Tutaj nikt ci nie będzie chciał pomóc... Fragment książki „Śpijcie, kotki”

Cilla i Rolf Börjlindowie
123rf
Na sztokholmskim dworcu kłębi się od uchodźców. W nieprzerwanym strumieniu emigrantów znajduje się nigeryjska dziewczynka, którą spotyka bezdomna narkomanka Muriel.

Poprzednim razem stanęła trochę za blisko i potem miała spodnie opryskane krwią, dlatego tym razem ustawiła się z tyłu. Otaczały ją wonie nieznanych roślin i przypraw, ale również inne zapachy. Krwi, terpentyny, dymu z cygar i kwaśnego potu. Zdążyła się już przyzwyczaić. W lokalu było ciasno, powietrze dochodziło tylko przez wąskie drzwi na uliczkę, które teraz były jednak zamknięte. Do lokalu wepchnęło się około pięćdziesięciu widzów, każdy wydzielał własny odór, więc nic dziwnego, że powietrze aż tak zgęstniało.

Ona pachniała delikatnie naturalnym mydłem.

Mężczyźni w lokalu - bo oprócz niej znajdowali się tu sami mężczyźni - byli prawie identycznie ubrani. Spodnie w kolorze brudnej żółci i cienkie białe koszulki, u starszych tu i ówdzie czerwono-niebieska apaszka na szyi. Wielu miało białe kapelusze z wąskim rondkiem, równie wielu trzymało w ręku butelki, pociągając z nich co chwilę brązowy samogon. Zdążyła już kilka razy grzecznie odmówić łyka mężczyznom stojącym obok. Za każdym razem w odpowiedzi puszczali do niej oko; towarzyszył temu uśmiech odsłaniający braki w uzębieniu.

A potem sami wypijali łyk.

Wspięła się lekko na palce. I tak była wyższa od większości obecnych, a stojąc na palcach, widziała wszystko zarówno przed sobą, jak i w dole. Zobaczyła pierwszego koguta o imieniu Black Killer, jak wynikało z ręcznie wypisanego szyldu, trzymanego przez właściciela. Duży czarny kogut z kilkoma krwiście czerwonymi piórami i sterczącym dumnie grzebieniem. Został już wypuszczony na okrągłą arenkę wśród kakofonii głosów i języków, które nauczyła się rozpoznawać. Tagalog oczywiście, ale również cebuano i bikol.

Teraz wypuszczono drugiego koguta. Red Alert. Równie duży i pewny siebie jak pierwszy, równie barwny i wojowniczy. Długie ostrogi błysnęły w żółtym świetle. Patrzyła na banknoty zmieniające właścicieli wokół arenki i pomyślała, że tej nocy jedni staną się trochę mniej biedni, a inni utoną w brązowym samogonie.

Postawiła na Red Alerta. I źle zrobiła.

Koguty przez kilka sekund krążyły wokół siebie, zataczały koła, trzymały dystans, stroszyły pióra, żeby zaimponować albo przestraszyć, a potem nagle nastąpił atak. Z obu stron naraz. Nagle nie sposób było odróżnić jednego od drugiego, po arenie przetoczyły się huragan piór i zgrzyt ostróg, krew tryskała, publika wyła.

A potem było po wszystkim.

Red Alert leżał na grzbiecie przy niskiej bandzie otaczającej arenę. Przez poraniony i krwawiący koguci korpus przechodziły konwulsje, jedna noga uderzała o ziemię. Cały lokal wypełniły ochrypłe okrzyki. Nie potrafiłaby stwierdzić, które wyrażały radość, a które miotały przekleństwa. Tylko po niektórych twarzach wyszczerzonych w uśmiechu mogła się domyślać, na kogo postawili widzowie.

Arenkę opuścili zwycięski kogut i zabity przeciwnik, krew zasypano ściółką, przyszła pora na kolejną walkę. Ale ta jej nie interesowała. Przyszła, żeby postawić na Red Alerta, a on przegrał.

Wyszła przez wąskie drewniane drzwi i przystanęła w ciemności. Przed nią ciągnął się ciasny, błotnisty zaułek wpadający w większą ulicę, prowadzącą do Muelle Pier w Puerto Galera, jednej z wielu barwnych miejscowości ciągnących się wzdłuż wybrzeża wyspy Mindoro. Sięgnęła po papierosy i zapalniczkę.

- Cosmina.

Odwróciła się. Za nią wyszedł mężczyzna o opalonej twarzy pooranej zmarszczkami. W ręce trzymał martwego koguta. To był jego ptak. Właściciel miał na imię Ferdinand i był jedną z niewielu osób, które tu znała. Właśnie dlatego na niego postawiła.

- Może zjesz z nami? - spytał.

Cosmina wiedziała, że takie zaproszenie to zaszczyt. Zabity kogut miał zostać przyrządzony i zjedzony, tylko wybrańcy mogli uczestniczyć w posiłku zwanym kolacją przegranych. Jednak o tej porze nie miała ochoty jeść. Zwłaszcza ptaka, który dopiero co został na jej oczach zadziobany przez innego ptaka.

- Dziękuję, Ferdinandzie, ale muszę jechać. Pozdrów ode mnie twoją rodzinę.

Ferdinand skłonił się lekko i spojrzał na Cosminę. Wysoką, ciemnowłosą i bardzo piękną kobietę, jak ją określiła jego żona. Zgadzał się z nią.

- Przykro mi, że Red Alert przegrał - powiedział.

- Mnie również. To był piękny kogut. Ale twoja strata jest większa.

Ferdinand skłonił się jeszcze raz i powoli odszedł w ciemność. Patrzyła na jego pochylone plecy i martwego koguta w ręce. Może trzeba było przyjąć zaproszenie? - pomyślała. Ze względu na niego? Zapaliła papierosa i ruszyła w przeciwną stronę po swój trzykołowy motocykl. Poczuła w zaułku wiejący od pobliskiego morza łagodny wiatr, który trochę ją ochłodził. Cienka błękitna bluzka kleiła się do ciała, nawet w środku nocy męczyły gorąco i wilgoć.

Walki kogutów? Wiedziała, że w zasadzie są zakazane, przynajmniej oficjalnie, jednak władze je tolerowały z jednego jedynego powodu: bo w bocznych uliczkach Puerto Galera nie było żadnych władz. A już na pewno o tej porze. Władze siedziały teraz w domu, dogasając w ramionach swoich lub cudzych kobiet. Wszyscy o tym wiedzieli. I dlatego walki odbywały się podczas kilku nocy w miesiącu.

Doszła do trzykołowca i uruchomiła silnik. Uwielbiała swój motor. Otwarty ze wszystkich stron, ale z daszkiem, który osłaniał ją przed deszczem padającym kilka razy na dobę. Przy odpowiedniej prędkości jazda była całkiem orzeźwiająca. Wrzuciła bieg i właśnie miała ruszyć, wyjeżdżając z zaułka na szerszą ulicę, kiedy kawałek przed nią pojawił się mężczyzna.

- Cześć! Mógłbym się zabrać?

Od razu zauważyła, że nie pochodził stąd. Nawet nie Filipińczyk. Mężczyzna był co najmniej tak wysoki jak ona, barczysty, ubrany w ładną szarą kurtkę.

- Dokąd?

- Do jakiegoś nocnego baru.

Na siedzeniu miała miejsce dla co najmniej trzech osób, więc nie dlatego się zawahała. Chodziło raczej o porę i lokalizację - środek nocy w kiepsko oświetlonym zaułku. Kto w tym miejscu może prosić o podwiezienie? Zaciągnęła się papierosem i spojrzała na niego, potem dalej, czy w okolicy nie ma innych mężczyzn, ale nie było. Wydmuchała dym i zgasiła papierosa, wdeptując go w błoto.

- Wskakuj.

Mężczyzna usiadł na siedzeniu, z samego brzegu, zostawiając między nimi odstęp na pół metra. Była mu za to wdzięczna. Podjechała do przecznicy i przystanęła. Minęło ich kilka kolorowych taksówek.

- Do którego baru chcesz jechać? - spytała. - Są i w prawo, i w lewo.

- A możesz któryś polecić?

Cosmina nie miała zwyczaju szwendać się po barach. Jeśli wieczorem chciała gdzieś wyjść, zwykle szła w to samo miejsce - do baru połączonego z restauracją przy nadmorskiej drodze, kilometr od jej domu. Porządny lokal z porządnym personelem, najczęściej bywali tam sami miejscowi. Półki były tak samo zastawione alkoholami, jak w lepszych barach bliżej hoteli i plaż, ale było znacznie taniej.

- Kawałek dalej na północ przy drodze jest dobry bar - powiedziała. - To w stronę mojego domu.

- Okej.

Cosmina wyjechała na drogę i starała się wycisnąć ze swego motoru, ile się tylko dało. Wiatr od morza rozwiewał jej długie włosy i chłodził twarz. Na drodze mijali tylko nieliczne samochody i prawie żadnych rowerzystów. Właściwie była na niej sama. Latarnie skończyły się, gdy tylko odjechali kawałek od centrum, jedyny przedni reflektor oświetlał szosę, prowadząc ich przez ciemności.

Co pewien czas drogę przebiegał jakiś pies, zmuszając ją do hamowania, ale była do tego przyzwyczajona. W okolicy roiło się od bezpańskich psów i kotów. Po lewej stronie ciągnął się brzeg morza, tu i ówdzie widać było światła łodzi łowiących nocą. Na plażach grupki ludzi zgromadzonych przy ogniskach (...)”.

Cilla i Rolf Börjlindowie, „Śpijcie, kotki”,
wyd. Sonia Draga, Katowice
2022, cena 41,90 zł

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl