FLESZ - Wjazd samochodem do centrum niemożliwy?

Traumatyczne przeżycia pozostaną w dzieciach i ich bliskich na zawsze
Do zdarzenia doszło w słoneczne czwartkowe popołudnie na ul. Grojeckiej w Zaborzu (gm. Oświęcim). Autobus szkolny wiozący uczniów Szkoły Podstawowej w Zaborzu zatrzymał się na przystanku Zaborze Przedszkole. Ze środka wyszło kilkoro dzieci. Na część z nich czekali rodzice i dziadkowie. Dominika, Milena i Nikodem do domu mieli wracać sami. Zgodnie z obowiązującym prawem, dzieci do siódmego roku życia muszą być pod opieką dorosłych.
- Było słychać trzask. Od razu wiedzieliśmy, że coś strasznego się stało, ale nikt z nas wypadku nie widział, bo jeszcze staliśmy na przystanku i autobus zasłaniał widok - opowiada mama jednego z dzieci, które wysiadło z autobusu. Gdy wychylili się zza pojazdu, zobaczyli trójkę dzieci rozrzuconych uderzeniem.
Chłopiec leżał na poboczu, Milena na jezdni, a Dominika kilka metrów dalej - w rowie.
- Poleciała aż osiem metrów. Jaka musiała być siła uderzenia, by aż tak daleko upadła? - pyta zrozpaczony Andrzej Kidoń, dziadek Dominiki. - To ona miała najcięższe obrażenia. Została uderzona przodem samochodu. Ma bardzo poważne obrażenia głowy, przeszła operację kostki, którą miała złamaną w kilku miejscach. Wsadzili jej tam drut, bo inaczej noga by się nie zrosła - opowiada dziadek. Jest załamany, bo jego kochana wnusia bardzo cierpi. - Ma całą buzię poharataną, nosek, policzki. Cały czas boli ją głowa, bo ma krwiaka na mózgu, ale choć jest przytomna - dodaje.
Zastanawia się, z jaką prędkością jechała 64-latka, mieszkanka Śląska, która uderzyła swoim samochodem w dzieci. - Tam jest znak drogowy: uwaga na dzieci, ograniczenie prędkości do 40 km na godzinę i przejście dla pieszych. Nie widziała tego? - rozpacza. Chce, by kobieta przeprosiła jego wnuczkę i dwójkę pozostałych dzieci.
Kto zawinił w tym przypadku?
- Trwa wyjaśnianie okoliczności tego zdarzenia, przesłuchiwanie świadków - mówi Małgorzata Jurecka, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Oświęcimiu. - Jeszcze za wcześnie, by stwierdzić, czyja wina - dodaje.
Jak nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, zabezpieczone zostały nagrania z monitoringu warsztatu samochodowego. Widać na nich, jak autobus zatrzymuje się, samochód osobowy zwalnia przed przejściem dla pieszych. Wtedy zza autobusu wybiegają dzieci.
Zmiany w transporcie dzieci są i będą kolejne
W miejscu, w którym doszło do wypadku nie ma zatoki autobusowej. Autobus musi zatrzymywać się na jezdni. Chodnik jest po drugiej stronie ulicy.
Po wypadku szkoła, w porozumieniu z gminą Oświęcim, zmieniła zasady wysadzania dzieci.
- Autobus najpierw wysadza po prawej stronie te dzieci, które po tej stronie mieszkają, zawraca na pętli i wracając wysadza dzieci po drugiej stronie ulicy. Tym sposobem dzieci nie muszą przekraczać jezdni - mówi Mirosław Smolarek, wójt gminy Oświęcim. - Rozważamy możliwość przeniesienia przystanku na parking przy przedszkolu w Zaborzu, żeby jeszcze zwiększyć bezpieczeństwo dzieci. Będziemy to konsultować ze specjalistami ruchu drogowego - dodaje.
- Szkoda, że o tym, prostym rozwiązaniu nie pomyślano wcześniej - mówią mieszkańcy Zaborza.
Bądź na bieżąco i obserwuj
- "Ekonomik" w Oświęcimiu na archiwalnych fotografiach. Szkoła ma już 60 lat
- Jakie majątki mają rządzący w Oświęcimiu? Sprawdziliśmy ich oświadczenia majątkowe
- Powiat oświęcimski. Poznaj swojego dzielnicowego [Rewiry, telefony]
- Powiat oświęcimski. Nawet 7 tysięcy złotych dla kierownika budowy
- Modna dziara w oświęcimskich salonach tatuażu
- Wybiegali na osieckim Molo ponad 11 tys. zł dla Oliviera Mazurkiewicza