Skalą popularności merków, rummeli, talarów, guldenów, kazimierków czy słuchów jest zaskoczona nawet Mennica Polska, która popyt na dukaty sama wykreowała kilka lat temu. - Największą dotychczasową emisją był talar z Lechem Wałęsą dla Gdańska. To było ponad 340 tys. dukatów - mówi Mariusz Przybylski, rzecznik Mennicy Polskiej, która opanowała rynek dukatów lokalnych.
Liczba miast posiadających własne pieniądze rośnie niemal lawinowo. Dotychczas wszystkie emisje rozchodziły się w 100 procentach. Większość została przejęta przez kolekcjonerów, dla których zbieranie lokalnych dukatów to życiowa pasja, ale i sposób na spory zarobek.
Monety są w ciągłej sprzedaży, nawet wtedy gdy… jeszcze nie istnieją. Szczególnym powodzeniem cieszą się srebrne i złote limitowane edycje. Na internetowych portalach aukcyjnych, jeszcze zanim zostaną wybite, osiągają ceny do kilku tysięcy złotych.
- Najbardziej wartościowe są całe kolekcje, bo coraz częściej miasta nie poprzestają na jednej edycji. Co kilka miesięcy wypuszczają kolejne serie - dodaje Przybylski. Tak jest m.in. w Miastku, które ma rummele z lisem i z dzikiem, a wybije jeszcze z sarną. Kolekcjonerzy zażarcie walczą o zdobycie serii dukatów. Kilka miesięcy temu skarżyli się nawet, że miasto nie chce im odsprzedać kilkuset sztuk po cenie wyjściowej 4 i 7 złotych. - Nie zajmujemy się handlem.
Dukat lokalny to dla nas promocja, za którą nie płacimy ani grosza. Pieniądze emituje i rozprowadza prywatna firma, której użyczamy tylko herbu i nazwy - zastrzega Konrad Remelski z Urzędu Miejskiego w Miastku.
Dukatowy biznes nakręca się sam, bazując na... zazdrości. Jeden samorząd nie chce być gorszy od drugiego. W świat wychodzą więc kolejne, coraz to bardziej wymyślne dukaty. Niebawem w Darłowie pojawią się aż trzy rozmaite monety. To będą darłowiaki. Mają się między sobą różnić tylko po to, by turyści i kolekcjonerzy zechcieli zgromadzić całą serię.
W Łebie już są aż trzy lokalne monety, ale one ze sobą konkurują. Dochodzi nawet do lokalnych skandali i niemal politycznych sporów na tym tle. Marcin Żyła rozprowadza funciaki i funty łebskie.
Uważa, że jego działalność jest ograniczana przez burmistrza.- Funciaki łebskie wybijamy na miejscu, na Skwerze Rybaka - mówi Marcin Żyła. - Niestety, nie otrzymaliśmy pozwolenia od władz, aby prowadzić działalność w tym miejscu. Zaproponowano nam miejsce poza centrum miasta - mówi.
Skarży się, że jego konkurent Mirosław Nastały, odpowiedzialny za emisję łebów, jest uprzywilejowany i nie ma problemów z rozpowszechnianiem swoich dukatów. Nastały jednak temu twardo zaprzecza. Panowie wciąż kłócą się o sztuczne pieniądze.
Zdjęcia monet znajdziesz na stronie Polski Dziennika Bałtyckiego