Właścicielka śródmiejskiego sklepu trafiła do sądu, bo zmuszała sprzedawczynie do fałszowania starej żywności. Gdy nie chciały tego robić, lub robiły źle wyzywała je od debilek, nienormalnych, głupich krów. Mężowi jednej z nich powiedziała, że jego żona jest dziwką. Inną spoliczkowała za to, że nie umiała sprzedawać zepsutego mięsa.
Kobiety pozwały właścicielkę sklepu o naruszenie dóbr osobistych i mobbing.
Sąd ustalił, że sprzedawczynie były zmuszane do moczenia w płynie do naczyń lub occie starego, zepsutego mięsa. Właścicielka kazała je im rozmrażać, myć i przerabić, tak by kupowali je klienci. Kazał im też przerabiać daty starych towarów zmieniając termin ich przydatności do spożycia. Po to by kontrolować jak się wywiązują z tych poleceń zamontowała w sklepie monitoring. Kamery były także w szatni sprzedawczyń. Nagranie z kamery w szatni , w której sprzedawczyni jest w bieliźnie, właścicielka pokazała swojemu partnerowi a on w sposób niewybredny je skomentował. Dodatkowo przy kasie stał mikrofon, dzięki któremu właścicielka mogła kontrolować co pracownice mówią klientom. Zarzucała, że zbyt słabo zachęcają do kupna starych i przeterminowanych towarów. Były za mało aktywne we „wciskaniu” ich kupującym. Mając stały nasłuch z lady, na bieżąco interweniowała wyzywając sprzedawczynie.
Właścicielka sklepu twierdziła w czasie rozprawy, że to sprzedawczynie same, bez jej polecenia, nie zdejmowały z półek przeterminowanego towaru i same zaproponowały fałszowanie starego mięsa, rzekomo po to by pomóc jej w trudniej sytuacji finansowej, w co sąd nie uwierzył. Zarzucała im też, że w pracy piją alkohol i za często palą papierosy, co nie znalazło potwierdzenia w postępowaniu dowodowym.
Sąd Rejonowy dla Łodzi Śródmieścia przyznał trzem sprzedawczyniom zadośćuczynienie za mobbing w kwotach 10 tys. dla jednej i po pięć tyś złotych dla pozostałych dwóch.
Sąd Okręgowy, do którego z apelacją wystąpiła właścicielka sklepu, utrzymał wyrok w mocy.
Pogoda na środę: