Lechia, czwarta drużyna zeszłego sezonu, świetnie walcząca latem z Rapidem Wiedeń w el. Ligi Konferencji właśnie zaliczyła w ekstraklasie osiemnastą porażkę w sezonie. Jest w tabeli przedostatnia, ma zaporowe sześć punktów straty do bezpiecznego miejsca (i czeka na odpowiedź konkurencji). Słowem, niechybnie zmierza do spadku.
Gwoździa do tej trumny jeszcze nie przybito, ale w Gdańsku już trwa żałoba. - Wszyscy spadliśmy - wyznał w pomeczowej wypowiedzi dla Canal+ Sport Jakub Bartkowski, który dołączył do drużyny w przerwie zimowej z Pogoni Szczecin. Wtedy w ogóle nie zakładał najgorszego.
Reporter Cezary Olbrycht dopytywał piłkarza o rzekome podziały w szatni Lechii między zawodnikami. Tych z ofensywy surowo zrecenzował wspomniany Kuciak, przez co decyzją zarządu nie bronił z Rakowem. - Tak naprawdę cała drużyna przegrała. To nie jest tak, że ci co nie weszli na boisku to im się upiekło. Grali w poprzednich meczach. Ci co nie pojechali też i przegrywali. Kontuzjowani to samo. Wszyscy spadliśmy... No, wszyscy mamy nóż na gardle. Zostały cztery mecze, można je wygrać. Możemy tak mówić, mówimy tak od początku roku - zauważył Bartkowski.
- Pokazywanie na tego czy na tamtego nie ma sensu. Spadliśmy my, spadła Lechia. Spada miasto, klub, kibice, którzy jeżdżą na każde mecze, spadają ludzie oddający serce Lechii od wielu lat. Co można powiedzieć? Że zostały cztery mecze i trzeba je wygrać - dopowiadał zrezygnowany Bartkowski.
Na pomeczowej konferencji entuzjazmem tryskał za to trener Lechii. - Mieliśmy niezły początek, ale potem Raków się rozpędził i pokazał, dlaczego ma jedenaście punktów przewagi nad wiceliderem. Przegraliśmy wysoko, ale jeszcze się nie poddajemy. Będziemy walczyć do końca, żeby zostać w ekstraklasie - stwierdził David Badia.

EKSTRAKLASA w GOL24
Stadion Rakowa Częstochowa z perspektywy drona. Tu gra (przy...