Kroki Departamentu Obrony USA ws. wycieku dokumentów
Departament Obrony USA oświadczył w niedzielę, że dochodzenie międzyagencyjne oceni skutki wycieku dokumentów wojskowych. Resort obrony Stanów Zjednoczonych kontynuuje przegląd i ocenę zasadności sfotografowanych dokumentów, które krążą w sieciach społecznościowych i zawierają wrażliwe i ściśle tajne materiały.
Co zawierały dokumenty i czy są autentyczne?
Ujawnione w ubiegłym tygodniu w mediach społecznościowych tajne dokumenty dotyczą głównie operacji wojskowych na Ukrainie. Nie jest jasne, w jaki sposób dokumenty te trafiły do internetu, ale były szeroko rozpowszechniane przez prorosyjskie kanały rządowe.
W ocenie Kijowa ujawnione dokumenty zawierają fikcyjne dane. Według analityków wojskowych mogły zostać zmodyfikowane w celach dezinformacyjnych. Jednak zdaniem ekspertów, niektóre części dokumentów wydają się autentyczne.
Dokumenty, których autentyczność nie została oficjalnie potwierdzona, zawierały wysoce wrażliwe dane, głównie dotyczące wojny na Ukrainie. Dodatkowo zamieszczone zostały też materiały zawierające informacje do codziennych briefingów, które otrzymywali szef Pentagonu Lloyd Austin i przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów gen. Mark Milley. Większość z nich była oznaczona klauzulą „ściśle tajne” i wydawały się pochodzić z Agencji Wywiadu Obronnego (DIA) i Kolegium Połączonych Szefów Sztabów. Ponadto ujawnione dokumenty zawierają informacje o debatach toczonych przez rządy państw sojuszniczych, jak na przykład dyskusja władz Korei Południowej na temat możliwości dostarczenia Ukrainie pocisków artyleryjskich.
Kto stoi za wyciekiem?
Internauta, który – jak wynika z dotychczasowych ustaleń – zamieścił najwcześniej odkryte dokumenty, to 19-letni mieszkaniec Kalifornii, który opublikował je na kanale Discord pełnym antysemickich, rasistowskich, prokomunistycznych i antyzachodnich treści. Autor postów stwierdził na Twitterze, że wziął je z innego rasistowskiego kanału.

Źródło: