- Wczoraj skutki wybuch u oceniałem jako porażające. Dzisiaj nie znajduję w języku polskim słowa, które pozwalałoby określić to, co widziałem - tak prokurator Robert Tomankiewicz opisuje efekty dzisiejszego wybuchu. Przyznał, że eksplozja naruszyła konstrukcję autobusu.
Dwudniowy eksperyment miał odpowiedzieć na dwa pytania. Po pierwsze - jakie szkody wyrządziłaby bomba Pawła R., gdyby eksplodowała w autobusie. Przypomnijmy, że w maju chwilę przed wybuchem, wyniósł ją na zewnątrz kierowca. Eksplozja poważnie raniła wtedy jedną osobę.
Bomba Pawła R. miała być kopią ładunku jaki wybuchł w kwietniu 2013 roku na mecie maratonu w Bostonie - zobacz jak wyglądał zamach w Bostonie [KLIKNIJ]. Ale jej wrocławska wersja zawierała błąd.
Stąd drugie pytanie eksperymentu. Co by się stało, gdyby Paweł R. się nie pomylił? Czyli jakie były jego intencje. Pierwsze relacje z dzisiejszej części eksperymentu sugerują, że skutki wybuchu bomby bez błędu były znacznie poważniejsze niż te z wczoraj.
W autobusie i na zewnątrz są kamery, które cały eksperyment rejestrują. W środku jest też dziesięć manekinów w miejscach gdzie stali lub siedzieli pasażerowie. Teraz na miejscu eksperymentalnego wybuchu trwają oględziny. W ciągu półtora miesiąca zespół ekspertów ma przygotować opinię. Będzie ważnym, jeśli nie najważniejszym dowodem w sprawie.
Wrocław: Zamach w autobusie. Ta bomba mogła zabić? Prokurato...