Stado liczy blisko 40 sztuk: krowy, byki, cielaki. Właściciel hoduje je w sposób "ekologiczny". W efekcie, jak twierdzą miejscowi, bydło chodzi bezpańsko w dzień i w nocy po ulicach, cudzych polach i ogródkach. Zdaniem mieszkańców, wszędzie zostawiając odchody i niszcząc uprawy. Co ciekawe, samo stado niełatwo jest tutaj zobaczyć.
- Bo stale się przemieszcza, a po drodze wszystko tratuje. Czasem się pasą pod lanckorońska górą, a potem znikają gdzieś w lasach i znajdują się u kogoś w ogródku - opowiada nam pani Maria, mieszkanka Lanckorony.
Niedawno krowy weszły na posesję młodego małżeństwa i wypiły wodę z basenu dla dzieci, przy okazji demolując wyposażenie ogródka. Nagranie trafiło do internetu, ale miejscowym nie jest do śmiechu.
Najgorsze, że padłymi zwierzętami z tego stada też się nikt nie interesuje. Jak się krowa cieli, to również nie ma pomocy, przeżyje albo i nie. Apelujemy o pomoc! Zróbcie cos z tym! - proszą nas dwie starsze kobiety, które spotkaliśmy kilka dni temu na lanckorońskim rynku.
Stado badali już dwukrotnie inspektorzy wysłani do Lanckorony przez Powiatowego Lekarza Weterynarii z Wadowic, którzy nie wykazali zaniedbania, a "jedynie drobne uchybienia" i przygotowali dla gospodarza zestaw zaleceń pokontrolnych.
Pana Władka znaleźliśmy we wsi Jastrzębia, nieco oddalonej od Lanckorony. Wokół zadbanego domu nie widać stajni ani pomieszczeń dla bydła. Zwierzęta nie mają szansy na stałe monitorowane przez opiekuna, bo przebywają kilka kilometrów dalej, u stóp lanckorońskiej góry.
- Mają tam ogrodzony teren elektrycznym pastuchem i wiatę. A to, że zawistni ludzie ogrodzenie niszczą celowo, by wypuścić bydło i w ten sposób wyłudzić odszkodowanie za rzekome straty, to już nie nasza wina - mówi "Gazecie Krakowskiej" syn pana Władysława.
Zgodził się porozmawiać z reporterem "Gazety Krakowskiej" tylko dlatego, że ten ... udowodnił mu, że potrafi doić krowy.
Może parę razy się zdarzało, że krowa przewaliła ogrodzenia jak uciekała przed bykiem, ale częściej to wina zawistnych ludzi - zaznacza syn gospodarza.
Sam gospodarz nie chciał z nami rozmawiać ani pokazać warunków, w jakich przebywają krowy, byki i cielaki. Rodzina tłumaczyła, że po ubiegłotygodniowej wizycie reporterów Polsatu pogorszyło mu się zdrowie, tak się przejął sprawą.
Zwierzęta sprzedawane są głównie na sztuki lub na mięso, bo sprzedaż mleka jest mało opłacalna, a półdzikie zwierzęta nawet nie pozwalają się wydoić. Syn gospodarza nie chce powiedzieć, czy zyski z hodowli pokrywają liczne mandaty, jakie są nakładane na właściciela zwierząt.
A tych, jak ustaliliśmy jest sporo, i cały czas przybywają kolejne.
Od 2018 roku policja podjęła już łącznie 29 czynności w tej sprawie. Chodziło głównie o wykroczenia, polegające na braku nadzoru nad zwierzętami, uszkodzenia mienia lub też na przykład zabrudzenia budynków przez zwierzęta. Wszystkie czynności zakończyły się wyrokami, to znaczy karą grzywny - mówi nam aspirant Agnieszka Petek, oficer prasowy wadowickiej policji.
W ostatnich dniach przybyło jeszcze sześć kolejnych spraw, które są w toku i zapewne znowu skończą się grzywnami po kilkaset złotych.
Bądź na bieżąco i obserwuj
- Najpiękniejsze psiaki z I Krajowej Wystawy Psów Rasowych w Wadowicach
- Najpiękniejszy w Polsce zabytkowy Rynek. Gdzie? W Lanckoronie! Tu czas się zatrzymał
- Czy centrum Wadowic zamiera? Wieczorami nie ma tu co robić!
- Wielkie święto małopolskich policjantów na wadowickim rynku
- Popek i Kali w klubie Energy2000 w Przytkowicach. Gorące weekendowe imprezy
- 110 nowych nazw ulic w gm. Wadowice. Czy 7 tys. osób musi teraz wymienić dowód?
