Włamanie do sklepu złotniczego w Bruntalu, mieście oddalonym zaledwie 25 km od granicy z Polską, było niczym z filmu akcji. Jak poinformował portal dennik.cz, złodzieje najpierw wyłączyli alarm. Później wdarli się do siedziby firmy ubezpieczeniowej, stamtąd dostali się na korytarz, a następnie weszli do sklepu papierniczego. Tam wybili w murze o prawie metrowej grubości dziurę, przez którą weszli do zakładu złotniczego.
- Zastosowali bardzo zaawansowane techniki włamań, w tym również wybijania i burzenia murów - powiedziała szefowa bruntalskiej policji Natálie Pastuchová Orlová.
Mundurowa z Bruntala wskazała też, że na miejscu zdarzenia nie pozostawiono prawie żadnych śladów. Włamywacze zastosowali bezgłośne metody burzenia ścian. Ich plan działania był dobrze przemyślany i przećwiczony. Złodzieje posiadali zaawansowany technologicznie sprzęt, m.in. okulary umożliwiające nagrywanie filmów.
Wpadli przez stację Wi-Fi
Okazało się, że zakład złotniczy w Bruntalu był obserwowany od dłuższego czasu. Przestępcy umieścili wewnątrz małą, przenośną stację Wi-Fi, która umożliwiła im zmapowanie miejsca.
W toku śledztwa policjanci dotarli do materiału z monitoringu. Na zabezpieczonych nagraniach dostrzegli dwóch mężczyzn oraz dwa przedmioty, które wnieśli do środka budynku. Jednym z urządzeń była stacja Wi-Fi, na której odnaleziono ludzki materiał biologiczny. Niestety pobrane próbki nie pasowały do nikogo figurującego w zasobach bazy czeskich kryminalnych. Kolejnym krokiem było sprawdzenie w bazie europejskiej. Dzięki temu ustalono, że ślady zostawił Polak mający już na koncie przestępcze wybryki. Problemy z prawem miał w Polsce, Anglii i Austrii.
- W ten sposób ustaliliśmy personalia. W ciągu tygodni uzyskaliśmy kolejne nazwiska podejrzanych osób – dodała Orlová.
W czasie gdy policjanci prowadzili dochodzenie, dokonano kolejnego włamania. Według słów szefowej bruntalskich policjantów, sprawcy mieli w bardzo zuchwały sposób dostać się do warsztatu złotniczego i lombardu w Ostrawie. Jednak nie ujawniono szczegółów. Funkcjonariusze ustalili, że mają do czynienia z tymi samymi włamywaczami, którzy okradli złotnika w Bruntalu. Działania czeskiej policji były oparte o współpracę ze służbami z Polski, Austrii i Słowacji.
Przy nieudanej próbie włamania do sklepu złotniczego w Hawierzowie, policja nie miała wątpliwości, że stoją za nim ci sami sprawcy.
Kilka dni temu w rejonie Karwiny czescy policjanci zatrzymali dwóch mężczyzn.
- Byli bardzo zaskoczeni, kiedy ich aresztowano. Nie liczyli się z tym. Myśleli, że są nieuchwytni – powiedział Jakub Mohyla z policji kryminalnej.
Złodziejom z Polski zarzuca się zrabowanie na terytorium Czech kosztowności o wartości około 4,5 mln koron, czyli około 850 tys. złotych. Według czeskich ustaleń, włamywacze mieli zaplanowane trzy kolejne przestępstwa, ale tym razem na Słowacji.
Schwytanym mężczyznom w wieku 37 i 48 lat grozi do 8 lat więzienia. Jeden z nich trafił do czeskiego aresztu, drugiego poddano ekstradycji do Polski. Trwają poszukiwania trzeciego mężczyzny (39 lat) i kobiety (41 lat).
