Strażnicy miejscy od rana przeprowadzili już 27 interwencji w sprawie nielegalnego handlu kwiatami. - Wystawiliśmy mandatów na 5400 zł - informuje Sławomir Chełchowski, rzecznik straży miejskiej we Wrocławiu. - Ukaraliśmy w ten sposób osoby, które handlowały bez pozwolenia, sprzedając kwiaty, najczęściej tulipany, wprost z wiadra - podkreśla. Akcja trwa nadal.
Pani Patrycja, która sprzedaje tulipany na rogu ulic Kazimierza Wielkiego i Ruskiej, zezwolenie ma. I nie narzeka na brak klientów. - Stoję tu od samego rana i nie miałam żadnej kontroli. Ale sądzę, że wiele osób we Wrocławiu sprzedaje kwiaty bez zezwolenia - mówi.
Otwarcie do sprzedaży tulipanów bez zezwolenia przyznaje się Małgorzata Zaryćna. Można od niej kupić kwiaty na placu Dominikańskim, przy przystankach autobusowych bliżej PZU. - Po co mi zezwolenie, skoro to tyle kosztuje? I tak od rana nie widziałam tu ani jednego strażnika miejskiego - wyjaśnia. - Jestem emerytką po operacji serca, mam zakaz pracy
stresującej i fizycznej. Nie mam więc wyboru. Inna sprawa, że niewiele osób dziś ode mnie kupuje - dodaje.
Wtóruje jej pani Zofia, która też sprzedaje kwiaty bez zezwolenia na placu Grunwaldzkim, bliżej Galerii Dominikańskiej. - Dostaję tylko rentę, a muszę zapłacić rachunki za gaz. Żadnego nalotu strażników tutaj nie było - komentuje.
Kontroli nie musi obawiać się Elżbieta Wojszwił, która rozłożyła swoje stoisko z tulipanami i różnymi słodyczami na placu Grunwaldzkim, obok Centrum Konferencyjnego Politechniki Wrocławskiej. - Mam zezwolenie i byłam sprawdzana przez strażników o godz. 14. Za to wlepili mandat osobie, która sprzedawała kwiaty po drugiej stronie ulicy. Już sobie poszła, ale
wiele innych na pewno dalej robi swoje. Jeśli nie dostaną mandatów, to dobry sposób na szybki zarobek - zauważa pani Wojszwił.