Kilka dni temu gazeta.pl wysmażyła artykuł „Skandaliczne decyzje i uśpione konie na Służewcu »Przychodzę tu od 50 lat, ale czegoś podobnego nie pamiętam«” autorstwa Dominika Szczepańskiego. Tekst zgrabnie skonstruowano na wywołującym uczucie miłosierdzia haśle „I tylko koni żal”, w którym powołując się na dwa przypadki złamania nogi podczas treningu i konieczności uśpienia wierzchowców wytoczono ciężkie działa przeciwko zarządcy Toru Służewiec.
Wilcze doły na wirażach
Zarzucono przede wszystkim brak odpowiedniej dbałości o nawierzchnię bieżni przez gospodarza obiektu, co powoduje zwłaszcza na wirażach, tak zwane wilcze doły, w których konie łamią sobie kopyta. Nienależyte nawadnianie toru prowadzić ma do nieszczęśliwych wypadków, a tym samym niepohamowanych strat koni wyścigowych, na których wszystkim nam, nie tylko obrońcom zwierząt, bardzo zależy. Fatalne zarządzanie torem przedstawione zostało ustami w zasadzie jednego wielce zasłużonego, ale strasznie rozgoryczonego końskiego trenera Adama Wyrzyka, który nie zostawia na kierownictwie obiektu suchej nitki, piętnując wszystkie niedoskonałości dyrekcji i zarządu Toru Służewiec oraz wynajętej przez operatora do dbałości o stan obiektu firmy zewnętrznej.
Trenerzy wyścigowi, zdaniem Wyrzyka, zostali „wykastrowani przez system” i boją się wypowiedzieć pod nazwiskiem, prosząc o anonimowość, aby nie stracić pracy i nie musieć przenieść się na przykład do Wrocławia. Autor artykułu podsypuje pikantne historie o wilczych dołach w bieżni dodatkowym pieprzem emocji, związanym z wynikami niektórych ostatnich gonitw, z których jedna z głównych nagród miała usatysfakcjonować niemieckiego sponsora Toru, a także wyśrubować rekord toru poprzez błędne obliczenie dystansu.
Perliczki i króliczki podlane winem
Na deser autor przytacza niepotwierdzone w faktach opowieści o perliczkach i króliczkach podlanych winem w strefie VIP, a w zasadzie o dwóch takich strefach, z której do drugiej trafiają goście, którzy nie chcą się zniżać do poziomu perliczek.
Magazyn Gol24: Kadra pod lupą, przed meczem z Mołdawią

Oburzenie anonimowych bohaterów artykułu gazety wywołał też fakt, że na terenie kompleksu Toru Wyścigów Konnych organizuje się zawody... hippiczne, to znaczy finał europejskiego jeździeckiego Pucharu Narodów w skokach Warsaw Jumping 2022. A w ogóle to nagrody za wyścigi nie zmieniły się od 10 lat, a przecież jest inflacja i ceny owsa poszły w górę, tymczasem pieniądze zamiast na wyścigi, idą na inne imprezy przeprowadzane na Służewcu.
Napisać można wiele… papier wszystko przyjmie. Trzeba jednak liczyć się potem z konsekwencjami oszczerstw.
Fake news z odwołaniem dyrektora
Ta sama gazeta.pl podała informację, że po artykule o Torze odwołany ze stanowiska został jego dyrektor Nowacki. News okazał się... fake newsem, Nowacki wciąż jest dyrektorem i nigdzie się na razie nie przeprowadza. Nawet do... Wrocławia. W tych dniach ma bowiem na głowie największą na Służewcu imprezę konną w roku, która zgromadzić może nawet 5 tysięcy widzów i ogniskuje zainteresowanie w zasadzie całej jeździeckiej Europy.
Co do nagród za wyścigi, to ich pula w 2008 roku, kiedy operator rozpoczął swoją obecność na Torze wyniosła 3,9 miliona złotych, a w 2021 roku już 9,2 mln zł. Wszystkie inne eventy, w tym m.in. Warsaw Jumping, finansowene są z zupełnie innej puli pieniędzy, sukcesywnie zbieranych przez zarządcę toru od darczyńców i sponsorów.
Dwa nieszczęścia z tej samej stani
Operator prowadzi ciągły i konsekwentny proces poprawy jakości infrastruktury ponad 138-hetarowego kompleksu Służewca. Stan toru jest na bieżąco monitorowany i w trybie obowiązującym prowadzone są prace umożliwiające codzienną pracę trenerów wyścigowych. Tor główny jest regularnie nawadniany, zależnie od warunków atmosferycznych przez zakupiony 2 lata temu automatyczny system nawadniania. Każdorazowo do gonitw dopuszcza tor Komisja Techniczna, nad którą nadzór sprawuje Polski Klub Wyścigów Konnych. Obsługa toru i firma zewnętrzna od 9 lat sprawująca opiekę nad kompleksem prowadzi codzienne prace mające zminimalizować ryzyko incydentów związanych ze zdrowiem ludzi i koni. Nieszczęścia się jednak zdarzają i chodzą czasami parami oraz niekiedy także dotyczą.... koni. Dziwne tylko, że oba konie, które wyciągnęły kopyta na torze pochodziły akurat z tej samej stajni. Może więc z nimi a nie z torem było coś nie tak?
Udana rywalizacja z legendarnymi torami
W przypadku niejasnych gonitw dyrektor toru niezwłocznie złożył pismo do prezesa Polskiego Klubu Wyścigów Konnych o weryfikację decyzji Komisji Technicznej, która także odpowiada za obliczanie dystansu i to ona przede wszystkim powinna się wstydzić i znaleźć się pod pręgierzem.
A jeśli chodzi o finał Pucharu Narodów w skokach, który drugi raz z rzędu zawitał do Warszawy (i zawita w przyszłym roku także po raz trzeci, bo Tor Służewiec zawarł kontrakt z Europejską Federacją Jeździecką EEF na trzy lata), ma on na celu popularyzację polskiego jeździectwa i promocję Toru Wyścigów Konnych Służewiec, a co za tym idzie - samych wyścigów konnych. Organizacja tego wydarzenia podnosi także prestiż Toru, ale też Warszawy i przede wszystkim jest szansą promocji Polski na arenie międzynarodowej. Wypada się więc cieszyć, a nie narzekać, że Tor Służewiec idzie w ślady najsłynniejszych torów na świecie - francuskich Deauville i Chantilly, włoskiego San Siro czy czeskiej Velka Chuchle, gdzie poza wyścigami również odbywają się zawody jeździeckie i z powodzeniem z nimi ostatnio rywalizuje.