W poniedziałek ratownicy odnaleźli ciała czwórki Polaków zaginionych po katastrofie lotniczej na terenie Denali National Park na Alasce. Wciąż poszukiwany jest piąty pasażer samolotu, jednak jak podkreślają ratownicy, warunki panujące w okolicy nie dają mu dużych szans na przeżycie.
Do katastrofy jednosilnikowej maszyny typu De Havilland Beaver doszło w sobotę wieczorem w górach w Parku Narodowym Denali na Alasce. Zaraz po wypadku pilot Craig Layson skontaktował się przez telefon satelitarny ze swoimi przełożonymi, powiedział, że turyści są ranni, jednak zanim zdążył przekazać więcej informacji, połączenie zostało zerwane.
Trudne warunki pogodowe utrudniały akcje ratunkową. Ratownicy z Denali National Park dotarli na miejsce wypadku dopiero w poniedziałek. Jak podają lokalne media, samolot wracał już na lotnisko, kiedy z nieznanych powodów runął na strome zbocze góry Thunder. Został odnaleziony na wysokości 3000 metrów. Po dostaniu się do samolotu, ratownicy odnaleźli ciała czterech pasażerów. Piątą osobę uznaje się za zaginioną. Jak na razie nie ujawniono tożsamości ofiar.
- Nasze ekipy cały czas pracują nad wyjaśnieniem okoliczności tego zdarzenia – mówi Katherine Belcher z władz parku.
Maszyna, należąca do firmy K2 ruszyła w ostatni lot w sobotę wieczorem z Layson, czterech polskich turystów miało oglądać lodowiec Glacier. Do katastrofy z niewyjaśnionych jeszcze przyczyn doszło na wysokości 3300 metrów niedaleko góry Thunder, która wyrasta ponad lodowiec.
- Na miejsce tragedii udają się już specjaliści od wyjaśniania katastrof lotniczych z Narodowego Urzędu Bezpieczeństwa Transportu. Będą analizowali szczątki maszyny, które wcześniej trzeba będzie z bardzo stromego zbocza przetransportować na niższe partie - mówi Clint Johnson z władz parku narodowego. Może to jednak potrwać nawet kilka dni ze względu na niesprzyjającą pogodę i trudności techniczne.
- Już samo dotarcie na miejsce katastrofy wymaga alpinistycznych umiejętności, nie mówiąc o tym, jakie trudności wystąpią podczas ściągania szczątków maszyny - dodaje Johnson.
Jak wyjaśniał Jason Martin, jeden z szefów American Alpine Institute w tym roku sezon wspinaczkowy w rejonie miejsca, w którym doszło do tragedii, skończył się w połowie lipca - z uwagi na trudne warunki pogodowe, między innymi topniejący śnieg.
Firma K2 Aviation, właściciel samolotu, po katastrofie zawiesiła wycieczki w góry i obiecała współpracę ze śledczymi w sprawie ustalania przyczyn wypadku. Właścicielami formy są Suzanne i Todd Rust, to rodzinny biznes, który działa już od 55 lat.
POLECAMY: