SPIS TREŚCI
Nieprzewidywalność Trumpa sprawia, że Ukraińcy nie są pewni, czego mogą się spodziewać po jego prezydenturze. Republikanin wielokrotnie twierdził, że ma dobre relacje z przywódcą Rosji i wyśmiewał prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego jako "największego sprzedawcę w historii". Jednocześnie jednak twierdził niedawno, że powiedział kiedyś Putinowi, iż USA zbombardują Moskwę, jeśli ta spróbuje zaatakować Ukrainę.
Za Bidena też nie jest różowo
Należy przy tym zauważyć, że pomimo bardzo ostrej charakterystyki rosyjskiego dyktatora, obecna administracja również wielokrotnie podkreślała, że nie jest w stanie wojny z Rosją, która jest zdefiniowana jako „zagrożenie” w Strategii Bezpieczeństwa Narodowego USA.
Zresztą nie należy zapominać, że rząd Zełenskiego był sfrustrowany administracją Bidena, twierdząc, że amerykańska pomoc wojskowa przychodzi zbyt wolno i ze zbyt wieloma ograniczeniami. Pomimo uporczywych próśb, Biden nie zezwolił Ukrainie na użycie amerykańskich rakiet dalekiego zasięgu do uderzenia w głąb Rosji. Na Ukrainie wciąż brakuje obrony przeciwlotniczej i amunicji, co umożliwia Rosji ostrzeliwanie jej miast i infrastruktury krytycznej z nieba oraz wkraczanie w głąb regionu donieckiego. W tym miesiącu Rosja osiągnęła największe zyski terytorialne od marca 2022 r.
Wojna czy pokój
Centralną częścią „planu pokojowego dla Ukrainy” Trumpa jest zakończenie wojny poprzez negocjacje między stroną ukraińską i rosyjską. Trump regularnie unika dyskusji na temat szczegółów tego planu. Mówił, że zmusi Putina i Zełenskiego, by usiedli do stołu rozmów. Jak to zrobi? Tego nie wiadomo.
Ukraińcy obawiają się, że jakiekolwiek dążenie do szybkiego porozumienia pokojowego zagrałoby na korzyść Rosji, pozostawiając około jednej piątej ich kraju pod kontrolą Moskwy, jednocześnie pozwalając Putinowi wykorzystać zaprzestanie działań wojennych jako szansę na zbudowanie sił do przyszłego ataku. Tyle że to Rosja ma dziś przewagę na froncie i Putin nie będzie chciał pójść na układ. Trump może więc sięgnąć po kartę drastycznego zwiększenia pomocy wojskowej dla Kijowa, by odwrócić losy wojny i wtedy doprowadzić do rokowań.
Polityka to biznes?
- Trump jest pragmatycznym biznesmenem, myślącym w kategoriach kosztów i korzyści. Oznacza to, że Ukraina będzie musiała ciężko pracować, aby przekonać go do dalszego wspierania Kijowa - ocenił Ołeksandr Mereżko, szef komisji ds. zagranicznych w Radzie Najwyższej w rozmowie z Politico. Na Ukrainie wiedzą, że nie ma się co obrażać na rzeczywistość i należy szybko dostosować swoją strategię wobec USA do osoby nowego prezydenta.
Warto zwrócić uwagę, że już kilka tygodni temu w „planie zwycięstwa” Zełenskiego pojawił się nieoczekiwanie punkt, o którym nikt wcześniej nawet nie wspominał. Podkreślenie potencjału gospodarczego (w tym surowcowego) Ukrainy, oraz tego, że jeśli Ukraina przegra wojnę, to wzmocni on siłę Rosji, a Zachód nie zarobi dolara, można uznać za świadomy ruch Kijowa. Zełenski biorąc pod uwagę możliwość powrotu Trumpa, sięgnął do transakcyjnego uprawiania polityki, wiedząc, że to najlepiej trafia do nowego prezydent USA.
Czynnik zewnętrzny, czynnik wewnętrzny
Na co jeszcze mogą liczyć Ukraińcy? Paradoksalnie, pojawienie się północnokoreańskich żołnierzy na froncie może przynieść polityczne korzyści, gdy Trump zasiądzie w Białym Domu. Z tego punktu widzenia, im większe zaangażowanie takich krajów, jak Korea Północna, Chiny i Iran w wojnę Rosji z Ukrainą, tym lepiej dla Kijowa. Pamiętać bowiem należy, jakie podejście do Teheranu czy Pekinu ma Trump.
Pod wieloma względami relacje z nowym-starym prezydentem i jego zespołem będą też zależeć od gotowości strony ukraińskiej do rozwiązania własnych problemów, przeprowadzenia reform, a przede wszystkim walki z korupcją. Ta ostatnia kwestia jest teraz wykorzystywana jako argument przez tych, którzy próbują uzasadnić zmniejszenie pomocy USA dla Ukrainy.
Administracja i Kongres
Wiele będzie zależało też od składu administracji Trumpa oraz tego, jak bardzo będzie on ulegał argumentom współpracowników (należy zakładać, że jednak mniej niż w pierwszej swej kadencji). Trump podobno rozważa kandydaturę byłego sekretarza stanu Mike'a Pompeo na stanowisko szefa Pentagonu, zaś byłego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego Roberta O'Briena na stanowisko szefa Departamentu Stanu. Obaj krytykowali administrację Bidena za ograniczanie użycia amerykańskiej broni i wzywali do zwiększenia sankcji wobec Rosji.
Na łamach „The Wall Street Journal” w lipcu Pompeo wezwał do stworzenia programu lend-lease o wartości 500 miliardów dolarów, aby pomóc Ukrainie w obronie. Hasło „pokój dzięki sile” jest coraz częściej wykorzystywane do charakteryzowania polityki zagranicznej, co powinno zneutralizować oskarżenia rywali politycznych Trumpa o oportunizm i izolacjonizm. Wspomniany O'Brien w głośnym artykule w „Foreign Affairs” pisał, że u podstaw polityki Trumpa leży powrót do realizmu, zgodnie z zasadą prezydenta Andrew Jacksona: „Bądź skoncentrowany i silny, gdy wymagają tego okoliczności, ale unikaj niepotrzebnych działań”.
Jeszcze jedna zmienna: Kongres. Podczas gdy prezydenci mają większy wpływ na politykę zagraniczną, władza ustawodawcza może zmusić Biały Dom do skorygowania stanowiska w kwestii wsparcia wojskowego i finansowego dla Ukrainy.
Senat kontrolowany przez republikanów prawdopodobnie poparłby pomoc dla Kijowa, mówił w rozmowie z Radio Wolna Europa Kurt Volker, specjalny wysłannik Trumpa do negocjacji w sprawie Ukrainy w latach 2017-2019. Powiedział, że program lend-lease (na wzór tego z II wojny światowej) byłby łatwiejszy do przeforsowania w Kongresie. - Myślę, że argumentowanie za wydawaniem prawdziwych pieniędzy amerykańskich podatników na Ukrainę jest coraz trudniejsze, ale pozwolenie im na pożyczanie tyle, ile potrzebują, aby kupić amerykańską broń i walczyć z wojną, nie powinno być w ogóle kontrowersyjne i myślę, że powinno uzyskać ogromne dwupartyjne poparcie - powiedział.
Nieprzewidywalny jak Trump
Ostry zwrot w polityce USA wobec Ukrainy jest jedną z pierwszych decyzji, jakie Trump ma podjąć w USA. Ponad rok temu po raz pierwszy nie obiecał, a raczej zasugerował, że może zakończyć wojnę w Ukrainie w ciągu 24 godzin, kiedy zostanie prezydentem. Ale Trump nie wyjaśnił mechanizmu takiego zakończenia ani wtedy, ani później. Ani oczywiście w powyborczym przemówieniu do rozradowanej publiczności, mówiąc, że „nie będzie rozpoczynał wojen, a jedynie je kończył”. Jasne jest tylko, że Trump nie wyklucza ustępstw terytorialnych na rzecz Ukrainy, ale nie będzie unikał nacisków na Rosję. Warto przy tym pamiętać, że pierwsza prezydentura Trumpa nie przyniosła złagodzenia sankcji ani przełomu w stosunkach USA-Rosja. Szampan na Kremlu w noc wyborczą w Ameryce w 2016 roku płynął strumieniami na darmo...