Był to protest przeciwko "brakowi adekwatnych działań wobec katastrofy klimatycznej". Aktywiści domagali się ogłoszenia alarmu klimatycznego, czyli uchwały Sejmu, w której zostaną jasno przedstawione prognozy kryzysu klimatycznego i zadeklarowane działania konieczne do ochrony życia Polek i Polaków.
- Politycy muszą nas usłyszeć. Jesteśmy głosem młodych ludzi, którzy martwią się o swoją przyszłość, rodziców przerażonych wizją życia, jaka czeka ich dzieci, babć i dziadków zatroskanych o los swoich wnuków - mówi Anita Sobiechowska.
Extinction Rebellion wysłało do Sejmu petycję o przyjęcie takiej uchwały. Podpisało ją ponad 50 organizacji i ruchów, które zajmują się ochroną klimatu. Równocześnie zostały wysłane maile do posłanek i posłów, z prośbą o deklarację czy poprą tego typu uchwałę. Dotychczas odpowiedział na nie klub Lewica Razem. W imieniu tego klubu poparcie uchwały zadeklarował poseł Bartosz Grucela. Ponadto aktywistom odpisali poseł Krzysztof Śmiszek i posłanka Anita Kucharska-Dziedzic, którzy również zadeklarowali poparcie. Poparcie dla poniedziałkowego protestu w Warszawie wyraziła na Twitterze europosłanka Sylwia Spurek.
Uchwalenie Alarmu jest konieczne, aby wszelkie organy państwa uznały priorytet walki z kryzysem klimatycznym oraz podjęły natychmiastowe działania i korekty obecnych polityk. Alarm jest potrzebny również po to, by dać Polkom i Polakom nadzieję i jasny przekaz - że państwo o nich dba i że mimo, iż znajdujemy się w kryzysowej sytuacji, nasze władze zrobią wszystko, aby zawalczyć o przyszłość ich i ich dzieci. Alarm pozwoli też na uświadomienie polskiemu społeczeństwu wynikających ze zmian klimatu zagrożeń dla naszego środowiska, zdrowia, gospodarki i przyszłości - czytamy w komunikacie rozesłanym do mediów.
Extinction Rebellion to grupa działająca na rzecz walki ze zmianami klimatycznymi. Powstała w 2018 r. w Wielkiej Brytanii. Aktywiści inspirują się działaniami pokojowych ruchów oporu.
