Zobacz komentarz:
Najpierw jest telefon. Przedstawiciel firmy, bądź telemarketer zaprasza na pokaz garnków, poduszek, ścierek. Zapraszane są przede wszystkim osoby starsze, które wabione są prezentacją przy kawie i poczęstunku, czasem dodatkowym występem artystycznym oraz dużymi promocjami przy zakupie na miejscu pokazywanego sprzętu.
Jedną z takich osób był Jan Kowal, 80-letni mieszkaniec Recza. Po wcześniejszej rozmowie telefonicznej został zaproszony przez firmę handlowo-usługową Venus z Opalenicy na prezentację poduszki masującej "Easylife". - W sali rehabilitacyjnej miała miejsce prezentacja przyrządów rzekomo zdrowotnych wraz z masażem. Mojemu dziadkowi zaproponowano zakup poduszki masującej "Easylife" za cenę 1690 zł płatnej w 12 ratach po 157,95 zł - opowiada pani Natalia, wnuczka Jana Kowala.
Emeryt podpisał umowę, zapłacił 100 zł zaliczki i wrócił z poduszką do domu. Natępnie dostał pismo z banku, które opisywało warunki kredytu przyznanego na 12 miesięcy. Jan Kowal nie wiedział, że podpisując umowę kupna-sprzedaży, podpisuje umowę kredytową. Kiedy zorientował się, że razem z poduszką zaciągnął kredyt, postanowił umowę wypowiedzieć (na co miał 10 dni). Na to było jednak za późno, bo książeczki i pismo z banku przyszły 17 grudnia, czyli dwa tygodnie po podpisaniu umowy. - Dziadek został wpędzony w kredyt - tłumaczy pani Natalia.
Firma F.H.U Venus na rynku działa już kilka lat. Oprócz poduszek masujących, zajmuje się też sprzedażą wełnianych materacy i koców. Ewa Cegłowska, właścicielka firmy, przekonuje, że oszukiwanie klientów nie leży w jej interesie. - Nie praktykujemy takich rzeczy. Kupują u nas osoby w wieku 50-60 lat i są świadome tego, jaką decyzję podejmują. Pan Kowal został o wszystkim dokładnie poinformowany. Jednak sprawa kredytu z bankiem już nas nie dotyczy, bo to nie my po podpisaniu umowy kontaktujemy się z klientem. Przedstawiciel banku dzwonił do pana Jana. Miał on wtedy szansę powiedzieć, że się rozmyślił i odstępuje od umowy - tłumaczy Ewa Cegłowska.
Panią Natalię dodatkowo bulwersuje fakt, że na serwisach aukcyjnych i innych stronach internetowych ta sama poduszka kosztuje nie 1600 zł, a 230 zł.
- Czy ktoś zmusił pana Kowala do kupna poduszki u nas? My takie ceny mamy od zawsze. A tańsze podróbki można dostać wszędzie - broni się Ewa Cegłowska.
Pani Natalia zapowiada, że będzie walczyć z firmą i postara się o unieważnienie zakupu i zaciągniecie kredytu. Zdaniem rzecznika konsumentów szanse na to są niewielkie, bo podobne firmy w świetle prawa działają zgodnie z przepisami.
- Taka forma sprzedaży jest dopuszczalna prawem. Konsument nie musi być nawet poinformowany, że kupując dany produkt zawiera umowę kredytu. 24 grudnia 2014 roku zmieniły się jednak przepisy o ochronie niektórych praw konsumenta. Wcześniej klient mógł w czasie 10 dni odstąpić od umowy, po 25 grudnia może to zrobić do 14 dni - tłumaczy Marek Janczyk, rzecznik konsumentów w Poznaniu i jednocześnie tłumaczy, że przykład pana Kowala nie jest pierwszy. - Wielu seniorów się do nas zgłasza. Praktyką, stosowaną przez takie firmy, jest zarzucanie klienta dużą ilością dokumentów. Kiedy na ringu spotyka się etyka sprzedającego i chęć zysku, to etyka jest bez szans - dodaje Marek Janczyk.
Jak odstąpić od umowy?
Według nowych przepisów klient ma prawo odstąpić od umowy w ciągu 14 dni od daty zakupu.
Jak podaje rzecznik praw konsumenta, należy wypełnić oświadczenie, w którym odstępujemy od umowy, następnie zrobić jego kopię i wysłać je na adres siedziby firmy listem poleconym. W razie wątpliwości warto zasięgnąć rady pod numerem tel. 61 878 58 70.
Eksperci zalecają, by korzystać z produktów sprzedawanych przez internet.
Konsument, który dokona kupna na serwisie aukcyjnym, ma 14 dni na jego zwrot, bez podawania przyczyny.