Misterna operacja ukraińskiego wywiadu trwała miesiące. Kiedy rosyjski kapitan wojskowego śmigłowca był gotów, dano sygnał do akcji… Mi-8 kapitana Maksima Kuźminowa dostał bezpieczny korytarz na Ukrainę. Ruszył z Kurska. Na pokładzie było dwóch innych rosyjskich żołnierzy i żaden z nich nie wiedział o planach pilota.
Lot na małej wysokości
Aby uniknąć wykrycia, Kuźminow leciał 10 metrów nad ziemią, w trybie ciszy radiowej, gdy przekraczał granicę, został ostrzelany.
Kiedy zbliżył się do celu niedaleko Wowczańska w północno-wschodniej Ukrainie, żołnierze wpadli w panikę. Wyskoczyli z maszyny, gdy ten wylądował, i pobiegli w stronę granicy.
- Obaj zginęli podczas próby ucieczki - mówił szef ukraińskiego wywiadu wojskowego, gen. Kyryło Budanow.
Pół miliona dolarów
Kuźminow, pilot 319. pułku śmigłowców lotnictwa wojskowego stacjonującego w obwodzie primorskim mówił, że w chwili wybuchu wojny prowadził wygodne życie, miał dwa mieszkania i dobrą pensję. Chciał trafić do wolnego kraju. Za swój wyczyn dostanie też nagrodę w wysokości pół miliona dolarów.
Podczas pierwszej konferencji na Ukrainie kapitan Kuźminow powiedział, że skontaktował się z Ukraińcami pod koniec 2022 roku. Miał dość agresji Putina.
- Zrozumiałem, że to zbrodnia i nie będę w niej uczestniczyć - tłumaczył.
Moskwa nie komentuje ucieczki Kuzminowa. Fighterbomber, kanał Telegramu poświęcony lotnictwu wojskowemu Rosji powiązany z rosyjskimi siłami powietrznymi, stwierdził, że nie należy wierzyć w tę historię.
lena
