- Był to bardzo ważny, trudny i wymagający mecz, zwłaszcza pod względem emocjonalnym. Japonia prezentuje w tym sezonie kapitalną siatkówkę i tym bardziej cieszymy się, że udało nam się odnieść zwycięstwo. Przez dwa sety gra nam się nie układała i dopiero wygrana końcówka drugiej partii dała nam oddech i wprowadziła trochę luzu – skomentował Śliwka.
Spotkanie nie rozpoczęło się pomyślnie dla biało-czerwonych – wyraźnie przegrali bowiem pierwszego seta 19:25, ale w drugiej partii okazali się lepsi po zaciętej grze 28:26.
Pierwszy set rozpoczęliśmy za wolno, ale w drugim był już ogień. Zawsze gramy na 100 procent, jednak później "mental" był większy. Niesamowici byli też kibice, którzy dodali nam sił. Kiedy jesteśmy naładowani, a oni nas wspierają i kiedy zdobywamy kilka punktów z rzędu, to wydaje się, że ta hala odlatuje.
Jeśli chodzi o aspekty sportowe to zawodnik Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle uznał, że w tym spotkaniu najważniejszą rolę odegrała zagrywka.
Dzięki niej mogliśmy odrzucić rywali od siatki. Wtedy było znacznie łatwiej odczytywać zamiary Sekity, który jest świetnym rozgrywającym i właściwie działać w bloku oraz obronie. Kluczowym momentem była również końcówka drugiego seta. Wygraliśmy go i uwierzyliśmy, że wchodzimy na odpowiednie obroty. Od razu odblokowała się również nasza zagrywka.
Dwa kolejne sety zakończyły się pewnym triumfem gospodarzy – 25:17 i 25:21.
- W trzecim secie prowadziliśmy wysoko i złapaliśmy trochę luzu, graliśmy swobodniej w ataku. Widzieliśmy, że działa nasza taktyka i mocna zagrywka przynosi dobre efekty. W czwartej partii były niebezpieczne momenty, zwłaszcza kiedy na zagrywce pojawiał się Ishikawa, ale udało nam się utrzymać punktową przewagę do końca – powiedział.
W spotkaniu z Japonią nie wystąpił Bartosz Kurek, ale Śliwka zaznaczył, że kontuzjowany atakujący miał spory udział w tym zwycięstwie.
- Wczoraj dowiedzieliśmy się, że Bartek nie jest w stanie zagrać i była nam smutno z tego powodu. Trzymamy też kciuki, aby jak najszybciej wrócił do zdrowia. Jest on kluczową postacią w naszej grupie, zarówno na boisko jak i poza nim. Nie mógł dzisiaj wystąpić, ale i tak był liderem poza parkietem. Podpowiadał, pokrzykiwał, wykonał robotę, której nie widać w telewizji. Nawet kiedy nie gra jest bardzo ważnym zawodnikiem naszego zespołu – przyznał.
W niedzielnym finale biało-czerwoni zmierzą się o godz. 20 z USA.
- Przede wszystkim musimy teraz odpocząć, zregenerować się i porządnie wyspać. Bez względu na to, kto będzie naszym przeciwnikiem w finale, będzie to najcięższe spotkanie tego sezonu Ligi Narodów. Jestem natomiast pewien, że ponownie stworzymy z kibicami świetnie widowisko i mam nadzieję, że wygramy – podsumował.
Źródło: PAP
