Spis treści
Pierwotnie oskarżeni przez IPN zostali: Grzegorz P., Paweł N. i Waldemar O. To byli funkcjonariusze SB skazani jako sprawcy późniejszego zabójstwa księdza. Dwóch z nich zmieniło później nazwiska z lat 80. Obecny proces toczy się wobec Grzegorza P. i Pawła N., gdyż Waldemar O. zmarł w 2023 roku.
Proces o prowokację wobec ks. Popiełuszki
Proces ruszył na początku października ub. roku. Z kolei w czwartek 6 marca br. odbyła się druga rozprawa. Stawił się na niej jedynie Grzegorz P. Sąd na rozprawie postanowił przesłuchać jednego świadka - Stefana G.
- W 1983 roku pracowałem w MSW, w Departamencie Technicznym. Byłem mechanikiem i przez pewien okres kierownikiem tej sekcji. Zajmowaliśmy się tam m.in. otwieraniem zamków, drzwi, sejfów, itp. - mówił przed sądem 92-latek.
Czy brał pan udział w otwieraniu zamków w mieszkaniu przy ulicy Chłodnej w Warszawie? - pytał świadka sędzia Marcin Czerwiński. - Nie, w ogóle nie brałem udziału w tej sprawie - odpowiedział Stefan G.
Z racji tego, że mężczyzna jest już w podeszłym wieku, nie pamiętał wielu szczegółów i jego zeznania, delikatnie mówiąc, nie do końca pokrywały się z wcześniejszymi, które złożył kilka lat temu w Instytucie Pamięci Narodowej, sędzia postanowił je odczytać.
- Naszym zadaniem było rozpoznanie rodzaju zamków w mieszkaniu na ul. Chłodnej oraz możliwości jego otwarcia. Pod tym adresem zobaczyliśmy jakie zamontowane są tam zamki i wróciliśmy. Były tam trzy zamki. Dopiero po jakimś czasie, po powrocie z urlopu dowiedziałem się, że już je otwarto i że było to mieszkanie ks. Jerzego Popiełuszki. Nie dowiedziałem się tego oficjalnie, bo wszystkie informacje w naszym wydziale były tajne. Ja pod tym mieszkaniem byłem raz, nic nie wiem o kilkukrotnych próbach wejścia do tego mieszkania. Nie wiem w jakim celu było to rozpoznanie. Mnie to w ogóle nie interesowało - mówił podczas przesłuchania w IPN Stefan G.
Oskarżony nie przyznaje się do winy
W październiku, gdy proces ruszał, prokurator IPN Barbara Śledź odczytała akt oskarżenia. Był on sformułowany przeciwko trzem byłym funkcjonariuszom SB w sprawie tworzenia w 1983 r. "fałszywych dowodów w celu skierowania przeciwko ks. Popiełuszce ścigania o przestępstwo". Do mieszkania przy ul. Chłodnej podrzucono wówczas m.in. "antypaństwowe" ulotki, naboje i materiał wybuchowy, co następnie 12 grudnia 1983 roku "ujawniono w wyniku oficjalnego przeszukania".
Grzegorz P. w czasie jesiennej rozprawy uchylił się od odpowiedzi na pytanie, czy przyznaje się do winy. Odmówił składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania na tym etapie procesu. Nie składał wyjaśnień także wcześniej - w śledztwie.
Z kolei Paweł N. nie przyznał się do winy i również odmówił złożenia wyjaśnień przed sądem. W śledztwie – jak wynikało z wyjaśnień odczytanych przez sąd – mówił, że prowokacja nie miała na celu doprowadzenia do sprawy karnej wobec księdza, tylko miała "stanowić element szantażu" mający finalnie skłonić ks. Popiełuszkę do wyjazdu z kraju. Zeznawał wtedy też, że już wcześniej brał udział w innych "tajnych wejściach" do lokali w dyspozycji Kościoła, jeśli na przykład istniała "konieczność wymiany lub naprawy aparatury podsłuchowej".
W ostatnich latach życia ks. Popiełuszko - duszpasterz ludzi pracy, kapelan Solidarności - w parafii św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu celebrował comiesięczne msze za ojczyznę, gromadzące wokół świątyni wielotysięczne tłumy. Nawoływał w nich, aby "zło dobrem zwyciężać" oraz podkreślał, że "w pojednaniu musi być jeden wspólny cel: dobro ojczyzny i poszanowanie godności ludzkiej". Ksiądz Popiełuszko był obserwowany przez Służbę Bezpieczeństwa już na dwa lata przed śmiercią. Założono mu podsłuch, próbowano też doprowadzić do wypadku samochodowego.
Prowokacja na ul. Chłodnej w Warszawie
Popiełuszko nękany od miesięcy wezwaniami na rozprawę sądową w związku z oskarżeniami o działalność antypaństwową musiał w końcu stawić się na przesłuchanie. Miało to miejsce 12 grudnia 1983 roku. W trakcie rozprawy padła decyzja o przeszukaniu mieszkania księdza. Chodziło o kawalerkę przy ulicy Chłodnej 15, którą ks. Jerzy Popiełuszko otrzymał od ciotki w prezencie, ale w której nie mieszkał.
Na miejscu przybyli funkcjonariusze SB. Wśród nich byli przyszli mordercy Popiełuszki: Grzegorz P., Paweł N. (przed zmianą nazwiska: Leszek Pękala) i Waldemar O. (przed zmianą nazwiska: Waldemar Chmielewski). Rozpoczęli przeszukanie, które "wykazało niezbite dowody" na przestępczą działalność księdza. W tajnych skrytkach znaleziono nielegalne ulotki, czasopisma i farbę drukarską. Jakby tego było mało, esbecy odkryli w mieszkaniu kapelana "Solidarności" także granaty, amunicję i materiały wybuchowe. Kompromitujące materiały zostały podrzucone przez samych przeszukujących. "Los chciał", że akurat w tym czasie ulicą Chmielną przechodziła ekipa telewizyjna, która uwieczniła wymierzoną w księdza akcję.
"Dowody" na antypaństwową działalność dały władzy pretekst do aresztowania ks. Jerzego Popiełuszki, ale po interwencji abpa Bronisława Dąbrowskiego duchowny wyszedł na wolność następnego dnia. Nie mógł się jednak cieszyć spokojem, kolejne tygodnie stały pod znakiem zmasowanego ataku komunistycznej propagandy, na której czele stał Jerzy Urban.
Ks. Popiełuszko został zamordowany przez funkcjonariuszy SB w nocy z 19 na 20 października 1984 r. Dopiero 30 października 1984 r. z zalewu przy tamie na Wiśle we Włocławku wyłowiono zwłoki księdza. Pogrzeb odbył się 3 listopada 1984 r. W procesie jego zabójców (tzw. procesie toruńskim) w lutym 1985 r. zapadły wobec czterech funkcjonariuszy wyroki od 14 do 25 lat więzienia. Później po amnestiach kary łagodzono, ostatni ze skazanych wyszedł na wolność w 2001 r. Wszyscy byli funkcjonariuszami Departamentu IV MSW, którego celem w latach PRL było zwalczanie Kościoła katolickiego.
Sąd zdecydował, że nie doszło do przedawnienia
Sprawa prowokacji z 1983 r. ma już długą historię przed stołecznymi sądami. Blisko 5 lat temu warszawski sąd okręgowy umorzył sprawę, dochodząc do wniosku, że doszło do przedawnienia, co utrzymał sąd apelacyjny. Kwestia ta trafiła finalnie do Sądu Najwyższego, który w grudniu 2021 r. ocenił, że II instancja powinna ponownie zbadać problem przedawnienia. W marcu 2022 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił decyzję o umorzeniu, co oznaczało, że sprawę merytorycznie musi rozpoznać SO.
W marcu 2022 r. sędzia Marzanna Piekarska-Drążek z Sądu Apelacyjnego w Warszawie uzasadniając uchylenie umorzenia sprawy prowokacji, wskazywała, że "czyny zarzucane oskarżonym - w przypadku potwierdzenia ich winy - noszą cechy represji komunistycznej stosowanej celowo wobec pokrzywdzonego z powodów politycznych i religijnych i będą spełniać warunek uznania za zbrodnię przeciwko ludzkości".
Według sądu apelacyjnego, poprzez prześladowanie, sfingowanie procesu karnego ks. Popiełuszki zamierzano odnieść skutek taki, jakby represje dotknęły całą grupę społeczną. "Dlatego niezbędne jest zbadanie w toku pełnego, wszechstronnego postępowania dowodowego, w jaki sposób zorganizowany był system represji nie tylko wobec osoby ks. Popiełuszki, ale ich oddziaływanie na otoczenie, w tym wpływ na szerokie kręgi społeczne zmierzające do obalenia komunizmu" - mówiła wtedy sędzia Piekarska-Drążek.
Papież Benedykt XVI 6 czerwca 2010 r. zaliczył ks. Popiełuszkę do grona błogosławionych.
Źródło: i.pl, PAP, Polskie Radio 24
