"Śmierć za śmierć", "kara śmierci", "dożywotnie więzienie" - domagają się mieszkańcy Bielska pod Międzychodem. Najchętniej sami wymierzyliby sprawiedliwość.
CZYTAJ TEŻ:
SĄ ZARZUTY DLA SPRAWCY
Wypadek w Bielsku wydarzył się kilka minut po północy w noc sylwestrową. Pijany 23-latek postanowił się popisać i "kręcił bączki" na ulicy. Nie zapanował jednak nad mercedesem i wjechał w grupę ludzi. Zabił 5-letnie dziecko i ciężko ranił młodą matkę.
Zobacz również:
Kamień Pomorski: Samochód wjechał w grupę ludzi. Sześć ofiar śmiertelnych [VIDEO]
Wypadek w Bielsku wydarzył się na ulicy Jaśminowej. To tam mieszkańcy każdego roku schodzą się, by podziwiać pokaz fajerwerków.
- Mieszkam obok, sam chodzę tam z córkami. Zawsze czekamy, aż ulicami przejadą wozy strażackie, policyjne i karetki pogotowia, po czym wracamy - opowiada Krzysztof Wolny, mieszkaniec Bielska. W tym roku na szczęście wyjechał i nie było go na miejscu tragedii.
Wypadek w Bielsku wstrząsnął mieszkańcami. Z relacji świadków wynika, że mercedes pojawił się na osiedlu jeszcze przed północą. Kierowca pędził wąskimi uliczkami i kręcił "bączki" na skrzyżowaniach. W pewnym momencie stracił panowanie nad autem i wtedy wpadł w stojących obok ludzi.
5-letnia dziewczynka zginęła na miejscu, przygnieciona do płotu. Nieoficjalnie wiadomo, że życiu jej matki nic nie zagraża. Kobieta jest jednak pod opieką psychologa.
Poza 23-letnim kierowcą w aucie znajdowali się jeszcze dwaj mężczyźni: mieszkaniec gminy Międzychód i mieszkaniec gminy Chrzypsko Wielkie. Wszyscy zostali zatrzymani. Tylko jeden z nich był trzeźwy.
- Mężczyźni, którzy poruszali się mercedesem zostali zatrzymani do wyjaśnienia okoliczności tego tragicznego wypadku. Dwóch z nich było nietrzeźwych. Badanie wykazało od 1 do 2 promili alkoholu w wydychanym powietrzu - informuje Przemysław Araszkiewicz, rzecznik komendy w Międzychodzie.