FLESZ - PZPN ukarany za zachowanie kibiców!

Minęło już prawie dziewięć miesięcy od głośnego pożaru miejskiego archiwum, w którym magazynowano ponad 20 kilometrów cennych akt. Dokumenty pochodziły m.in. z Wydziałów Skarbu oraz Architektury i Urbanistyki Urzędu Miasta Krakowa. W uszkodzonych przez ogień halach przechowywano także księgi meldunkowe wielkich krakowian, czyli Stanisława Lema, Marka Grechuty oraz noblistki Wisławy Szymborskiej, ale także tysięcy mieszkańców.
Prawie 600 kilogramów uszkodzonych dokumentów z pożaru krako...
Dotychczas miasto nie informowało, jakie akta zostały uratowane. Teraz nastąpił przełom. Urzędnicy otrzymali raport z działalności specjalnego zespołu, który zajął się zabezpieczeniem pochodzących z pożaru archiwaliów. Jego przewodniczącym został sekretarz Krakowa Antoni Fryczek. Dokument nie pozostawia złudzeń: skala strat jest ogromna, wielu akt nie udało się wydobyć ze zgliszczy, uległy całkowitemu zniszczeniu.
Ale od początku. Pożar, który wybuchł 6 lutego br., objął swoim zasięgiem cztery magazyny w dwóch halach archiwum. Jeszcze podczas akcji gaśniczej strażakom udało się wynieść z płonących budynków, wybudowanych za ponad 15 mln zł, ok. 18 metrów bieżących akt.

Zostały przetransportowane do Archiwum Narodowego w Krakowie, posegregowane i zabezpieczone. Stamtąd podróżowały do Archiwum Państwowego w Katowicach, gdzie poddano je specjalnemu procesowi liofilizacji, podczas którego woda odparowuje z uszkodzonych dokumentów, nie wyrządzając archiwaliom dalszych szkód.
12 kwietnia rozpoczęły się prace wyburzeniowe jednego z magazynów, znajdującego się w hali numer 2. Równolegle wydobywano akta, które były porządkowane w trzech namiotach, zlokalizowanych przy ulicy Na Załęczu. Do prac zaangażowano zatrudnionych przez miasto konserwatorów oraz pracowników Archiwum Narodowego w Krakowie. 14 maja zakończono rozbiórkę magazynu, z którego łącznie wydobyto ok. 196 metrów bieżących akt.
Przez jakiś czas wstrzymane były prace przy rozbiórce magazynu w hali nr 1. Miało to związek z działaniami krakowskiej prokuratury, która wszczęła śledztwo w sprawie pożaru i na miejscu prowadziła czynności. Prace wznowiono 7 czerwca. W raporcie czytamy: "przedłużający się okres wydobywania akt spowodował, że ich stan z każdym dniem ulegał znacznemu pogorszeniu. Przemoczone akta zaczęły gnić, pojawiła się pleśń oraz grzyb. Przeprowadzone badania mikrobiologiczne potwierdziły znaczne skażenie biologiczne".
Widząc, w jak szybkim tempie cenne dokumenty ulegają niszczeniu, zespół z sekretarzem miasta na czele zobowiązał nadzór budowlany, by ten skonsultował z ekspertami z Politechniki Krakowskiej możliwość przyspieszenia wydobycia akt z kolejnego magazynu. Ostatecznie faktycznie prace rozpoczęły się wcześniej niż pierwotnie zakładano.
Prace wyburzeniowe oraz wydobywanie akt prowadzono do 5 sierpnia br., rozbiórka dwóch hal kosztowała ponad 1,3 mln zł. Łącznie w trakcie akcji ratowania archiwaliów wydobyto i zabezpieczono ok. 877 mb akt - zamrożono ok. 800 z nich, pozostałe poddano suszeniu.

Z rozebranych hal magazynowych zostały tylko fundamenty, z pożaru ocalał natomiast budynek administracyjny oraz korytarze łączące go z halą nr 3. Do ratowania akt zaangażowano nie tylko ekspertów z Katowic, ale też Uniwersytet im. Mikołaja Kopernika w Toruniu oraz firmę BELFOR, która zajmuje się usuwaniem szkód po pożarach. Łącznie przekazano im ok. 78 mb akt. Mają zostać zwrócone urzędowi miasta do końca marca 2022 r.
O skali strat mówią same liczby: z magazynu nr 1 większość akt uległa spaleniu, jak czytamy w raporcie, odzyskano jedynie szczątkową ilość. Przed pożarem przechowywano tam ponad 5 tys. mb dokumentów, w tym karty rejestru mieszkańców, karty osobowe mieszkańców, koperty dowodów osobistych oraz książki meldunkowe. Tych ostatnich przed pożarem było ponad 25 tys., ocalało jedynie... 18 sztuk. Łącznie z tego magazynu wydobyto nieco ponad 5 metrów bieżących akt. Wciąż nie wiadomo, ile dokumentów udało się uratować z magazynu numer 2, gdzie przechowywano materiały z Wydziału Architektury i Urbanistyki UMK (jego pracownicy wydają pozwolenia na budowę). Łącznie udało się z niego wydobyć 663 mb z przechowywanych tam blisko 6 tys. metrów. Z trzeciego magazynu nie wydobyto nic: wszystkie akta (dokumentacja niearchiwalna w większości z krótkim okresem przechowywania) uległy zniszczeniu w wyniku pożaru bądź zainfekowania biologicznego.
Najwięcej wiemy na temat odratowanej dokumentacji z magazynu nr 4. Z ponad 4,5 tys. mb wydobyto 196 metrów. W tym przypadku skala strat też robi wrażenie. W magazynie przechowywano 832 metry akt, pochodzące z Wydziału Skarbu UMK - wydobyto jedynie 33 metry. Odratowana dokumentacja dotyczy sprzedaży nieruchomości, wywłaszczeń, przekształcenia użytkowania wieczystego oraz wykupu mieszkań.
Z kolei z 501 metrów bieżących akt z Wydziału Geodezji urzędu miasta uratowano 15 m dokumentów, dotyczących podziałów gruntów czy komunalizacji mienia Skarbu Państwa.

Tymczasem miasto przekonuje, że planuje odbudowę zniszczonych hal. Kiedy? Tego jeszcze nie wiadomo. Gmina chce wyciągnąć wnioski z pożaru, możliwe, że budynki będą miały inne zabezpieczenia niż te, które uległy zniszczeniu, jednak by te wnioski wyciągnąć, miasto musi poczekać na ustalenia prokuratury, która wciąż bada, co było przyczyną pojawienia się ognia w archiwum. - Odbudowywane obiekty muszą uwzględniać te okoliczności, tak aby sytuacja, która miała miejsce, już się nie powtórzyła - może chodzić tutaj zarówno o system przeciwpożarowy jak i samą konstrukcję poszczególnych obiektów budowlanych - tłumaczy Monika Chylaszek, rzecznik prezydenta Jacka Majchrowskiego. Śledztwo toczy się pod kątem umyślnego sprowadzenia zdarzenia, które zagraża mieniu wielkich rozmiarów.
Na wyniki postępowania trzeba jeszcze poczekać, podobnie jak na pełną listę dokumentów, które uległy zniszczeniu. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że straty faktycznie są bardzo duże. - Z punktu widzenia historyka, zajmującego się dziejami miasta, jego budynków oraz mieszkańców, mogę stwierdzić, że w wyniku pożaru utraciliśmy wspaniałe źródła informacji, których przeważnie nie da się niczym zastąpić, bowiem nie zostały odnotowane w innej dokumentacji. Szczególnie cenne były koperty dowodów osobistych - pochodzące z czasów powojennych, a zawierające dokumenty sięgające czasów wojny i wcześniejsze, zdjęcia, a czasem także przyznane odznaczenia - mówi w rozmowie z nami dr Kamila Follprecht, zastępca dyrektora Archiwum Narodowego w Krakowie. Wielu osobom takie materiały przydawały się do udowadniania trudnej historii swojego życia w okresie powojennym.
Follprecht dodaje, że z utraconych niestety ksiąg meldunkowych można było się dowiedzieć, pod jakim adresem dana osoba mieszkała i skąd przybyła do Krakowa. - Był to świetny materiał nie tylko dla historyków, ale również genealogów - podkreśla.
Jej zdaniem wciąż nie wiadomo, czy wszystkie akta, które udało się wydobyć i zamrozić, przetrwają. - Teraz będą przekazywane specjalistom, którzy zajmą się ich ratowaniem - będą przez nich rozmrażane i osuszane. Cały proces potrwa bez mała lata. Gdy się zakończy, będziemy następnie ewidencjonować dokumenty i wtedy tak naprawdę okaże się, które będą dalej mogły służyć archiwum czy urzędom - dodaje wicedyrektor Archiwum Narodowego. Co ważne, jeżeli np. na zachowanych dokumentach pieczęć urzędowa, podpis czy ważna część pisma będzie nieczytelna, wówczas jego wartość dowodowa może być podważona.
Kraków. Do ratowania cennych akt z pożaru archiwum zaangażow...
Zrozpaczeni skalą strat są pasjonaci, którzy w archiwum odnajdywali cenne dokumenty. Kilka lat temu obiekty przy ulicy Na Załęczu odwiedził Bogdan Cisak, który interesuje się historią piłki nożnej. W archiwum badał sprawy związane z klubami piłkarskimi. - W spalonych budynkach znajdowały się m.in. akta dotyczące Hutnika Kraków, pochodzące z lat 1956 do 1975 roku. Gdy usłyszałem o pożarze, byłem w głębokim szoku. Niektóre dokumenty pokrywają się co prawda z tymi, które znajdują się w Archiwum Narodowym w Krakowie, ale na pewno nie wszystkie - podkreśla Cisak.
W krakowskim archiwum znajdowały się również akta, dotyczące statutów i sprawozdań klubów piłkarskich. - Można się było z nich dowiedzieć, kiedy klub zmieniał nazwę i kiedy uzyskiwał osobowość prawną oraz kto zakładał klub. To bardzo ważne, bo np. Hutnik Kraków został założony w 1950 roku, ale najpierw funkcjonował jako koło sportowe, dopiero w 1957 roku uzyskał osobowość prawną. W teczce Hutnika na przykład znajdowała się lista założycieli. Mało kto wie, że po 1957 funkcjonował taki klub jak Legia Kraków. Takie informacje można było odnaleźć właśnie w archiwum - dodaje. Czy takie dokumenty również uległy zniszczeniu w wyniku pożaru bądź w trakcie akcji gaśniczej? Na razie odpowiedzi brak.
- Nawet nie wiedziałem, że dokumenty dotyczące Hutnika się tam znajdują - mówi prezes Hutnika Artur Trębacz. - Są to na pewno dokumenty jeszcze sprzed powstania stowarzyszenia (Nowy Hutnik 2010 - przyp. red.). Formalnie, jako stowarzyszenie, nie mamy do nich praw. Należały do sportowej spółki akcyjnej Hutnik, która upadła i jej dokumentacja gdzieś została zdeponowana, najprawdopodobniej w archiwum miejskim - dodaje Trębacz.
A jeśli okazałoby się, że dokumenty lub ich część uległy zniszczeniu? Jak duża byłaby to strata dla Hutnika? W archiwum znajdował się np. odpis z wykazu członków założycieli KS Hutnik Nowa Huta. - To byłaby strata dla wszystkich, bo odtwarzanie tej historii byłoby później utrudnione dla dalszych pokoleń. Publikacji o Hutniku zbyt wiele się nie ukazało. Ta wiedza czekała może nawet na to, żeby ktoś się podjął spisania tej historii. W przypadku utraty dokumentów będzie to utrudnione - analizuje Trębacz.
Dodaje: - Możemy tylko czekać na rozwój wypadków. Na pewno istnieje lista dokumentów, które znajdowały się w archiwum, teraz ktoś pewnie będzie je inwentaryzował. Pewnie w którymś momencie dowiemy się, czy zniszczone zostały dokumenty dotyczące Hutnika.

Potężną skalą strat zszokowani są również miejscy radni. - Pojawiają się coraz bardziej niepokojące dane. Niepokojący jest już sam fakt wybuchu pożaru w dwóch halach, które powinny stanowić swoistą zaporę przeciwogniową, a mimo to uległy zniszczeniu. Jeśli chodzi zaś o same straty, trzeba pamiętać, że w archiwum znajdowały się nie tylko dokumenty ważne z punktu widzenia historycznego. Były tam również akta indywidualnych spraw mieszkańców - niektóre mogłyby się przydać podczas postępowań administracyjnych czy sądowych, ale zapewne większości nie uda się uratować - podkreśla Michał Drewnicki z PiS.
Współpraca: Tomasz Bochenek
- Popularne leki wycofane z aptek w Polsce. Jest nowa lista od GIF WRZESIEŃ 2022
- Najlepszy Dom Świata stoi pod Krakowem! Zobacz, jak wygląda!
- Linia tramwajowa do Górki Narodowej jak w San Francisco. Ale bez pętli?
- Kiedyś Wawel zasłaniał tajemniczy budynek. Teraz jego istnienie byłoby oburzające
- Samochody pojechały już S7. Odcinek od węzła Widoma do węzła Szczepanowice otwarty!
- Kto nie może wziąć ślubu kościelnego? Oto przypadki, gdy ksiądz odmówi narzeczonym