Fala krytyki wylewa się na Katarzynę Król, wiceprezydent Krakowa ds. edukacji, po tym, jak doniosła policji na sfrustrowanych rodziców. Radni Platformy Obywatelskiej w radzie miasta takie posunięcie uważają za niedopuszczalne i krytykują działania Król, a trzeba przypomnieć, że to właśnie PO wprowadziła ją na stanowisko w magistracie. Nawet w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich oceniają działania wiceprezydent jako przedwczesne i zbyt radykalne. A mundurowi, po donosie Król, sprawdzają czy ze strony rodziców doszło do wykroczenia. Spór się zaognia i staje się coraz bardziej polityczny.
Wiele mocnych słów
Sprawa dotyczy Zespołu Szkół Ogólnokształcących Integracyjnych nr 7 w Krakowie, gdzie w sierpniu doszło do odwołania dyrektora. Przeciwko zmianie zaprotestowali rodzice. Nie zgodzili się oni z kurator oświaty Barbarą Nowak, która wydała negatywną opinię o dotychczasowym dyrektorze Arturze Ławrowskim. Podczas jednego ze spotkań z wiceprezydent Krakowa Katarzyną Król, rodzice przyznali, że wobec zmiany dyrektora placówki są gotowi nie posłać dzieci do szkoły lub blokować jej wejście. - Padło wiele mocnych słów. Dziwne, że sprawa została zgłoszona aż na policję - mówi Renata Zięć, która również spotkała się z Katarzyną Król.
- Pani wiceprezydent powiedziała nam, że jeśli do 1 września nie będzie dyrektora, to trzeba będzie zamknąć szkołę. Odpowiedzieliśmy, że jak trzeba będzie, to sami ją zamkniemy - dodaje. Właśnie po tej rozmowie wiceprezydent Król zawiadomiła policję o publicznym nawoływaniu do nieposłuszeństwa i możliwości popełnienia wykroczenia. W piśmie podała, że zgodnie z Konstytucją w Polsce istnieje obowiązek nauki do 18. roku życia, a rodzice są zobowiązani wysyłać dzieci do szkoły.
- Wszyscy jesteśmy zdziwieni takim obrotem sprawy. Podczas spotkania z wiceprezydent Katarzyną Król wstawiliśmy się za byłym dyrektorem Arturem Ławrowskim, ale podkreślaliśmy, że przyszliśmy po to, by wspólnie wypracować jakieś rozwiązanie. Jesteśmy zawiedzeni, że pani wiceprezydent nie podjęła tego dialogu - komentuje Mariusz Świerczek, jeden z rodziców. Dodaje też, że czuje się oszukany.- Urząd zapewnił nas, że decyzja o zmianie dyrektora nie zapadnie przed naszym spotkaniem z prezydentem Jackiem Majchrowskim. Informacja ta jednak pojawiła się na stronie BIP jeszcze w trakcie obiecanego spotkania.
Ostatecznie, w ramach protestu, 4 września rodzice i niektóre dzieci przyszły do szkoły ubrane na czarno. - Wszystkie akademie odbyły się zgodnie z planem. Bez ekscesów, rodzice nie protestowali, nie było niczego, co mogłoby zaburzyć pracę szkoły - informował nas zaraz po rozpoczęciu roku szkolnego Piotr Gibała, zastępca dyrektora ZSI nr 7. Po zawiadomieniu złożonym na policję przez wiceprezydent Krakowa Katarzynę Król, wszczęto jednak dochodzenie.
- Sprawdzamy obecnie, czy zgłoszenie pani wiceprezydent jest zasadne i czy protest rodziców można faktycznie uznać za nawoływanie do niespełnienia obowiązku szkolnego - informuje Sebastian Gleń, rzecznik małopolskiej policji. Jak przyznaje, sprawa została zgłoszona na policję przed rozpoczęciem roku szkolnego, tymczasem4 września w szkole nie pojawiło się tylko jedno dziecko, które wówczas przebywało na wakacjach. - Mamy wiele wątpliwości co do popełnienia wykroczenia. Sprawa niekoniecznie skończy się ukaraniem rodziców, ale na razie trzeba czekać na koniec postępowania - dodaje.
Dotąd przesłuchano wicedyrektora ZSI nr 7, ale policja zamierza rozmawiać również z rodzicami. Nieoficjalnie wiadomo, że policja sprawdziła czy 4 września w szkole pojawiło się troje dzieci, których rodzice najgłośniej protestowali w obronie dyrektora. Były dyrektor szkoły Artur Ławrowski uważa, że wiceprezydent Król niepoważnie potraktowała rodziców.
- Straszenie policją było przekroczeniem uprawnień pani prezydent. Poza tym, przepisy dopuszczają, by dziecko w ciągu roku miało określoną liczbę usprawiedliwionych nieobecności. W szkole nie wydarzyło się nic złego, a zrodziła się niepotrzebna afera - komentuje tę sprawę. Były dyrektor Ławrowski też otrzymał pismo od Katarzyny Król, która zwróciła się do niego, by przeciwdziałał protestom w szkole. - Rodzice zorganizowali się w mojej obronie niezależnie ode mnie, jak miałbym temu przeciwdziałać? Ale skoro ktoś podejrzewał mnie o pedofilię, to już nic mnie nie zdziwi - ucina.
Chodzi o wpis, który na Facebooku umieścił Ryszard Nowak, dyrektor XII Liceum Ogólnokształcącego, mąż małopolskiej kurator oświaty Barbary Nowak: „W sprawie ulubionego »wyborczego« pederasty (dyr. Ławrowskiego) który w wieku 60+ pozostawił żonę i dwójkę dzieci dla swojego kochasia, nie ma uproś. Musi boleć! Mimo że jest członkiem PO i ma 64 lata powinien ustąpić i dać szansę młodszym heteroseksualnym”. Dyr. Nowak tak skomentował decyzję swojej żony o usunięciu Ławrowskiego z funkcji dyrektora Zespołu Szkół Integracyjnych nr 7.
- To, co napisał dyrektor Nowak jest bzdurą i nie mam pojęcia, dlaczego wymyślił takie informacje. Mógł równie dobrze nazwać mnie alkoholikiem i narkomanem - w końcu wszystko można napisać. W tym wypadku jednak dyrektor Nowak przesadził - komentuje Artur Ławrowski. Skargę o naruszenie dóbr osobistych skierował do sądu.
Skandaliczne zachowanie
Radni miejscy PO krytykują poczynania wiceprezydent Król wobec rodziców uczniów ZSI nr 7.
- To niedopuszczalne - twierdzi Teodozja Maliszewska (PO), radna miejska, zasiadająca w Komisji Edukacji. - Pamiętam czasy, kiedy walczyliśmy z panią wiceprezydent Okońską. To, co ta kobieta czasami słyszała od rodziców w nerwach i wielkich emocjach, było na granicy oszczerstw. Przyjmowała to na klatę i na nikogo nie doniosła. Do głowy jej to nie przyszło. Tak się nie robi - mówi Maliszewska. - Ale tak bywa, kiedy jest się urzędnikiem, który nie wyszedł z tego środowiska (edukacyjnego przyp. red.) Pani Król, mimo doktoratu z ekonomii i dobrego wykształcenia, niestety nie czuje tego środowiska - dodaje.
Oburzenia nie kryje Andrzej Hawranek, szef klubu PO w radzie miasta. - Takie działanie uważam za skandaliczne - twierdzi. - Komuś zarządzanie pomyliło się z rządzeniem - dodaje. Przypomnieliśmy przewodniczącemu, że to przecież Platforma zaproponowała Król na stanowisko. Dokładnie zrobił to Grzegorz Lipiec, obecnie członek Zarządu Województwa Małopolskiego. - Nikt nie ma na czole napisane, że w pewnym momencie rozpocznie działania, które w mojej ocenie nie odpowiadają standardom - kwituje Hawranek.
Innego zdania jest Łukasz Słoniowski (PiS), przewodniczący Komisji Edukacji w radzie miasta. - Nie miała wyboru - twierdzi. - Skoro wiedziała o planowanych przez rodziców działaniach, to słusznie postąpiła, zawiadamiając odpowiednie organy. Teraz to one zdecydują, czy doszło do wykroczenia - kwituje.
O komentarz poprosiliśmy rzecznika praw obywatelskich.- To dyrektorzy szkół kontrolują czy obowiązek szkolny jest realizowany przez uczniów - twierdzi Mirosław Wróblewski, dyrektor Zespołu Prawa Konstytucyjnego, Międzynarodowego i Europejskiego w Biurze RPO. - Podjęte działania wydają się przedwczesne i zbyt radykalne, bo zgodnie z prawem dopiero w momencie, gdy dziecko opuściło co najmniej 50 procent zajęć szkolnych w ciągu miesiąca, dyrektor szkoły zobowiązany jest wysyłać do rodziców pisemne upomnienie - twierdzi. Nie wyklucza, że rzecznik poprosi organy kontrolujące działalność szkoły o wyjaśnienia.
Próbowaliśmy skontaktować się z wiceprezydent Król, ale przebywała na urlopie. W jej imieniu odpowiedzi udzieliła Monika Chylaszek, rzecznik prasowy prezydenta Krakowa.- Działanie pani prezydent było podyktowane tylko i wyłącznie troską o bezpieczeństwo dzieci - tłumaczy Chylaszek. - Rodzice zapowiedzieli zablokowanie wejścia do szkoły uczniom, którzy przyjdą na rozpoczęcie roku szkolnego. Dlatego nie można oczekiwać, że urząd miasta zlekceważy taką zapowiedź.
Łapówka w formie zegarka
To nie pierwszy przykład, gdy Katarzynie Król towarzyszą działania wątpliwe etycznie. W zeszłym roku powróciła sprzed lat sprawa łapówki w postaci zegarka za 1,8 tys. zł. Przypomniał ją Łukasz Gibała, a Katarzyna Król wytoczyła mu za to proces. Sąd umorzył jednak sprawę przeciwko byłemu posłowi, a tym samym przyznał rację Gibale, który twierdził, że urzędniczka dostała pracę w urzędzie za łapówkę.
Prokuratura badała już sprawę z 2008 roku. Chodziło o przyjęcia przez Jana Tajstera, ówczesnego dyrektora Zarządu Dróg i Transportu, łapówki od ojca obecnej wiceprezydent. Ten przyznał się do wręczenia jej ówczesnemu szefowi córki. Katarzyna Król przyznała natomiast, że pomagała wybierać zegarek wart ok. 1800 zł w jednej z galerii handlowych. Zarzutów jednak nie usłyszała.
WIDEO: Barometr Bartusia - dr Marek Benio - (odc. 3)
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Follow https://twitter.com/gaz_krakowska