Manifestacja ZNP w Warszawie w sobotę (9 października). Nauczyciele twierdzą, że Czarnek nie traktuje ich poważnie
Związek, organizator manifestacji, przekonuje, że Przemysław Czarnek, minister edukacji i nauki, nie traktuje nauczycieli poważnie w trwających negocjacjach dotyczących prestiżu i pensji tej grupy zawodowej.
Według aktualnych propozycji resortu, po podwyżkach we wrześniu 2022 r. nauczyciele (w zależności od tzw. stopnia awansu zawodowego) mieliby przeciętnie zarabiać od 4950 zł (brutto) do 7890 zł (przy gwarantowanych pensjach minimalnych na poziomie 4010 zł – 5130 zł). Ale podwyżki nastąpiły po zwiększeniu – o cztery godziny – tzw. pensum, czyli czasu spędzanego przez nauczycieli pod tablicą. Obecnie pensum to najczęściej 18 godzin (m.in. w podstawówkach i ogólniakach). Resort obiecuje, że zwiększenie pensum (nadal w ramach 40-godzinnego tygodnia pracy) będzie możliwe dzięki odbiurokratyzowaniu szkoły (czyli czas spędzany pod tablicą da się wydłużyć w ramach etatu, bo mniej godzin zajmie "papierologia").
ZNP w obietnice ministra nie wierzy i odpowiada mu (w petycji, która ma być wystosowana do Przemysława Czarnka w sobotę), iż w konsekwencji „nauczyciele sami sfinansują przyszły wzrost wynagrodzeń”. Dla związkowców to „arogancja”.
ZNP zwraca także uwagę, że proponowane przez resort zmiany poskutkują także m.in. odebraniem nauczycielom części dodatków do pensji oraz zmniejszeniem odpisu na fundusz socjalny.
Oświatowa Solidarność powołała sztab protestacyjny
Drugi z działających w oświacie związków – Solidarność – powołała sztab protestacyjny i w niedalekiej przyszłości nie wyklucza żadnej formy protestu. Oświatowa „S” spiera się z rządem o brak, jak informuje ten związek, stworzenia systemu wynagradzania nauczycieli, powiązanego ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce. Był to jeden z punktów porozumienia „S” z rządem z kwietnia 2019 r. (zawartego, gdy ZNP prowadził strajk w szkołach, co pogłębiło nieufność między obiema centralami).
Źródło - „Czerwona kartka dla ministra Czarnka". Na manifestację w sobotę do Warszawy z Łodzi i z województwa łódzkiego jedzie 300 nauczycieli - Dziennik Łódzki
