Marta jest w piątym miesiącu ciąży. Ma zaawansowaną cukrzycę. W budynku przy ul. Kasztelańskiej w Poznaniu zamieszkiwała jeden pokój z dwójką swoich dzieci, 10- i 12-latkiem oraz swoim partnerem. Gdy w środę wróciła z Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, gdzie starała się uzyskać pomoc, nie mogła otworzyć drzwi do swojego domu. Okazało się, że właściciel lokalu wymienił zamki w drzwiach. W tym czasie jej dzieci były jeszcze w szkole.
Kobieta z dnia na dzień, z godziny na godzinę wraz ze swoimi dziećmi została pozbawiona dachu nad głową. Wszystkie jej rzeczy zostały w lokalu przy Kasztelańskiej. Sprawę zgłosiła policji.
Wyrzucona na bruk z dziećmi
Mieszkanie przy ul. Kasztelańskiej wynajmowała od lipca tego roku. To budynek wielorodzinny, gdzie właściciel wynajmował pokoje z dostępem do łazienki i kuchni pojedynczym osobom lub, jak w przypadku Marty, całym rodzinom.
W pomoc kobiecie zaangażowała się pełnomocniczka prezydenta do spraw interwencji lokatorskich Magdalena Górska, która wraz policjantami, którzy pojawili się na miejscu, podjęła się mediacji z właścicielem budynku.
- Pani Marta już kilka dni temu przyszła do mnie o pomoc w sprawie znalezienia dla jej rodziny lokalu socjalnego. Przypuszczała, że właściciel może chcieć ją wyrzucić z aktualnego mieszkania. Tydzień temu miał jej mówić, by się z niego wyniosła - mówi Magdalena Górska, pełnomocniczka prezydenta do spraw interwencji lokatorskich.
Wynajmowała mieszkanie bez umowy
Jak podkreśla Górska, kobieta wynajmowała mieszkanie bez żadnej umowy, jednak z jej relacji wynika, że regularnie opłacała czynsz. Ponoć to sam właściciel nie chciał spisać z nią umowy najmu.
- Mimo to nie miał on prawa wyrzucić tej rodziny z mieszkania i to w taki sposób. Zgodnie z przepisami ustawy o ochronie praw lokatorów w tym wypadku eksmisja powinna przebiegać w cywilizowany sposób, po odpowiednim wyroku sądowym i przy obecności komornika. Tutaj nie miało to miejsca. Z kolei gdyby pani Marta miała umowę z nim podpisaną obowiązywałby okres wypowiedzenia - mówi M. Górska.
Właściciel mieszkania, który wyszedł do dziennikarzy z kolei uważa, że nie dokonał eksmisji.
- Po prostu zamknąłem drzwi - mówi. - Jeśli pani zagwarantuje pani Marcie mieszkanie, to ją wpuszczę, ale pani tego nie zrobi - zwracał się do pełnomocniczki Magdaleny Górskiej.
Na pytanie czy brał pieniądze za czynsz od lokatorki, odpowiada. - Nie brałem. Kto brał? A to nie wasza sprawa. Ja nie będę opłacał gazu, prądu, wody za tą panią. Gdzie ona pracuje? Ja mogę ją zawieźć do Domu Dziecka - pyta.
- To nie jest pana kompetencja. Gdy coś jej się stanie, to kobieta w zagrożonej ciąży, to będzie pan miał spore kłopoty - ostrzegała M. Górska.
- Płaciłam mu. 700 złotych za pokój i opłaty do ręki. Właścicielowi nie podobało się, że dzieci przebywają w mieszkaniu. Ja już wcześniej, przedwczoraj, wzywałam policję, gdy pojawiły się pierwsze groźby eksmisji. Wówczas policjanci powiedzieli mu wyraźnie, że on nie ma prawa nas eksmitować - mówi z kolei Marta.
10 najgorszych symboli Poznania. To prawdziwy wstyd dla miasta!
Sprawdź też:
- Zobacz 75 zdjęć Poznania z lat 90. To galeria miasta, którego możesz nie poznać
- Tak wyglądał Poznań w 2001 roku. Zobacz niezwykłe archiwalne zdjęcia!
- 30 zdjęć przedwojennego Poznania. Tak pięknie wyglądał!
- Poznań w PRL: Zobacz te zdjęcia. Nie poznasz centrum miasta!
- Seryjni mordercy, których zbrodnie wstrząsnęły Poznaniem
