Aktualizacja środa, godz. 11.
Jak podaje powiatowy lekarz weterynarii, Wojciech Trybowski, znaleziony wąż to boa dusiciel. Prawdopodobnie dotychczasowy właściciel go wypuścił.
- Wąż jest wyziębiony, wychudzony, nie wiemy, czy przeżyje - mówi Trybowski. - Ma też uszkodzony ogon, musiał zatem stoczyć walkę z kotem lub innym zwierzęciem.
Aktualizacja godz. 16
- Złapałam za komórkę i zadzwoniłam po straż pożarną - mówi Emilia Block, uczestniczka zdarzenia. - Przeszłyśmy obok niego i umknęłyśmy do domu.
Strażacy, którzy przybyli na miejsce, poprosili mieszkańców o wysypanie śmieci z największego plastikowego pojemnika na odpady, położyli go na ziemi otworem w kierunku, w którym pełzł gad.
- Potem pozostawało tylko pojemnik ustawić do pionu i wąż był złapany - relacjonuje kpt. Tomasz Kołakowski, który dowodził na miejscu strażakami.
Wezwana na miejsce inspekcja weterynaryjna potwierdziła, że mamy do czynienia z wężem egzotycznym.
- To jakiś wąż z rodziny dusicieli, prawdopodobnie pyton lub boa - mówi jeden z weterynarzy.
Gad wieczorem trafił do hodowcy z pobliskiej Redy, który się nim tymczasowo zaopiekuje.