Sprawa brutalnego morderstwa w Krakowie sprzed 25 lat. Sąd zaplanował datę ogłoszenia wyroku

Marcin Banasik
Obrońca Roberta J. mec. Łukszach Chojniak rozmawia ze swoim klientem na sali sądowej sądu apelacyjnego podczas jednej z rozpraw
Obrońca Roberta J. mec. Łukszach Chojniak rozmawia ze swoim klientem na sali sądowej sądu apelacyjnego podczas jednej z rozpraw Marcin Banasik
W Sądzie Apelacyjnym w Krakowie sędziowie są na etapie słuchania zeznań kluczowych anonimowych świadków sprawy brutalnego morderstwa sprzed 25 lat. To sąsiadka Roberta J. i jej córka, która w roku zabójstwa miała 7 lat. Z odczytanych zeznań i z tego co kobieta mówiła teraz przed sądem wynika, że pewnego dnia razem z matką minęły się na klatce schodowej z Robertem J., któremu miała towarzyszyć kobieta. Świadek twierdzi, że była to Katarzyna Z. Robert J miał się z nią zamknąć w mieszkaniu. Z zeznań świadka wynika, że najprawdopodobniej kilka godzin później ktoś wynosił z mieszkania czarne worki. Obrona ma sporo wątpliwości co do prawdomówności kobiety opowiada ze szczegółami o zdarzeniu sprzed 25 lat. Wyrok w procesie odwoławczym Roberta J. ma zapaść 31 października.

Dwóch kluczowych świadków

Obrona zarzuca w apelacji, że nie miała możliwości udziału w przesłuchaniach świadków anonimowych. Zdaniem obrony nie może być tak, że dominującą rolę w postępowaniu odgrywają świadkowie incognito. Świadków, objętych procedurą anonimizacji, było kilkudziesięciu. Sąd zdecydował o przesłuchaniu dwóch najbardziej kluczowych świadków - matki i córki, które były sąsiadkami Roberta J. Na czas zeznań córki oskarżony musiał opuścić salę rozpraw.

Kobieta zakończyła dziś swoje zeznania, które rozpoczęła na wrześniowej rozprawie. Sąd odczytał jej zeznania z etapu śledztwa i procesu. Wynika z nich, że jako dziecko uważała Roberta. J. za dziwaka, który stroni od ludzi. Jego ojciec miał ją zapraszać, przy przyzwoleniu jej rodziców, do mieszkania. Tam miała siadać przy przyszykowanym stoliku z kredkami i malować dziewczynę, która miałaby się spodobać Robertowi J. Takie miały być wymagania ojca oskarżonego. Po kilku takich wizytach dziewczynka miała uciec do swojego mieszkania, bo Józef R. miał na nią krzyczeć.

Spotkanie na klatce schodowej

Kluczowe zeznania dotyczą sytuacji, kiedy razem z matką, (świadek miała wtedy 7 lat) schodziły klatką schodową. Miały wtedy minąć się z Robertem J., który szedł pod rękę z Katarzyną Z. Miało to być między 2 a 3 piętrem. Kobieta wyglądała jakby była po zażyciu jakiś środków. Oskarżony miał szarą kurtkę, a kobiet ubrana była na czarno. Miała nasunięty na głowę kaptur, spod którego miał wystawać kosmyk włosów w kolorze blond.

Obrona dopytywała o ułożenie włosów Katarzyny Z. Świadek nie miała pewności czy były rozpuszczone czy spięte w kucyk, a nieścisłości w swoich zeznaniach tłumaczyła stresem. Nieścisłości dotyczyły też koloru bluzy z kapturem, która raz miała być szara a innym razem czarna.

Z dalszych zeznań wynika, że matka dziewczynki na widok prowadzonej kobiety miała powiedzieć coś w stylu "Oj dziewczyno co ty robisz, do kogo idziesz." Na co Robert J. miał odpowiedzieć "Co proszę?" Później para miała wejść do mieszkania i zamknąć się od środka. Późnym wieczorem 7-letnia dziewczyna miała widzieć przez wizjer drzwi, jak kto wynosi z mieszkania Roberta J. czarne worki.

Na następnej rozprawie ma zeznawać matka dzisiejszego świadka.

W czerwcu Sędzia Marek Długosz na początku rozprawy poinformował tym, że mimo iż proces zbliża się ku końcowi wznawia przewód sądowy z powodu sprawy anonimowych świadków. Chodzi o to, że sąd zapytał dwóch kluczowych świadków anonimowych o to, czy mogą oni zeznawać w sądzie jawnie. Świadkowie zgodzili się.

Świadkowie anonimowi

Prok. Piotr Krupiński w pierwszej części mowy końcowej, którą wygłosił w maju tego roku skupił się na świadkach anonimowych. Oskarżyciel przekonywał, że świadkowie odgrywali kluczową rolę w śledztwie i dzięki temu, ze zachowali anonimowość mogli powiedzieć więcej.

- To właśnie od tych świadków dowiedzieliśmy się, że oskarżony znęcał się nad zwierzętami, i że nienawidził kobiet o rudych i blond włosach. Wiemy też, że interesował się zwłokami, obserwował sekcje zwłok i dopytywał lekarzy o to, jak spuszcza się krew z ciała lub co robi się z wnętrznościami. Ile jest osób na tej sali, który interesują się w taki sposób zwłokami. Zakładam, że tylko jednak, czyli oskarżony – mówił przed sądem prok. Krupiński.

Fragment skóry

23-letnia studentka religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego Katarzyna Z. zniknęła 2 listopada 1998 r. Dwa miesiące później załoga pchacza barek „Łoś” na Wiśle na krakowskim Zabłociu, poczuła, jak silnik stracił nagle moc. Gdy zaczęli grzebać w maszynerii, wyciągnęli spomiędzy łopat wielki płat skóry.

Dzisiaj wiadomo już, że był to fragment zdjęty przez zabójcę z ciała studentki. Tydzień po wyciągnięciu skóry pracownicy stopnia wodnego na Dąbiu zaalarmowali policję, że w kracie wyłapującej odpadki z Wisły utkwiła ludzka noga. Znaleziono też odcięte pośladki ofiary.

Policjanci z Archiwum X przez 19 lat próbowali namierzyć sprawcę zabójstwa. W końcu Robert J. ułatwił im zadanie, bo pojawiał się na cmentarzu, przy grobie Katarzyny Z. Robertowi J. grozi dożywocie.

Promienie słoneczne mogą powodować nowotwór skóry. Jak się chronić?

od 7 lat
Wideo
Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl