Za wcześnie na ślub? Dla mnie nie

Choć datę ślubu odkłada coraz więcej Polaków, są i tacy, którzy już po dwudziestce zaręczają się i chcą stawać przed ołtarzem. Nie myślą, że najpierw trzeba się wyszumieć, zdobyć mieszkanie, dobry samochód. Obrączki kupują już jako studenci, dorabiać chcą się razem. Bo najważniejsze dla nich jest wspólne życie. I to wcale nie w apartamentowcu. Tekst Sonia Ross

Piotr Krysa, student ostatniego roku arabistyki na Uniwersytecie Warszawskim zaręczył się już dwa lata temu. Kupił pierścionek z białego złota z diamentem dwudziestoletniej wtedy Aleksandrze Bartoszewskiej, studentce II roku politologii Uniwersytetu Warszawskiego. I oznajmił rodzicom: Kiedy tylko skończę studia, pobierzemy się z Olą. Rodzice nie kryli zaskoczenia. Sami pobrali się tuż przed trzydziestką. Dopiero co zaręczył się ich starszy syn, trzy lata starszy od Piotra. Teraz kolejne zaręczyny, i w perspektywie kolejny ślub.

Ślubować czy imprezować?
- Rodzice nie pytali mnie po co, dlaczego tak wcześnie? - mówi Piotr. - Raczej chcieli się dowiedzieć z czego się utrzymamy, jak sobie wyobrażam samodzielne życie. Testowali, czy nie jest to tylko młodzieńcza fanaberia, chwilowy kaprys. Wyjaśniłem im, jaki mam plan na przyszłość.

- A jaki jest ten plan? - pytam z ciekawością, bo jako przedstawicielka pokolenia ludzi zachłyśniętych świeżym kapitalizmem, nie pamiętam, żeby któryś z moich kolegów studentów palił się do ożenku. Raczej do zakładania firmy i rozkręcania interesów. Wszyscy mieli ambitne plany najpierw kupić mieszkanie, dobrych samochód, a później w nieskończoność imprezować. Na małżeństwo nie było w nich miejsca. Ale Piotr myśli o rodzinie poważnie.

- Na razie nie stać nas na kupno mieszkania, to prawda - przyznaje. - Ale mamy możliwość wynajęcia czegoś taniej. Pracuję na pół etatu w firmie, która zajmuje się analizą umów najmu. Moja narzeczona bierze umowy - zlecenia w biurze tłumaczeń. I mamy stypendia. Damy sobie radę.

I dodaje rzecz najistotniejszą: - Po co odwlekać decyzję o ślubie, skoro wiem, że to właściwa osoba? Czekanie niczego nie zmieni, i tak będziemy razem. A myślenie, że może nie powinniśmy się wiązać teraz, tylko wtedy, kiedy będziemy mieli lepszą pracę, czy własne duże mieszkanie, do niczego nie prowadzi. Pieniędzy nigdy nie jest za dużo, a dorabiać się można w nieskończoność. A gdzie miejsce na głębokie relacje, budowanie czegoś trwałego?

- Tylko w rodzinie - dopowiada narzeczona Piotra, Aleksandra, dziś na IV roku. - Nie ma sensu przedłużać okresu narzeczeństwa. Małżeństwo daje poczucie stabilizacji, zbliża ludzi. Poza tym, my nie robimy tego pochopnie. Poznaliśmy się prawie sześć lat temu na wakacyjnym wyjeździe - mówi. - Ja byłam z Wrocławia, Piotr z Warszawy. Były listy, telefony. Później, gdy dostałam się na studia, zarówno we Wrocławiu, jak i w Warszawie, wybrałam stolicę. Żeby być bliżej Piotra. Już wtedy poważnie myślałam o przyszłości z nim, a każdy wspólny miesiąc utwierdzał mnie w przekonaniu, że wybrałam właściwego człowieka. Ślub to tylko naturalne zwieńczenie naszej znajomości.
Tak myśli także wielu jej znajomych.

Rodzice Oli byli jej decyzją zaskoczeni, ale przyjęli ją ze zrozumieniem. Piotr bardzo im się podoba i wiedzą, że to dojrzałe uczucie.
- Wśród naszych znajomych też nikt się nie dziwił. Na naszym roku jest już pięć młodych matek- mówi Ola. - Na wiosnę, kilka par planuje ślub i to wcale nie dlatego, że zmusza ich do tego ciąża.

Agata Szymońska, studentka pedagogiki w Warszawie weźmie ślub z Tomaszem Tomalą, studentem budownictwa na SSGW już w lipcu.- Poznaliśmy się w liceum. Pamiętam jak dziś: był chłodny marzec. Pierwszy dzień wiosny. Koleżanka wyciągnęła mnie na imprezę. Tomek na niej był. Nie miałam pojęcia, że to właśnie on, sześć lat później zostanie moim mężem - śmieje się Agata. - Wtedy tylko wymieniliśmy telefony. Ale później, gdy zaczęliśmy się spotykać, z każdym dniem coraz lepiej rozumiałam, że Tomek to moje przeznaczenie: to samo nas bawi, to samo wzrusza. Wiem, że jest mężczyzną mojego życia. Nie ma powodu, by czekać ze ślubem w nieskończoność. Zwłaszcza, że obydwoje pracujemy: Tomek w firmie budowlanej, ja w przedszkolu. Od mamy Tomka dostaniemy kawalerkę. Na początek jak znalazł. Dzięki naszym zarobkom, i od czasu do czasu pomocy rodziców, damy sobie radę.
A jak decyzję o ślubie przyjęli ich rodzice? - I Tomka, i moi, na początku byli zaskoczeni. Ale teraz są zadowoleni. A wśród znajomych nikt tej decyzji nie przyjął ze zdziwieniem.

Dlaczego? Moje koleżanki teraz "masowo" wychodzą za mąż - śmieje się narzeczona Tomka. - Nie czekają, aż na koncie urośnie suma, która da im poczucie bezpieczeństwa. Szukają go gdzie indziej.

Blisko, coraz bliżej
Teraz jest inaczej niż było 10 czy 20 lat temu. Wtedy młodzi dostali szansę na duże pieniądze, szybkie awanse. Wchłonęły ich korporacje. Nie chcieli się wiązać na stałe, bo życie było zbyt przyjemne, by je sobie komplikować rodzinnymi obowiązkami.

- W kulturze utrwaliło przekonanie, że najważniejsze są dobra materialne: sprzęt nieustannie wymieniany na lepszy i nowocześniejszy, a między ludźmi obowiązuje zasada: nie wiążemy się zbyt mocno i nie możemy przytyć - mówi ze śmiechem prof. socjologii Kazimierz Krzysztofek. - Ale skoro nie ma między nami bliskiego związku, nie ma też poczucia stabilizacji i bezpieczeństwa. Choć więc zaspokajamy z nadwyżką wszystkie materialne potrzeby, czegoś ciągle nam brakuje.

Czego?
- Bliskości z drugą osobą - wyjaśnia socjolożka, prof. Anna Giza -Poleszczuk. - Młodzi ludzie zrozumieli, że pogoń za karierą, to ślepy zaułek. Awanse i nagrody nie zastąpią bliskości, a prawdziwą wartością powoli znów staje się rodzina.

I choć wiek mężczyzn i kobiet, którzy decydują się na małżeństwo stale rośnie - Polak żeni się dziś przed trzydziestką, a Polka wychodzi za mąż, jak kończy dwadzieścia sześć lat - to wzrasta też liczba ślubów zawieranych przez bardzo młodych ludzi. W roku 2006 na ślub zdecydowało się około 153 tys. Polaków w wieku 20 - 24 lata, a rok później już ponad 161 tys. I stale ich przybywa.

W sierpniu, żoną Grzegorza zostanie także 22-letnia Joanna Bożek, technik cukiernik z Karpiówki koło Kraśnika.
- Mój chłopak ma 25 lat, pracuje w firmie handlowej - wyjaśnia. - Znamy się rok. Zbyt krótko? Mnie to wystarczy. Jestem pewna, że to jest ten mężczyzna, z którym chcę spędzić całe życie. To samo powiedziałam mamie, kiedy planowaliśmy ślub. Nie protestowała. Ale niektórzy byli zdziwieni, gdy mówiliśmy, że kupujemy obrączki. Ciągle słyszałam: jesteś w ciąży?! A ja nie spodziewam się dziecka. Po prostu chcemy być razem. - Ale dlaczego? - chcę wiedzieć. - Przecież możecie być razem bez ślubu. Joanna chwilę wzdycha. W końcu mówi: - Mieszkam sama. Nie mam taty. Mama od prawie dwóch lata jest za granicą. Czuję się samotna. Bycie z kimś na odległość nie sprawia przyjemności. A jak już będziemy razem mieszkać, to poczuję, że jesteśmy rodziną. Bardzo tego potrzebuję.

- U młodych ludzi dochodzi teraz do głosu potrzeba stałości - wyjaśnia prof. Krzysztofek. - Chcą mieć jakiś punkt odniesienia. Coś, co da im poczucie bezpieczeństwa. Psychicznego, bo raczej nie materialnego. W końcu przecież nie stoją jeszcze na własnych nogach i często będą musieli się zdać na pomoc rodziny. A to pokolenie młodych ludzi jest mimo wszystko mniej dojrzałe, niż poprzednie. Długo mieszkali z rodzicami, oni płacili za ich studia, Byli zwolnieni z podejmowania decyzji. Choć przyznaję, że ta diagnoza nie dotyczy wszystkich. Wielu moich studentów którzy ledwo przekroczyli dwudziestkę, od dawna na siebie pracuje.

Szybkie śluby, to również, według prof. Krzysztofka sygnał, że znów modny staje się romantyzm. Wszystko wokół jest z niego odarte - mówi. - Zniknęło uwodzenie, erotyczne podchody. Teraz, gdy młodzi chcą kogoś poznać i się umówić, wchodzą na portal randkowy. A małżeństwo w młodym wieku jest romantyczne. Małżonkowie są pełni sił, energii, wiary w przyszłość. Mimo kryzysu. Bo to, paradoksalnie, kryzys bardziej wiąże ludzi. Kiedy nie ma już wielkich szans na zdobywanie silnej pozycji na rynku zawodowym, młodzi szukają zastępczej satysfakcji, która daje choć trochę bezpieczeństwa. Może to być małżeństwo. Poza tym, razem łatwiej iść przez życie.

Z tą myślą zgadza się także psycholog i pedagog, Bogumiła Borowska z warszawskiej poradni "Dialog": - Mając 20 i trochę ponad 20 lat, ma się gorące i głębokie emocje - mówi. - Miłość pali się jasnym płomieniem, i jeśli się ten płomień podtrzyma, to ona trwa i trwa. Młodzi ludzie, którzy się razem dorabiają, mają wspólne cele. Zaczynają z niczym, i stopniowo łączy ich coraz więcej elementów. To wielki skarb, znaleźć i utrzymać swoją młodzieńczą miłość. I co z tego, że jeszcze nie skończyli studiów? To dzisiaj nie ma aż takiego znaczenia. Czas pokazał, że można jednocześnie studiować i pracować, a także mieć własną rodzinę. Dużo gorsze jest według mnie "przegapienie" momentu na jej założenie. Jeśli się go przeoczy, w odpowiednim czasie nie zalegalizuje związku, i nie przyjdą na świat dzieci, to często partnerzy rozstają się. A budowanie związku po 30 nie jest już takie łatwe. Z trudem godzimy się na kompromisy. Z żalem często także stwierdzamy, że kiedyś mieliśmy więcej możliwości i zapału do życia.
Po 30 wstaje się trudniej
Gdy się jest młodym, łatwiej też zajmować się dzieckiem. Rozumie to coraz więcej par, zwłaszcza tych, które zdecydowały się na to późno. Wtedy zresztą trudniej zajść w ciąże. Potwierdza to choćby gorąca społeczna dyskusja o in vitro.

- Niektórzy moi starsi znajomi mieli kłopoty z poczęciem dziecka, kiedy już byli na nie gotowi - mówi Piotr. - Bo chociaż postęp medycyny jest ogromny i pozwala na przesunięcie macierzyństwa nawet do 40, to jednak w późniejszym wieku wychowanie dziecka kosztuje rodziców, a zwłaszcza matki dużo więcej wysiłku.

Jako przykład podaje siostrę swojej narzeczonej, która pierwsze dziecko urodziła w wieku 25 a następne sześć lat później. Wychowanie drugiego nie było już tak łatwe. Choćby wstawanie w nocy przychodziło jej z o wiele większym trudem. Do drugiego syna, nie miała już tyle cierpliwości, co do pierwszego.

- My chcemy szybko mieć dzieci - deklaruje Piotr. - Dwoje, może nawet troje. Otwarcie o tym rozmawiamy i się zgadzamy.

Joanna i Grzegorz też nie chcą odkładać urodzenia dzieci na później. -Tak, chcielibyśmy najpierw nacieszyć się sobą. Pobyć tylko razem - przyznaje Joanna. - Ale zbyt długie czekanie nie ma sensu. Dzieci lepiej mieć wcześniej, gdy różnica wieku między nimi, a rodzicami, nie jest taka dużo. Łatwiej się z nimi wtedy także porozumieć. Moja mama też mnie urodziła wcześnie.

Agata i Tomek na dzieci jeszcze chwilę poczekają.
- Na pewno chcemy być rodzicami, ale jeszcze nie teraz. Poczekamy dwa, trzy lata.

Mimo że jest wiele argumentów za wczesnym macierzyństwem, u wielu osób budzi to wciąż zdziwienie. Z punktu widzenia biologii, czas na zakładanie rodziny, to właśnie 19 - 20 lat.

- To często rodzice dorosłych już dzieci boją się, że młodzi nie podołają obowiązkom, że małżeństwo ich przerośnie - mówi Bogumiła Borowska. - Chcą też, aby dzieci przede wszystkim zdobyły zawód, pozycję zawodową, zaplecze finansowe. Ale mądrzy rodzice, którzy widzą, że ich dorosłe dzieci poważnie myślą o przyszłości, powinni ich wspierać w decyzji bycia razem.

Jednak, niezależnie od tego, czy rodzice są na tak, czy na nie, młodzi stawiają na swoim: zaręczyny, ślub, wesele.

- Na naszym będzie się bawić 300 osób - śmieje się Joanna. - Mamy duże rodziny, sporo znajomych i przyjaciół. Suknia się szyje, zespół już zamówiony. A po ślubie zaczniemy budowę własnego domu. Mamy już działkę, więc o ziemię się nie martwimy. Może dostaniemy mały kredyt? Trochę pewnie pomogą nam rodzice. Cieszę się przyszłością, bo będę miała własną rodzinę.

Ma być skromnie: tak postanowili Agata i Tomek. Prosta suknia, obiad dla rodziny, i didżej.

- Nie musimy mieć książęcej oprawy - śmieją się. - Nasze uczucie broni się samo.

Piotr i Ola zaproszą na wesele około 70 osób. Osobiście dopilnowali każdego detalu - od liturgii w kościele, przez dobór przebojów na weselną noc. Przygotowali nawet niespodzianki dla gości, które wiążą się, z zainteresowaniami Piotra, już za chwilę dyplomowanego arabisty.

- Nie chcemy zdradzać szczegółów, bo później nie będzie zaskoczenia - uśmiecha się Piotr. - Ale chcielibyśmy, żeby goście dobrze się bawili i zapamiętali ten dzień. Tak jak my. Dla nas to będzie początek czegoś nowego i niezwykłego. Staniemy się rodziną.

Wróć na i.pl Portal i.pl