Walka o fort "Marszowiec"

Katarzyna Janiszewska
Piotr Skrobowski.
Piotr Skrobowski. fot. Anna Kaczmarz
Fort "Marszowiec" wybudowany w 1884 r. nigdy nie wziął udziału w walkach. Za to teraz toczy się o niego zażarta batalia. Spory nie służą nikomu, a najmniej fortowi, który może podupaść - pisze Katarzyna Janiszewska.

W głowie Piotra Skrobowskiego to miało wyglądać trochę inaczej. Dużo inaczej. Po pierwsze: mieli być ludzie. Po drugie: myślał nad basenami pod szklanym dachem, squashem, spa i pewnie czymś jeszcze. Po trzecie: pieniądze - nie po to człowiek inwestuje, aby nic z tego nie mieć.

Ale gdzieś, coś poszło nie tak i nici z tych pięknych planów. W zeszłym tygodniu sprzedał pięć kaw i trzy herbaty, bo gości jak na lekarstwo. Za to pozwów, wzajemnych pretensji i oskarżeń nie brakuje. A zabytkowe forty stoją sobie i powoli niszczeją.

Sentyment
Fort artyleryjski "Marszowiec" był częścią trzeciego pierścienia obrony Twierdzy Kraków. Wybudowano go w latach 1884-1886. W czasach Polski Ludowej w forcie urządzono Magazyn Centralnego Zaopatrzenia. Do Krakowa wyjeżdżały stąd dostawczaki, załadowane ziemniakami, kapustą, burakami cukrowymi.

W wolnej Polsce fort stał się przystanią dla wszelkiej maści marginesu. Nocowali tu bezdomni, ukrywali się kryminaliści. Nikt się tu nie zapuszczał. Wieczorami policja bała się przyjeżdżać.

Skrobowski znał fort jeszcze z dzieciństwa. Mieszkał w Witkowicach i w czasach szkolnych, podczas czynów społecznych, przychodził tu na wykopki. Albo z kolegami harcerzami bawił się w podchody. Lubił to miejsce.

Jako nastolatek zaczął robić piłkarską karierę w Wiśle Kraków. Wyprowadził się z Witkowic do centrum miasta. Później wyjechał na trzy lata do Szwecji. Ale dziecięcy sentyment pozostał. Wrócił w 1992 r., jako sportowiec kończący karierę. Otworzył sieć restauracji i pizzerii.

- W Szwecji mieliśmy z żoną mieszkanie i pracę, dzieci chodziły do szkoły - opowiada Skrobowski. - Skandynawia w tamtych czasach to była kraina mlekiem i miodem płynąca. Ale nigdy nie myślałem o tym, by zostać za granicą. Jestem Polakiem, mam tu rodzinę i tu chciałem zainwestować pieniądze, które zarobiłem.

Nowe możliwości
Polska lat 90., to kraj ludzi przedsiębiorczych. Pojawiają się nowe perspektywy, nieznane dotąd możliwości. Jak choćby fundusze unijne.- Dowiedziałem się, że są takie, więc zacząłem myśleć, jak by je wykorzystać - opowiada Skrobowski. - No i pojawił się pomysł zaadaptowania fortu na hotel. Wtedy można było go przejąć za symboliczną złotówkę. Warunek: trzeba przedstawić projekt i odbudować obiekt. Jakoś nie było chętnych. Żaden rozsądny człowiek nie będzie przecież inwestować w studnię bez dna. Ale mając wsparcie, to mogło się udać.

Był tylko jeden szkopuł. Prywatna firma nie mogła starać się o unijne fundusze sama. Potrzebowała państwowego partnera. Piotr Skrobowski zaproponował współpracę wójtowi Zielonek. Gmina nie wykładała swoich pieniędzy. Ale była gwarantem unijnych grantów - 2 mln zł. W maju 1999 r. podpisała z firmą "Twierdza" umowę dzierżawy - na czas określony, do 2034 roku.

- Ten fort to była katastrofa - przypomina sobie Skrobowski. - Wszystko zdewastowane, rozkradzione przez ludzi szukających historycznych pamiątek i przez złomiarzy. Dookoła las, krzaki i głucha cisza. Żadnych osiedli, żadnego sklepu, nawet drogi nie było. Nie było też prądu. Jednym słowem: kompletna ruina. Ale byłem optymistą. Jestem przedsiębiorcą, nieraz już rozkręcałem biznes na zgliszczach i wychodziło z tego coś fajnego - dodaje.

Przecinanie wstęgi
Wielkie otwarcie, pompa, notable, przecinanie wstęgi. Zachwyty, uściski dłoni, gratulacje. Sztandarowa inwestycja. Ale to były lata 90. Wtedy, po czasach szarej komuny, ludzi wszystko zachwycało. Dziś - twierdzi Skrobowski - podobny standard mają hostele.

Pieniędzy z grantu starczyło na remont elewacji, malowanie ścian, doprowadzenie mediów i skromne umeblowanie pokoi.
Nie było restauracji z prawdziwego zdarzenia, a jedynie bistro z kuchenką na dwa palniki i flaczkami. Nie było sal konferencyjnych. Ani infrastruktury, która przyciągnęłaby turystów. Po pierwszym roku hotel zanotował deficyt.

- Nie wszystko zostało zrobione jak trzeba - mówi Jan Janczykowski, wojewódzki konserwator zabytków. - Nie do końca zrealizowano projekt. Wiele rzeczy można było zrobić lepiej, mając dzisiejszą wiedzę i doświadczenie. Ale to była pierwsza taka inicjatywa w Polsce. Na niej uczono się, jak prowadzić podobne adaptacje. Problemem był też czas. Dofinansowanie z UE trzeba było wykorzystać w określonym terminie. A prace przy fortach nie lubią pośpiechu.

Zmiana frontu
W 2001 roku gmina zaczęła wycofywać się z dalszej współpracy. Skrobowski zarzuca jej władzom, że nie zrobiły nic, by pomóc mu zdobyć kolejny grant. Inwestował więc sam.

Otworzył strzelnicę, restaurację, pojawiły się sale konferencyjne, quady, dom biesiadny, paintball. W lecie można przyjechać do fortu na grilla. Albo w ogródku, przy kawie zrelaksować się słuchając szumu drzew.

Gmina twierdzi jednak, że to firma Skrobowskiego nie wywiązała się z ustaleń umowy i II etapu adaptacji fortu. - W umowie dzierżawy był zapis, że firma "Twierdza" za zgodą gminy będzie przeprowadzać wszystkie inwestycje i rozliczać się z poniesionych kosztów - podkreśla Arnold Kuźniarski, zastępca wójta gminy Zielonki. - A nie występowała ani o zgodę, ani nie przekazała gminie dokumentów, które by potwierdzały, że inwestycje zostały poczynione.

W 2006 r. wójt Zielonek ogłosił przetarg na sprzedaż fortu. W kwietniu 2007 r. kupiły go Zakłady Usługowe Południe, które zajmują się m.in. prowadzeniem parkingów w Krakowie. Już w październiku nowy właściciel wypowiedział firmie "Twierdza" umowę dzierżawy (nie udało się zapytać prezesa o szczegóły, był niedostępny). Od tej pory obie strony walczą w sądzie. Kolejne pozwy, kolejne rozprawy.

- Wypowiedziano mi umowę najmu, więc sam też z nikim nie mogę podpisać umowy na organizację jakiejkolwiek imprezy - tłumaczy Skrobowski. - Nie zarabiam. Miałem plany związane z fortem. Teraz czuję tylko niesmak, bo zostałem oszukany.

- Postanowiliśmy sprzedać fort, ponieważ gmina nie jest predestynowana do prowadzenia działalności gospodarczej - mówi Kuźniarski. - Cały czas różniłyby nas cele, priorytety. Prywatni partnerzy zawsze lepiej się dogadają. W grę wchodziły również powody finansowe. Pieniądze ze sprzedaży mogliśmy zainwestować na inne cele publiczne. Nowy właściciel zastąpił jedynie gminę, wszedł w jej rolę właścicielską. Obecni partnerzy mogą dowolnie układać stosunki. Trudno nam wnikać w intencje nowego właściciela i fakt, że wypowiedział dzierżawcy umowę.

Data wysoce niepewna
Tu właśnie zaczyna się cały galimatias, w którym gubią się już wszyscy, łącznie z sądami. Bo jeden orzeka to, inny mówi tamto, co kompletnie stoi w sprzeczności z poprzednim, i oznacza trzecie. Ale nikt, oprócz Skrobowskiego, już się nawet temu brakowi logiki nie dziwi. Takie mamy prawo.

Gmina stoi na stanowisku, że umowa dzierżawy nie miała tzw. daty pewnej, a co za tym idzie, nowy właściciel mógł ją wypowiedzieć przed 2034 r.

- Tylko dlatego Zakłady kupiły fort, bo wójt w akcie notarialnym poświadczył, że nie ma daty pewnej - dowodzi Skrobowski. - A ja mam trzy wyroki, w tym Sądu Najwyższego, że ta data jednak jest. Nowy właściciel powinien kontynuować ze mną współpracę na dotychczasowych warunkach, a chce mnie eksmitować. W styczniu będę walczył w sądzie o unieważnienie sprzedaży.

Komentarze 4

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

1

1

G
Grzegorz
Jestem zainteresowany tym tematem. Proszę o kontakt. 734486706
z
ziuta
Panom Krawczykowi i Szczepce z Zakładów Południe, niedługo po ostatecznym usunięciu p, Skrobowskiego los zapłacił z nawiązką. Planowany od początku za wiedzą wójta interes, polegający na sprzedaży developerom całego zielonego otoczenia fortu - od fosy do granic działki /po uprzednim wyrżnięciu większości drzew/ i obudowaniu fortu osiedlem nie wyszedł. niestety sam fort, jako że wymienionych panów i wójta nie interesuje i nigdy nie interesował, popada w ruinę.
A
Adam
Piotrek.Nie będziesz żył 100 lat.Daj sobie spokój szkoda zdrowia

Wybrane dla Ciebie

Piękny wolej Casha ucieszył Stadion Śląski. Polska ukąsiła Mołdawię

Piękny wolej Casha ucieszył Stadion Śląski. Polska ukąsiła Mołdawię

Lewandowski pojawił się na ławce i szybko z niej zniknął. Dlaczego?

Lewandowski pojawił się na ławce i szybko z niej zniknął. Dlaczego?

Wróć na i.pl Portal i.pl