To był zwykły, pogodny dzień. Tak wspominają go śledczy. W jednym z domów w Łazach (powiat zawierciański) rozgrywał się jednak prawdziwy dramat. To właśnie tam 51-letni wówczas mieszkaniec Mikołowa, Jan Śleziona, brutalnie zamordował swoją 33-letnią konkubinę.
Prokuratura: „on ją po prostu zarżnął”
17 marca, 2008 rok. Jeden z domów, a właściwie sypiąca się „rudera” w Łazach, w powiecie zawierciańskim. Był poniedziałkowy wieczór, a w środku odbywała się libacja alkoholowa. Zresztą jedna z wielu, w których uczestniczył Jan Śleziona, 51-letni mikołowianin. Mężczyzna miał bowiem problemy z alkoholem. Już od jakiegoś czasu był osobą bezdomną, zostawił swoją żonę i dzieci dla Agnieszki G. - nowej partnerki. Feralnego dnia przyszedł się z nią rozmówić, bo kobieta chciała od niego odejść. Nie mogła zaakceptować tego, że mężczyzna dopuszczał się kradzieży i oszustw. Znalazła sobie zresztą nowego partnera.
– Jan Śleziona miał bardzo rozbudowaną, kryminalną kartotekę – mówi prokurator Piotr Janoska, szef Prokuratury Rejonowej w Zawierciu. To ta placówka prowadzi sprawę Jana Śleziona z Mikołowa. – Nagminnie posługiwał się danymi innej osoby, której ukradł dokumenty. Dopuszczał się między innymi oszustw i kradzieży – wylicza prokurator Janoska. 51-letni mikołowianin nie chciał pogodzić się z tym, że partnerka chce od niego odejść. Gdy zobaczył ją w objęciach innego mężczyzny, wpadł w szał. Wdał się z kobietą w szarpaninę, w końcu chwycił za nóż i zaatakował. Na oczach świadka.
– On ją po prostu „zarżnął”, trzeba to nazwać wprost – mówi prokurator Piotr Janoska. Kobieta miała podcięte gardło, a zanim na miejsce przyjechała policja, Jan Śleziona zdołał uciec.
Mężczyzny szukają nawet poza polską
Gdy na miejsce tragedii przyjechały służby medyczne, było już za późno. Kobiety nie udało się uratować.
– Z zażenowaniem muszę przyznać, że niczego nowego nie udało nam się w tej sprawie ustalić – przyznaje prokurator Piotr Janoska. – Uruchomiliśmy wszelkie mechanizmy poszukiwania tej osoby, od listu gończego, aż po europejski nakaz aresztowania i... nic. Bezpośrednio po zabójstwie Jan Śleziona uciekł i dosłownie zapadł się pod ziemię – podkreśla. Śledczy mówią, że mężczyzna może podawać się za Henryka S. i posługiwać się dokumentami wydanymi na takie nazwisko, które przed laty ukradł. Zdarzało się już bowiem w przeszłości, że się nimi posługiwał, rejestrując się na przykład w urzędzie pracy jako osoba bezrobotna i pobierając stamtąd zasiłek (jeszcze przed popełnieniem morderstwa – przyp. red.).
61-letni dziś mężczyzna ma postawionych siedem zarzutów. Dotyczą głównie oszustw i kradzieży. Najważniejszy zarzut to jednak zabójstwo, za które grozi mu kara dożywotniego więzienia.
– Ma na koncie też inne wyroki, wszystkie na szkodę rodziny, w tym znęcanie się fizyczne i psychiczne oraz zmuszanie do czynności seksualnych żony i dzieci – zdradza prokurator Tomasz Rygiel z Prokuratury Rejonowej w Mikołowie. – Dostał za to 8 lat więzienia w 2017 roku, sprawa zakończyła się w sądzie w Mikołowie w czasie jego nieobecności, bo nie stawiał się na rozprawach – mówi.
Osoby, które mają informacje o poszukiwanym, znają miejsce jego pobytu, proszone są o kontakt z najbliższą jednostką policji pod nr tel. 997 i 112.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Top Sportowy ZOBACZ PROGRAM