Stąd szybki proces i wyrok będący owocem kompromisu obrony i oskarżenia. Ponadto 47-latek musi zapłacić 20 tys. zł grzywny.
- Do porwania doszło w 2002 roku, kiedy ja byłem w Anglii, za żona z Antonim przyjechała do Polski. O pomoc w uwolnieniu syna poprosiłem znanych detektywów: Krzysztofa Rutkowskiego i Waldemara Czerwińskiego. Porywacze grozili, że jak nie zapłacę, to syna ujrzę w kawałkach. To było straszne. Syn był bity i dręczony. Grożono mu śmiercią, straszono pistoletem. Był tak przerażony, że po uwolnieniu przez pięć lat z domu nie wychodził. Do dziś bierze leki i wciąż przeżywa tamten koszmar. Jeden ze sprawców okazał się moim krewnym – mówi Zbigniewa Zakrzewski (zgodził się na ujawnienie nazwiska i wizerunku).
Marek N. nie mógł być wcześniej ukarany, ponieważ ukrywał się w Niemczech. Został zatrzymany w ramach Europejskiego Nakazu Aresztowania i przekazany stronie polskiej we wrześniu 2016 roku na przejściu granicznym w Świecku. Na koncie ma też inne przestępstwa. Przebywa w areszcie śledczym.
- Oskarżony zerwał z przeszłością i wyraził szczerą skruchę. Zmienił się. Mieszkał w Niemczech, gdzie pracował i nie popełnił tam żadnego przestępstwa. Dzisiaj rozlicza się z wymiarem sprawiedliwości i jest zupełnie innym człowiekiem – podkreślił broniący go adwokat Marcin Taczalski.
Także Marek N. oznajmił, że zmienił się na lepsze: - Ożeniłem się w Niemczech. Sam mam dziecko: córkę. Dlatego doskonale rozumiem ból ojca porwanego – zaznaczył.
Szajka, która porwała 14-latka, już dawno została rozbita i skazana. Okazało się, że w uprowadzenie i wymuszenie okupu było zaangażowanych ponad 10 osób. Najsurowsza kara, na jaką skazano jednego z porywaczy to – według Zbigniewa Zakrzewskiego – osiem lat więzienia. Pozostałe wyroki były łagodniejsze. Tylko jeden ze sprawców wciąż się ukrywa. Pięciu skazanych – wśród nich jest Marek N. - musi solidarnie zapłacić pokrzywdzonemu i jego rodzinie 50 tys. zł zadośćuczynienia.
Porwanie zostało starannie wyreżyserowane. Według śledczych, jeden ze sprawców, poruszający się mercedesem Bogdan S,. poprosił 8 lipca 2002 roku Antoniego, aby mu towarzyszył w drodze do warsztatu samochodowego. Wsiedli do auta i pojechali. Na ul. Piątkowskiej w Zgierzu doszło do ukartowanej i zaplanowanej drobnej kraksy z audi, którym jechali porywacze.
Był to pretekst, aby kierowca mercedesa ruszył w pościg za "sprawcą" kolizji. W ten sposób oba auta znalazły się na leśnej drodze poza miastem. Tam zamaskowani bandyci porwali Antoniego, a Bogdana S. dla niepoznaki skrępowali i zostawili. Chłopak był więziony w różnych miejscach do 25 lipca 2002 roku, kiedy to rodzina 14-latka wpłaciła 1 mln zł okupu.
Porwali biznesmena dla okupu. Zostali zatrzymani przez policję