wakacje albo żeby zorganizować jakieś wydarzenia kulturalne w naszym kraju - opowiadał.

W pewnym momencie poznał osoby, które zaprosiły go do swojego sąsiedztwa.

- Tak z upływem krótkiego czasu znalazłem grotę, w a tej chwili dwie groty, które są moim centrum życiowo-bytowym, więc mieszkam na szczycie góry - dodał.

Liczba jego sąsiadów zależy od pory roku. - Latem, kiedy jest bardzo gorąco, lokalna społeczność zmniejsza się do kilkunastu, może kilkudziesięciu osób, ale tu gdzie ja mieszkam, miejsce jest dość ograniczone z racji niewielkiej dostępności jaskiń, więc raczej nie ma w bezpośrednim moim sąsiedztwie nowych sąsiadów - tłumaczył.

W Polsce, póki co, ludzie jaskiń nie zamieszkują, ale chętnie po nich chodzą. Na szlaku jurajskich jaskiń, tuż obok Januszkowej Szczeliny i Jaskini Ostrężnickiej leży Grota Niedźwiedzia. Ma 70 metrów długości. To miejsce było znane od tysięcy lat, chronili się tu myśliwi z epoki kamienia łupanego. W czasach nowożytnych jaskinię odkrył na nowo przebywający w pobliskim Złotym Potoku Zygmunt Krasiński i opisał ją w 1857 roku. Obok jaskini biegnie czerwony Szlak Orlich Gniazd, przebiega dolina Wiercicy i łączy na tym odcinku rejon Ostrężnika ze Złotym Potokiem. Nie jesteśmy tu sami.

„Polecam po obiadku pochodzić po pięknym lesie z super widokami, którymi obdarzyła nas natura. Niedźwiedzia grota, jak i cała ścieżka, biorąc pod uwagę ilość osób poruszających się po niej, jest w super stanie i aż dziwne, że niezaśmiecona” - pisze Mariusz.

Karlina: „Jakieś 10-15 minut na piechotę szlakiem od zbiornika Amerykan, malownicza ścieżka o niskim stopniu trudności. Do samej groty dosyć strome podejście, wejście blokuje zawalony pień, ale da się go obejść. Można wejść bez czołówek, ale w środku jest dość ciemno i chłodno, kapie woda, w jaskini znaleziono szczątki człowieka pierwotnego żyjącego ok. 80 tys. lat temu i kości licznych zwierząt”.

I jeszcze Aga: „Co za miejsce! Dostępne niemal dla każdego. Widoczne ze ścieżki rowerowej. Trudno go nie zauważyć. Wyobraźnia ma tu duże możliwości, szczególnie gdy obejrzało się wcześniej kilka filmów o jaskiniach. Jedno wejście prowadzi w nieznane”. Inni internauci dorzucają, że w grocie na pewno nie ma niedźwiedzi, za to można tu spotkać nietoperze.

Ci, którzy chodzą po jaskiniach mówią to samo: jest w nich coś magicznego, „tajemnica” - jak zauważa Janusz Onyszkiewicz. Inny świat: ciemny, zimny, nieodkryty, księżycowy. Jest też wszechobecna cisza, w której słychać krople spadającej ze ścian wody.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Debata prezydencka "SE". Kandydaci w bezpośrednich starciach

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl